icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Atom na styk czy OZE na 1000 procent?

Kiedy od dekad jedni liczą na atom w Polsce, inni wierzą w energetykę napędzaną w stu procentach z pomocą OZE, jak Niemcy pragnący denuklearyzacji Europy. Czyja postawa jest bardziej racjonalna? Warto się nad tym zastanowić w dziesiątą rocznicę katastrofy w Fukushimie – zastanawia się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Definicja bezpieczeństwa energetycznego w PEP2040

Które źródło zapewni większe bezpieczeństwo energetyczne Polski? Warto zacząć od jego zdefiniowania.

Oto definicja z aktualnej strategii energetycznej pt. Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku (PEP2040): „Bezpieczeństwo energetyczne oznacza aktualne i przyszłe zaspokojenie potrzeb odbiorców na paliwa i energię w sposób technicznie i ekonomicznie uzasadniony, przy zachowaniu wymagań ochrony środowiska. Oznacza to obecne i perspektywiczne zagwarantowanie bezpieczeństwa dostaw surowców, wytwarzania, przesyłu i dystrybucji energii, czyli pełnego łańcucha energetycznego”.

Oto definicja z poprzedniej strategii PEP2030: „Bezpieczeństwo dostaw paliw i energii jest to zapewnienie stabilnych dostaw paliw i energii na poziomie gwarantującym zaspokojenie potrzeb krajowych i po akceptowalnych przez gospodarkę i społeczeństwo cenach, przy założeniu optymalnego wykorzystania krajowych zasobów surowców energetycznych oraz poprzez dywersyfikację źródeł i kierunków dostaw ropy naftowej, paliw ciekłych i gazowych”.

Widać ewolucję podejścia do bezpieczeństwa energetycznego w Polsce. Trzy cele do pogodzenia w ramach polityki energetycznej pozostają te same: opłacalność ekonomiczna, ochrona środowiska i bezpieczeństwo dostaw. Pojawiają się jednak nowe szczegóły. Zaspokajanie potrzeb odbiorców ma być uzasadnione technicznie. To przytyk w stronę Odnawialnych Źródeł Energii, które produkują energię w zależności od pogody i przez te ograniczenia techniczne muszą być zabezpieczane innymi źródłami: energetyką konwencjonalną lub atomem. Z kolei bezpieczeństwo dostaw jest definiowane szerzej, w kontekście całego łańcucha energetycznego. To także odniesienie do nowych realiów, w których Krajowy System Elektroenergetyczny stoi przed wyzwaniem integracji OZE z istniejącymi elektrowniami (wytwarzanie), sieciami przesyłowymi i dystrybucyjnymi.

Atom bez wad?

Polska energetyka jądrowa może pozwolić Polsce udzielić odpowiedź na trylemat bezpieczeństwa energetycznego widoczny w powyższych definicjach. Program Polskiej Energetyki Jądrowej przekonuje, że atom zaspokoi zapotrzebowanie na energię w sposób technicznie i ekonomicznie uzasadniony. Technologia dużych bloków jądrowych nie jest nowa, jest znana i wykorzystywana na całym świecie. Autorzy polskiego planu budowy atomu obliczyli także, że będzie dawała energię najtańszą z punktu widzenia całego systemu. Dostawy będą bezpieczne z punktu widzenia pełnego łańcucha energetycznego, bo technologia ma pochodzić od partnera niskiego ryzyka politycznego (dlatego nie z Chin lub Rosji), a paliwo jądrowe jest kupowane w Europie przez agencję EURATOM. Atom ma także pozwolić na skuteczniejszą ochronę środowiska, zapewniając skokowy spadek emisji CO2 w latach trzydziestych XXI wieku.

Czy zatem atom nie ma wad? Ktokolwiek stawia taką tezę, jest bezkrytycznym zwolennikiem tej technologii. Energetyka jądrowa w Europie notuje chroniczne opóźnienia budowy i przekroczenia budżetu. Nasz program jądrowy jest zaplanowany „na styk”, bo pierwszy reaktor ma powstać w 2033 roku, za 12 lat. Tymczasem przeciętny czas przygotowania do budowy, które już ruszyło jest szacowany na dwa lata, a konstrukcja reaktora i przygotowanie go do pracy może zająć dekadę. Plan Polski jest więc ambitny, szczególnie w kontekście dekad dyskusji o tym czy w ogóle należy budować atom.

Nie oznacza to jednak, że docelowy plan zwolenników OZE jest bardziej realistyczny. Przykładem może być dogmatyczna postawa ministerstwa środowiska Niemiec, które zapowiada stworzenie sojuszu przeciwko energetyce jądrowej w Europie oraz walkę z atomem poza granicami tego kraju po tym, jak zrezygnuje on z tego źródła energii w 2022 roku. Warto zastanowić się czy postulowany cel 100 procent OZE w miksie energetycznym jest bardziej realistyczny od planu atomowego Polski i innych krajów polegających na energetyce jądrowej. Minister środowiska Svenja Schulze uznała, że teza o przydatności atomu z punktu widzenia globalnej polityki klimatycznej to „mit” a przyszłość należy do energetyki odnawialnej. Jednakże Odnawialne Źródła Energii nie pozwalają obecnie na skokowy spadek emisji CO2 i mogą do niego doprowadzić dopiero za kilkanaście, kilkadziesiąt lat, pod warunkiem, że powstanie technologia magazynowania energii, na którą liczą Niemcy.

– Odnawialne Źródła Energii zrekompensowały wycofanie się z energetyki jądrowej, a emisje znacznie spadły dopiero od czasu, gdy ceny uprawnień EU ETS zaczęły znacznie rosnąć. Gdyby elektrownie jądrowe pozostały w sieci w 2011 roku, a odnawialne źródła energii były dalej rozbudowywane w tym samym czasie, wytwarzanie energii z węgla, a tym samym emisje CO2, spadłyby szybciej – stwierdza niemiecki think tank Agora Energiewende związany z resortem klimatu w Berlinie. Należy rozumieć tę informację, że zamiana węgla na gaz przy jednoczesnym odejściu od atomu dała spadek emisji CO2, bo błękitny płomyk jest o jedną trzecią mniej emisyjny od czarnej bryłki, ale bez energetyki jądrowej nie udało się dokonać w Niemczech skokowego spadku emisji, na który liczą Polacy dzięki atomowi.

Oznacza to, że wymarzony miks 100 procent OZE postulowany przez część przeciwników atomu na czele z Niemcami jest na razie niemożliwy do zrealizowania. Te źródła pozostają zabezpieczone energetyką konwencjonalną, a ruch antyatomowy opóźnia redukcję emisji CO2 w tym kraju. Istotna zmiana nastąpi dopiero po sięgnięciu po Świętego Graala energetyki, którym mają się stać magazyny energii lub wodoru pozwalająca zabezpieczać OZE bez emisji. Te technologie nie zostały jednak rozwinięte, dlatego Niemcy promują ich wsparcie na poziomie europejskim. Nie można jednak jednoznacznie określić daty, kiedy będą możliwe do wykorzystania. Agora Energiewende szacuje, że mogą stać się opłacalne w latach trzydziestych, czyli akurat wtedy, kiedy mógłby ruszać pierwszy reaktor jądrowy w Polsce dający ten sam efekt. Warto przy tym dodać, że spadek emisji CO2 z energetyki ma także znaczenie dla jej opłacalności ekonomicznej ważnej z punktu widzenia definicji bezpieczeństwa energetycznego, o czym alarmuje raport agencji Fitch. Ostrzega, że jeśli polska energetyka nie zmniejszy emisyjności, będzie przegrywać z importem energii. Co ciekawe, ten import w dużej mierze może pochodzić z Niemiec projektujących moce OZE ponad potrzeby (na 1000 procent?), a zatem skazane na eksport. Moc OZE u naszych zachodnich sąsiadów sięgnęła w 2020 roku 124 GW, a zapotrzebowanie krajowe jest szacowane przez regulatora Bundesnetzagentur na około 53 GW.

Porozmawiamy w latach trzydziestych

Czyj plan jest zatem bardziej racjonalny? Polska chce wykorzystać istniejącą technologię i uzyskać efekt w latach trzydziestych. Wyzwaniem będzie terminarz i budżet programu oraz powolny proces decyzyjny w Warszawie. Warto jednak nadmienić, że są dostawcy technologii potrafiący pracować w czasie i budżecie wyznaczonym przez zleceniodawcę. Niemcy zamierzają rozwijać preferowane OZE, nawet kosztem wolniejszego spadku emisji CO2, bo liczą na to, że technologie zabezpieczające jak magazyny energii i wodór pozwolą zrealizować ich cel w latach trzydziestych. Wcześniej jednak spowalniają spadek emisji CO2 w celu promocji swych technologii odnawialnych rodząc podejrzenia o to, że nie chodzi im o ochronę środowiska ale biznes, szczególnie w odniesieniu do projektowania wspólnych regulacji europejskich. Natomiast przewymiarowanie OZE w Niemczech połączone z ewentualną porażką programu jądrowego w Polsce może skończyć się scenariuszem, w którym Polska po dekadach uporawszy się z problemem zależności od importu gazu z Rosji, uzależni się od importu energii z Niemiec, o ile ich polityka klimatyczna nie skończy opalana gazem z Nord Stream 2, jeśli marzenia o 100 procent OZE się nie spełnią.

Jakóbik: Gra o wodór. Nowy rozdział polityki energetycznej Polski i stary trylemat

Kiedy od dekad jedni liczą na atom w Polsce, inni wierzą w energetykę napędzaną w stu procentach z pomocą OZE, jak Niemcy pragnący denuklearyzacji Europy. Czyja postawa jest bardziej racjonalna? Warto się nad tym zastanowić w dziesiątą rocznicę katastrofy w Fukushimie – zastanawia się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Definicja bezpieczeństwa energetycznego w PEP2040

Które źródło zapewni większe bezpieczeństwo energetyczne Polski? Warto zacząć od jego zdefiniowania.

Oto definicja z aktualnej strategii energetycznej pt. Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku (PEP2040): „Bezpieczeństwo energetyczne oznacza aktualne i przyszłe zaspokojenie potrzeb odbiorców na paliwa i energię w sposób technicznie i ekonomicznie uzasadniony, przy zachowaniu wymagań ochrony środowiska. Oznacza to obecne i perspektywiczne zagwarantowanie bezpieczeństwa dostaw surowców, wytwarzania, przesyłu i dystrybucji energii, czyli pełnego łańcucha energetycznego”.

Oto definicja z poprzedniej strategii PEP2030: „Bezpieczeństwo dostaw paliw i energii jest to zapewnienie stabilnych dostaw paliw i energii na poziomie gwarantującym zaspokojenie potrzeb krajowych i po akceptowalnych przez gospodarkę i społeczeństwo cenach, przy założeniu optymalnego wykorzystania krajowych zasobów surowców energetycznych oraz poprzez dywersyfikację źródeł i kierunków dostaw ropy naftowej, paliw ciekłych i gazowych”.

Widać ewolucję podejścia do bezpieczeństwa energetycznego w Polsce. Trzy cele do pogodzenia w ramach polityki energetycznej pozostają te same: opłacalność ekonomiczna, ochrona środowiska i bezpieczeństwo dostaw. Pojawiają się jednak nowe szczegóły. Zaspokajanie potrzeb odbiorców ma być uzasadnione technicznie. To przytyk w stronę Odnawialnych Źródeł Energii, które produkują energię w zależności od pogody i przez te ograniczenia techniczne muszą być zabezpieczane innymi źródłami: energetyką konwencjonalną lub atomem. Z kolei bezpieczeństwo dostaw jest definiowane szerzej, w kontekście całego łańcucha energetycznego. To także odniesienie do nowych realiów, w których Krajowy System Elektroenergetyczny stoi przed wyzwaniem integracji OZE z istniejącymi elektrowniami (wytwarzanie), sieciami przesyłowymi i dystrybucyjnymi.

Atom bez wad?

Polska energetyka jądrowa może pozwolić Polsce udzielić odpowiedź na trylemat bezpieczeństwa energetycznego widoczny w powyższych definicjach. Program Polskiej Energetyki Jądrowej przekonuje, że atom zaspokoi zapotrzebowanie na energię w sposób technicznie i ekonomicznie uzasadniony. Technologia dużych bloków jądrowych nie jest nowa, jest znana i wykorzystywana na całym świecie. Autorzy polskiego planu budowy atomu obliczyli także, że będzie dawała energię najtańszą z punktu widzenia całego systemu. Dostawy będą bezpieczne z punktu widzenia pełnego łańcucha energetycznego, bo technologia ma pochodzić od partnera niskiego ryzyka politycznego (dlatego nie z Chin lub Rosji), a paliwo jądrowe jest kupowane w Europie przez agencję EURATOM. Atom ma także pozwolić na skuteczniejszą ochronę środowiska, zapewniając skokowy spadek emisji CO2 w latach trzydziestych XXI wieku.

Czy zatem atom nie ma wad? Ktokolwiek stawia taką tezę, jest bezkrytycznym zwolennikiem tej technologii. Energetyka jądrowa w Europie notuje chroniczne opóźnienia budowy i przekroczenia budżetu. Nasz program jądrowy jest zaplanowany „na styk”, bo pierwszy reaktor ma powstać w 2033 roku, za 12 lat. Tymczasem przeciętny czas przygotowania do budowy, które już ruszyło jest szacowany na dwa lata, a konstrukcja reaktora i przygotowanie go do pracy może zająć dekadę. Plan Polski jest więc ambitny, szczególnie w kontekście dekad dyskusji o tym czy w ogóle należy budować atom.

Nie oznacza to jednak, że docelowy plan zwolenników OZE jest bardziej realistyczny. Przykładem może być dogmatyczna postawa ministerstwa środowiska Niemiec, które zapowiada stworzenie sojuszu przeciwko energetyce jądrowej w Europie oraz walkę z atomem poza granicami tego kraju po tym, jak zrezygnuje on z tego źródła energii w 2022 roku. Warto zastanowić się czy postulowany cel 100 procent OZE w miksie energetycznym jest bardziej realistyczny od planu atomowego Polski i innych krajów polegających na energetyce jądrowej. Minister środowiska Svenja Schulze uznała, że teza o przydatności atomu z punktu widzenia globalnej polityki klimatycznej to „mit” a przyszłość należy do energetyki odnawialnej. Jednakże Odnawialne Źródła Energii nie pozwalają obecnie na skokowy spadek emisji CO2 i mogą do niego doprowadzić dopiero za kilkanaście, kilkadziesiąt lat, pod warunkiem, że powstanie technologia magazynowania energii, na którą liczą Niemcy.

– Odnawialne Źródła Energii zrekompensowały wycofanie się z energetyki jądrowej, a emisje znacznie spadły dopiero od czasu, gdy ceny uprawnień EU ETS zaczęły znacznie rosnąć. Gdyby elektrownie jądrowe pozostały w sieci w 2011 roku, a odnawialne źródła energii były dalej rozbudowywane w tym samym czasie, wytwarzanie energii z węgla, a tym samym emisje CO2, spadłyby szybciej – stwierdza niemiecki think tank Agora Energiewende związany z resortem klimatu w Berlinie. Należy rozumieć tę informację, że zamiana węgla na gaz przy jednoczesnym odejściu od atomu dała spadek emisji CO2, bo błękitny płomyk jest o jedną trzecią mniej emisyjny od czarnej bryłki, ale bez energetyki jądrowej nie udało się dokonać w Niemczech skokowego spadku emisji, na który liczą Polacy dzięki atomowi.

Oznacza to, że wymarzony miks 100 procent OZE postulowany przez część przeciwników atomu na czele z Niemcami jest na razie niemożliwy do zrealizowania. Te źródła pozostają zabezpieczone energetyką konwencjonalną, a ruch antyatomowy opóźnia redukcję emisji CO2 w tym kraju. Istotna zmiana nastąpi dopiero po sięgnięciu po Świętego Graala energetyki, którym mają się stać magazyny energii lub wodoru pozwalająca zabezpieczać OZE bez emisji. Te technologie nie zostały jednak rozwinięte, dlatego Niemcy promują ich wsparcie na poziomie europejskim. Nie można jednak jednoznacznie określić daty, kiedy będą możliwe do wykorzystania. Agora Energiewende szacuje, że mogą stać się opłacalne w latach trzydziestych, czyli akurat wtedy, kiedy mógłby ruszać pierwszy reaktor jądrowy w Polsce dający ten sam efekt. Warto przy tym dodać, że spadek emisji CO2 z energetyki ma także znaczenie dla jej opłacalności ekonomicznej ważnej z punktu widzenia definicji bezpieczeństwa energetycznego, o czym alarmuje raport agencji Fitch. Ostrzega, że jeśli polska energetyka nie zmniejszy emisyjności, będzie przegrywać z importem energii. Co ciekawe, ten import w dużej mierze może pochodzić z Niemiec projektujących moce OZE ponad potrzeby (na 1000 procent?), a zatem skazane na eksport. Moc OZE u naszych zachodnich sąsiadów sięgnęła w 2020 roku 124 GW, a zapotrzebowanie krajowe jest szacowane przez regulatora Bundesnetzagentur na około 53 GW.

Porozmawiamy w latach trzydziestych

Czyj plan jest zatem bardziej racjonalny? Polska chce wykorzystać istniejącą technologię i uzyskać efekt w latach trzydziestych. Wyzwaniem będzie terminarz i budżet programu oraz powolny proces decyzyjny w Warszawie. Warto jednak nadmienić, że są dostawcy technologii potrafiący pracować w czasie i budżecie wyznaczonym przez zleceniodawcę. Niemcy zamierzają rozwijać preferowane OZE, nawet kosztem wolniejszego spadku emisji CO2, bo liczą na to, że technologie zabezpieczające jak magazyny energii i wodór pozwolą zrealizować ich cel w latach trzydziestych. Wcześniej jednak spowalniają spadek emisji CO2 w celu promocji swych technologii odnawialnych rodząc podejrzenia o to, że nie chodzi im o ochronę środowiska ale biznes, szczególnie w odniesieniu do projektowania wspólnych regulacji europejskich. Natomiast przewymiarowanie OZE w Niemczech połączone z ewentualną porażką programu jądrowego w Polsce może skończyć się scenariuszem, w którym Polska po dekadach uporawszy się z problemem zależności od importu gazu z Rosji, uzależni się od importu energii z Niemiec, o ile ich polityka klimatyczna nie skończy opalana gazem z Nord Stream 2, jeśli marzenia o 100 procent OZE się nie spełnią.

Jakóbik: Gra o wodór. Nowy rozdział polityki energetycznej Polski i stary trylemat

Najnowsze artykuły