Kuffel: Kryzys korozji i inne lekcje francuskiego atomu dla Polski

15 maja 2023, 07:25 Atom

Francja jest uzależniona od taniej, niezawodnej energii elektrycznej, która jest jednym z ważnych elementów jej dobrobytu. Większe inwestycje w OZE są raczej uzupełnieniem niż rdzeniem systemu energetycznego, który zapewnia atom. Uważam, że Polska jest w podobnej sytuacji, chociaż nasz rynek energetyczny stoi przed innymi wyzwaniami – pisze Magdalena Kuffel, współpracowniczka BiznesAlert.pl. Odnosi się także do tzw. kryzysu korozji trapiącego francuski sektor jądrowy.

Od początku bieżącego roku, Francja publicznie dyskutuje nad przyszłością lokalnej energetyki jądrowej. Heksagon, jak często nazywają swój kraj Francuzi, jest największym producentem energii jądrowej w Europie, która pokrywa około 70 procent krajowego zapotrzebowania. Jej niski koszt produkcji jest istotnym elementem francuskiej gospodarki już od lat 70-tych, dzięki któremu francuskie produkty i usługi są konkurencyjnie na europejskim rynku. 

Ostatnia dekada nie jest jednak najłatwiejszą dla sektora „atomowego”. Począwszy od problemów z japońskim reaktorem Fukushima, duża grupa obywateli, również w Europie, zaczęła obawiać się konsekwencji wynikających z ewentualnej eksplozji elektrowni jądrowych, pamiętając następstwa związane z wybuchem jednostki w Czarnobylu. Dodatkowo, oliwy do ognia dodawał fakt, że europejskie elektrownie zbliżały się do końca okresu użyteczności, co zostało wykorzystane przez wiele partii politycznych jako element kampanii elektoralnych (oczywiście pod płaszczykiem ochrony obywateli). Lifecycle reaktorów mogło zostać wydłużone (co w wielu wypadkach miało miejsce, dzięki pracom konserwacyjnym oraz wymianie komponentów), jednak techniczne zapewnienia o bezpieczeństwie operacji nie wywołują takiego społecznego zainteresowania jak deklaracje o ich wyłączeniu. To co pominięto w komunikacie społecznym to koszt – zarówno finansowy, społeczny jak i środowiskowy – takich decyzji. Energia nuklearna nie jest emisyjna, jest tania w produkcji nie będąc podmiotem wahań cen surowców, a co za tym idzie – jest niezawodna. Porównywalna niezawodność sieci, produkując z innych źródeł, jest dużo bardziej kosztowna a te koszty, czy tego chcemy czy nie, jest ostatecznie regulowany przez konsumentów.

Nad takim rachunkiem zastanawia się publicznie Francja. 

Już podczas wyborów prezydenckich w 2022 roku Macron ogłosił „renesans” francuskiego przemysłu nuklearnego za pomocą programu budowy aż 14 nowych reaktorów, argumentując, że pomogłoby to zakończyć zależność kraju od paliw kopalnych i uczynić Francję neutralną pod względem emisji dwutlenku węgla do 2050. Ponadto, Emmauel Macro zapowiedział, że będzie starał się przedłużyć żywotność wszystkich istniejących francuskich elektrowni jądrowych tam, gdzie będzie to bezpieczne.

Były to dość amibtne deklaracje, mając na uwadze skomplikowaną sytuację EDF, która boryka się z opóźnieniami i przekroczeniem budżetu w nowych elektrowniach jądrowych we Francji i Wielkiej Brytanii oraz problemami z korozją w niektórych starzejących się reaktorach. 

Mimo trudności, na początku roku CEO EDF-u zapowiedział, że firma dołoży wszelkich starań aby wypełnić prognozę produkcyjną na 2023, szacującą output na poziomie 300/330 TWh (+23 procent rok do roku; warto jednak pamiętać, że produkcja w 2022 była najniższa od 1988 roku przez tak zwany „kryzys korozji”). Ponadto, EDF zapowiedziało, że 2023 będzie rokiem, w którym zostanie nałożony dodatkowy nacisk na kontrole i naprawy w sześciu jednostkach, które nie zostały jeszcze skontrolowane w związku z problemem korozji (Belleville 1 i 2, Cattenom 2, Golfech 2, Nogent 1 i 2). 

Z jednej strony te deklaracje są ambitne i będą wymagały dużego wysiłku, zarówno technicznego, jak i finansowego, ale z drugiej strony można powiedzieć, że nie ma innego wyjścia.

Jak wskazano powyżej, Francja jest uzależniona od taniej, niezawodnej energii elektrycznej, która jest jednym z ważnych elementów jej dobrobytu. Większe inwestycje w OZE, choć zaplanowane w długoterminowej strategii energetycznej, są raczej uzupełnieniem niż rdzeniem systemu energetycznego, który zapewnia atom. Uważam, że Polska jest w podobnej sytuacji, chociaż nasz rynek energetyczny stoi przed innymi wyzwaniami. Polska gospodarka, podobnie jak francuska, opiera się na taniej energii (w naszym przypadku na węglu pozyskiwanym lokalnie i rosyjskim gazie). Szybka wymiana obu tych źródeł nie jest możliwa bez zmiany profilu produkcji kraju. Obecne przepisy emisyjne niejako zmuszają kraje do przyjrzenia się najbardziej „zielonym” opcjom, w które idealnie wpisuje się energetyka jądrowa. Polska wciąż ma niewykorzystane moce wytwórcze, jeśli chodzi o OZE (zwłaszcza jeśli chodzi o energetykę wiatrową), ale nie widzę alternatywy dla produkcji  zapewniającą baseload. Energia jądrowa byłaby w stanie zastąpić stare bloki węglowe oraz mało efektywne elektrownie gazowe.

Jedynym znakiem zapytania w całym równaniu mogą być konsekwencje finansowe ewentualnego poślizgu konstrukcji reaktorów. Dając przykład reaktora Flamanville 3: jego uruchomienie jest opóźnione o prawie 11 lat i kosztuje dodatkowe 10 mld euro (kiedy projekt reaktora Flamanville został po raz pierwszy ogłoszony w 2004 r. szacowany koszt konstrukcji był równy 3 mld euro i miał być oddany do użytku w 2012 roku), co przekłada się nie tylko na brakującą moc produkcyjną ale również na „CAPEX” firmy (która aktualnie jest w procesie nacjonalizacji). To, nad czym się zastanawiam to czy polska gospodarka jest w stanie poradzić sobie z tak ważnym ciosem finansowym, gdyby spotkały nas takie trudności jak w przypadku Flamanville 3.

Nie zmienia to jednak faktu, że decyzja o inwestycjach jądrowych w Polsce była, moim zdaniem, jedną z najlepszych, jakie można było podjąć. Nowa generacja reaktorów jest bardzo bezpieczna, a dzięki know-how firm zaangażowanych w ich budowę nie ulega wątpliwości, że zastosowana technologia jest najnowocześniejszą dostępną na rynku. Z pewnością pojawi się potrzeba opracowania procesu kontroli technicznej (podobnej do funkcjonowania francuskiego ASN) oraz zaangażowania instytucji rządowych na rynku energii (prawdopodobnie mechanizm podobny do francuskiego „mechanizmu Arenh”, na podstawie którego część produkcji sprzedawać konkurentom po korzystnej cenie). Na szczęście istnieje rynek, z którego można czerpać inspirację.

Putin chce demilitaryzacji Ukrainy i uznania aneksji Krymu