Zima atakuje na całym globie pokazując, że przezorny jest zawsze ubezpieczony nie tylko jeśli chodzi o ciepłe ubrania w szafie, ale także elastyczność na rynku energii i gazu – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Elastyczność rynku energii dzięki DSR
Trudno ustalić jednoznaczną przyczynę obniżki częstotliwości w europejskim systemie elektroenergetycznym z zeszłego tygodnia, ale wiadomo, że pomogło narzędzie zwane interwencyjną redukcją poboru (DSR), które rozwijają Polskie Sieci Elektroenergetyczne. BiznesAlert.pl informował o tym, że ósmego stycznia po południu czasu europejskiego doszło do spadku częstotliwości w kontynentalnym systemie przesyłowym, który doprowadził od chwilowego rozdzielenia pracy systemu na dwa regiony. Operatorzy europejscy zareagowali szybko i usunęli zagrożenie, dzięki czemu po godzinie system kontynentalny pracował już normalnie.
Francuski operator sieci elektroenergetycznych RTE poinformował, że narzędziem pozwalającym usunąć problem była właśnie DSR. RTE natychmiast zatrzymało pobór energii przez szesnastu klientów przemysłowych z kontraktem DSR podpisanym z tym operatorem pozwalając na ograniczenie zapotrzebowania o około 1300 MW. Włoska Terna w ten sam sposób zmniejszyła zapotrzebowanie o około 1000 MW. Te działania pozwoliły ponownie zrównoważyć pracę kontynentalnego systemu elektroenergetycznego. Warto dodać, że DSR działa automatycznie dzięki rozwiązaniom informatycznym i przez to reguluje częstotliwość systemów (normalnie 50 HZ w Europie) w kilka sekund. W ten sposób samoograniczanie popytu na energię pozwala uniknąć blackoutu w okresie istotnych zawirowań zapotrzebowania, jak w obliczu ataku zimy obserwowanego obecnie.
Przyczyna spadku częstotliwości nie jest znana i można póki co jedynie spekulować na jej temat. Pojawiły się opinie o tym, że winne są dumpingowe dostawy energii elektrycznej z Federacji Rosyjskiej, niestabilność Odnawialnych Źródeł Energii albo atak zimy w Europie lawinowo zwiększający zapotrzebowanie. Ten ostatni czynnik może mieć ewentualnie znaczenie, bo zmusiła japońskie TEPCO do działań podobnych do podjętych przez operatorów europejskich. Firma znana z katastrofy elektrowni jądrowej w Fukushimie jest operatorem sieci przesyłowej na Wyspach Kwitnącej Wiśni i wezwała szóstego stycznia firmy elektroenergetyczne do zwiększenia produkcji energii elektrycznej w celu udzielenia odpowiedzi na skokowy wzrost zapotrzebowania na nią oraz paliwa wskutek rekordowych mrozów w Azji. Sytuację pogarszają niedobory LNG, z którego w istotnej części jest wytwarzana energia w Japonii pozbawionej własnych surowców energetycznych.
Akurat w styczniu rusza przetarg Polskich Sieci Elektroenergetycznych na interwencyjną redukcję poboru. Swoją drogą tłumaczowi, który spolszczył DSR w ten sposób należy się nagroda. Oferty można składać od 28 stycznia. – Operator przypomina, że usługę Interwencyjnej Redukcji Poboru może świadczyć każdy odbiorca przyłączony do sieci elektroenergetycznej, który został pozytywnie zweryfikowany przez operatora systemu, do którego jest przyłączony (proces certyfikacji technicznej Obiektów Redukcji, dalej: ORed) oraz posiada aktywny certyfikat ORed – informują PSE. Atak zimy pokazuje, że warto skorzystać z takiej możliwości i można na niej zarobić.
Elastyczność rynku gazu dzięki dywersyfikacji
Ostra zima w Azji winduje zapotrzebowanie na gaz skroplony. BiznesAlert.pl informował o rekordzie cenowym, którego nie boi się PGNiG stawiające na elastyczność portfolio umów gazowych z Amerykanami.
S&P Global Platts informował siódmego stycznia o rekordzie ceny LNG w Azji sięgającym 20,7 dolara za mmBtu w indeksie Japan Korea Marker prowadzonym przez tę agencję. Agencja Bloomberg opisała jak uderzenie zimy w Chinach przekłada się na skokowy wzrost cen gazu skroplonego w tym kraju w wyniku podwyżki zapotrzebowania na gaz potrzebny do ogrzewania gospodarstw domowych. Temperatura w Pekinie sięgnęła na początku stycznia minus 19,6 stopni Celsjusza sięgając minimum od 1966 roku. Z tego względu cena LNG na rynku krajowym została prawie podwojona i sięgnęła 8600 juanów za tonę. To poziom nienotowany od lutego 2018 roku, kiedy rząd chiński podjął decyzję o zwrocie od węgla ku gazowi, zwiększając zapotrzebowanie na błękitne paliwo. Jednak ekstremalne warunki pogodowe przekładają się także na wzrost cen LNG w inny sposób. Spowodowały zatory dostaw tego paliwa w terminalu LNG Qingdao ze względu na dużą wietrzność utrudniającą zawijanie do portu.
Rekordowe ceny w Azji nie oznaczają, że Polacy importujący coraz więcej gazu skroplonego muszą się martwić. Po pierwsze, ekstremalne warunki pogodowe oddziałują na rynek krótkoterminowo. Ceny JKM w dostawach marcowych wynoszą już poniżej 9 dolarów za mmBtu. Zmiana pogody może doprowadzić do obniżki cen LNG, a warto także zaznaczyć, że być może wpłynie na nie ewentualne spowolnienie gospodarcze na Zachodzie wywołane trzecią falą koronawirusa. Po drugie, ceny azjatyckie nie przekładają się bezpośrednio na wyższe ceny LNG w Europie. Megawatogodzina gazu na giełdzie spotowej TTF kosztowała 11 stycznia 20,353 euro, czyli około 182 euro za 1000 m sześc. To więcej od niżu cenowego sięgającego w 2020 roku nawet 100 dolarów, ale wciąż ponad trzy razy mniej niż ponad 600 dolarów za 1000 m sześc. notowane w Azji.
Po trzecie, Polacy zagwarantowali sobie elastyczność kontraktów na dostawy gazu skroplonego, która pozwala im reagować na zmiany na rynku. – Grupa Kapitałowa PGNiG buduje portfel zakupowy LNG kierując się zasadą dywersyfikacji dostawców, kierunków dostaw oraz długości kontraktów. Optymalizacja portfela ma charakter ciągły i pozwala realizować import LNG w sposób najbardziej efektywny ekonomicznie a zarazem gwarantujący bezpieczeństwo dostaw – przekonuje biuro prasowe PGNiG w komentarzu dla BiznesAlert.pl. – W związku z tym, że część kontraktów na import LNG znajdujących się w portfelu PGNiG zawarta została w formule FOB, będziemy potrzebować mocy transportowych – dodaje.
To dlatego PGNiG poinformowało w listopadzie o wynajęciu tankowców LNG na potrzeby dostaw tego paliwa z USA na rynki światowe. Wyczarterowane gazowce posłużą do obrotu skroplonym gazem ziemnym zakontraktowanym u amerykańskich producentów. Dwa nowoczesne zbiornikowce wejdą do użytku w 2023 roku. Dostawą i obsługą statków zajmie się wyłoniona w przetargu norweska firma Knutsen OAS Shipping.
PGNiG wylicza, że obecnie w jego portfelu importowym wolumen kontraktów na amerykańskie LNG wynosi ok. 9,3 mld m sześc. rocznie po regazyfikacji. Około 7 mld m sześc. pochodzić będzie z kontraktów zawartych w formule handlowej FOB, według której to PGNiG odpowiedzialne jest za załadunek LNG u dostawcy, transport i rozładunek w porcie docelowym. – Firma potrzebuje więc odpowiednich mocy transportowych, ale zyskuje elastyczność. Ładunek może skierować do Polski lub – w przypadku sprzedaży na rynku – do innego terminalu importowego LNG na świecie – tłumaczy PGNiG.
Warto podkreślić, że PGNiG nie rozpoczęło jeszcze dostaw do Azji. Wspomniane kontrakty FOB będą realizowane po zakończeniu kontraktu jamalskiego z rosyjskim Gazpromem w październiku 2022 roku. Pozwolą balansować portfolio od 2023 roku, kiedy wzrośnie także wolumen dostaw Delivery ex ship, które zrzucają odpowiedzialność za ładunek na Amerykanów w umowie z Cheniere z 2019 roku. Na jej mocy dostawy mają wynosić w latach 2019-2022: ok. 0,73 mld m sześc. gazu po regazyfikacji łącznie w całym okresie i w latach 2023-2042: ok. 39 mld m sześc. gazu po regazyfikacji łącznie w całym okresie, tj. ok. 1,95 mld m3 gazu po regazyfikacji rocznie.
Oznacza to, że dostawy LNG z USA ruszą większym strumieniem dopiero po 2023 roku. Nie zmienia to faktu, że wyższe ceny gazu skroplonego na świecie przekładają się na mniejszą konkurencyjność innych kontraktów na to paliwo, jak kontrakt katarski. Jednak w celu zrównoważenia ich wyższej ceny Polacy mogą sięgnąć po dostawy gazociągowe z giełdy europejskiej lub Rosji. W ten sposób dywersyfikacja źródeł dostaw gazu przekłada się na większą elastyczność i mniejszą wrażliwość na zmiany rynkowe.
Jakóbik: Trump się zdekonspirował. Zdradził, ile może kosztować LNG z USA (FELIETON)
Elastyczność popłaca
Atak zimy pokazuje, że na rynku energii i gazu dochodzi nieraz do wydarzeń epizodycznych o istotnym wpływie na ceny. Zabezpieczeniem przed nimi jest jak największa elastyczność, która jest możliwa na rynku energii dzięki sprawnemu zarządzaniu zapotrzebowaniem, a także rezerwom mocy, a na rynku gazu dzięki dywersyfikacji pozwalającej zmieniać dostawcę w zależności od warunków cenowych na poszczególnych rynkach. Poczynania Polskich Sieci Elektroenergetycznych i PGNiG pokazują, że polskie rynki tych mediów znajdują się w niezłej sytuacji i zjawiska ekstremalne nie są im straszne, bo przezorny jest zawsze ubezpieczony.