151 – tyle rakiet i dronów wystrzelonych zostało w piątek z terytorium Federacji Rosyjskiej w kierunku Ukrainy. Ponad 90 zestrzeliła obrona przeciwlotnicza naszego wschodniego sąsiada, ale ok. 50 spadło, głównie na infrastrukturę krytyczną. Moskwa poszła w swoje własne ślady z czasów Sowietów podczas drugiej wojny swiatowej i uszkodziła Dnieprzańską Elektrownię Wodną w Zaporożu. Kijów zapewnia, że tym razem nie ma ryzyka przerwania tamy, ale produkcja została wstrzymana. Piątkowy atak to zemsta za regularne ataki ukraińskich dronów na rosyjskie rafinerie – pisze Karolina Baca-Pogorzelska w BiznesAlert.pl.
„Tego Putin na pewno nie zrobi” skończyło się dla mnie w ubiegłym roku, gdy moskiewscy terroryści wysadzili tamę w Nowej Kachowce, w co mało kto wierzył. Teraz uderzyli w zaporoską zaporę na Dnieprze i nie zdziwię się, gdy będą próbowali (a zresztą robią to, tylko na szczęście bezskutecznie) uderzyć w tamę kijowską. Tyle, że stolica ma niemal pancerną obronę przeciwlotniczą, co pokazały czwartkowe ataki na Kijów, gdzie zestrzelone zostały wszystkie wrogie drony Szahid, a było ich 31 (odłamki niestety spadły w mieście raniąc 13 osób, ale bilans mógł być o wiele gorszy).
Zaporoska elektrownia wodna nie pracuje, a odpowiada za pokrycie ok. 10 proc. krajowego zapotrzebowania na energię elektryczną. Uszkodzenia niestety są poważne i siłownia szybko nie wróci do produkcji. To nie jedyny problem energetyczny Ukrainy, ponieważ zniszczone zostały również jednostki wytwórcze i elementy infrastruktury przesyłowej w wielu innych miejscach – to m.in. obwody charkowski, sumski, chmielnicki, lwowski czy winnicki. To był największy od miesięcy atak z powietrza na Ukrainę, w tym na infrastrukturę krytyczną. Poprzedniej zimy sytuacja wyglądała o wiele gorzej, ale od tamtego czasu jednak wzmocniona została obrona przeciwlotnicza, choć do jej ideału jeszcze bardzo, bardzo daleko.
Skąd ta wściekłość Rosji akurat teraz, poza tym, że od ponad dwóch lat nie może dać sobie rady z wielokrotnie mniejszą od niej Ukrainą, której szczerze nienawidzi? Skończyły się tzw. wybory na tzw. prezydenta, które (nieoczekiwanie, oczywiście) wygrał Władimir Putin. A skoro „wygrał”, to znów pręży muskuły. To raz. Dwa – Ukraińcy od początku roku z dużym powodzeniem gnębią infrastrukturę krytyczną wroga, co ten w końcu zaczyna odczuwać. Już w lutym eksperci szacowali, że kilkadziesiąt trafień w cel zmniejszyło zdolności produkcyjne rosyjskiego sektora paliwowego o jakieś 10 proc. Po marcowych uderzeniach, a miesiąc się jeszcze nie skończył, mówi się już o 12 procentach. W ubiegły weekend potwierdzone zostały ataki na aż trzy na rafinerie w rejonie Samary i jedną w Kraju Krasnodarskim. Według „Ukraińskiej Prawdy” w ostatnich dniach było ich w sumie 12. W związku z tymi działaniami Rosja traci zdolności produkcyjne, a co za tym idzie – traci też pieniądze, bo działania Ukraińców zmuszą ją do ograniczania eksportu paliw. I tu chyba dochodzimy do sedna sprawy. Jak zauważył na portalu X (dawny Twitter) analityk Filip Dąb-Mirowski zmasowany atak z powietrza zbiegł się w czasie z ważną publikacją „Financial Times”. Dąb-Mirowski napisał, że Amerykanie nakładają presję na Kijów, aby ten przestał ostrzeliwać rafinerie w Rosji, ponieważ wpływa to na wzrost cen ropy na świecie. „Waszyngton po raz kolejny wiąże Ukrainie ręce mimo że ataki te odniosły spektakularny sukces. Pytanie, czy Kijów posłucha, skoro na razie żadna amerykańska pomoc nie płynie, a prezydent Biden i jego otoczenie postawili wszystko na zapewnienie, że blokadę w Kongresie uda się przełamać?” – pisze analityk (należy jednak zaznaczyć, że informacje Financial Times są nieoficjalne i niepotwierdzone – przyp. red.).
https://twitter.com/FilippDM/status/1771067922556842225?t=Oh6BG2ed4useGObFDyGNcA&s=03
Rosjanie jednak ukraiński „dronopad” wzięli sobie do serca, skoro kilka dni temu zaangażowali do ochrony swoich rafinerii systemy przeciwlotnicze, o czym oficjalnie poinformowało rosyjskie Ministerstwo Energetyki. Zasugerowano, że pod uwagę brane są zestawy Pancyr (artyleryjsko – rakietowe). To niewątpliwie pomoże w ochronie rafinerii, ale czy Ukraińcy nie znajdą sposobu na znalezienie właściwych celów? Ich cierpliwość na kaprysy Zachodu też jest ograniczona. I choć wiedzą, że muszą zaciskać zęby, bo bez pomocy reszty świata sami sobie nie poradzą, to z drugiej strony postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i działać, skoro tak zwany świat zabrania im strzelania swoją bronią po terytorium wroga – wroga, który od ponad dwóch lat strzela po całej Ukrainie po kilkadziesiąt razy dziennie gdzie chce i jak chce.
Rosyjskie straty związane z atakami na rafinerie, które skutkują zazwyczaj czasowym wyłączeniem zakładu, to 600 tysięcy baryłek ropy rafinowanej dziennie, a także 200 tysięcy baryłek destylatów – to szacunki firmy Gunvor zajmującej się handlem towarami energetycznymi. JP Morgan z kolei ubytek ropy szacuje nawet na 900 tysięcy baryłek dziennie. Zakładając cenę baryłki ropy Ural na obecnym poziomie ok. 73 dolarów, to w przypadku szacunków Gunvora mówimy o niemal 44 mln dolarów, a w przypadku szacunków JP Morgan o niemal 66 mln dolarów. W obu przypadkach to sumy dzienne. Dla porównania ta ostatnia suma odpowiada wartości ponad 200 dronów Szahid nękających Ukrainę albo wartości 5 rakiet typu Ch-101 (jeden i drugi typ pocisków był użyty w piątkowym ataku na naszego wschodniego sąsiada).
Skoro sankcje nie do końca przynoszą wymierne efekty, a biznesy świata zachodniego z Rosją wcale się nie skończyły, nie należy się dziwić, że w miarę możliwości Ukraina bierze sprawy w swoje ręce. Niech świadczy o tym także ostatnia informacja, iż ukraińska zbrojeniówka ruszyła z produkcją rakiet o zasięgu ponad 640 km, a tak przynajmniej twierdzi „The Washington Post”.