icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Baca-Pogorzelska: Import węgla wyhamował, ale co dalej?

5,25 mln ton – tyle węgla kamiennego z zagranicy według danych Eurostatu wjechało do Polski w pierwszym półroczu 2020 roku. Czego należy się spodziewać w drugim półroczu 2020 roku? – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Magiczna granica

Import węgla na początku roku znacząco wyhamował. Po pierwszych czterech miesiącach wynosił tylko 3,25 mln ton, co pozwalało myśleć, że w końcu nie przebije magicznej granicy 10 mln ton i pozostanie jednocyfrowy. Już w maju i czerwcu do naszego kraju trafiło milion ton surowca każdego miesiąca. To niewiele mniej niż w ubiegłym roku o tej samej porze, gdy w maju i czerwcu przyjechało odpowiednio 1,15 i 1,17 mln ton. W rekordowym 2018 roku (wtedy do Polski zostało sprowadzone niemal 20 mln ton czarnego złota) w tych miesiącach przyjeżdżało po 1,5 mln ton. W pierwszym półroczu 2018 roku import sięgnął 8,7 mln ton, a dynamika wzrostów była wyższa w drugim półroczu. W roku ubiegłym wolumen importu w pierwszym półroczu wyniósł 8,04 mln ton, a wzrosty w drugim półroczu będą już niższe.

Najwięcej węgla w pierwszym półroczu, bo 3,51 mln ton, przyjechało z Rosji. To ok. 67 procent udziału w całym imporcie (udział ten utrzymuje się od dawna na mniej więcej tym właśnie poziomie).

Czego należy się spodziewać po drugim półroczu 2020 roku jeśli chodzi o import węgla? Trudno pokusić się o wiarygodne prognozy, nie tylko ze względu na pandemię koronawirusa. Biorąc pod uwagę gigantyczne zapasy węgla krajowego, bardzo ciepły wrzesień i początek października opóźniające sezon grzewczy sytuacja może sprawić, że bilans na koniec roku może być zaskakujący. Powód? Na zwałach polskich kopalń zalega około osiem milionów ton węgla, na placach elektrowni węglowych drugie tyle. Kilka mln ton w zapasie ma także ciepłownictwo, które tak chętnie korzysta z importu, bo w Polsce brakuje niskosiarkowego węgla, który jest pożądany w ciepłowniach krajowych.

Mimo rządowych zapowiedzi ograniczania importu przez spółki państwowe (nie ma jak im tego zakazać), te wciąż kupują zagraniczny węgiel. Ostatnio pisaliśmy o statku z węglem z Kolumbii dostarczonym dla PGE Paliwa w ramach realizowanego kontraktu przejętego wraz z polskimi aktywami francuskiego EDF. Polska Grupa Energetyczna chce sprzedać spółkę paliwową, zdejmując z siebie łatkę importera, ale na razie nie ma decyzji co do kupującego (kilka miesięcy temu pisaliśmy, że może to być państwowy Węglokoks).

Jutro ruszają kolejne rozmowy z górnikami na Śląsku

5,25 mln ton – tyle węgla kamiennego z zagranicy według danych Eurostatu wjechało do Polski w pierwszym półroczu 2020 roku. Czego należy się spodziewać w drugim półroczu 2020 roku? – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Magiczna granica

Import węgla na początku roku znacząco wyhamował. Po pierwszych czterech miesiącach wynosił tylko 3,25 mln ton, co pozwalało myśleć, że w końcu nie przebije magicznej granicy 10 mln ton i pozostanie jednocyfrowy. Już w maju i czerwcu do naszego kraju trafiło milion ton surowca każdego miesiąca. To niewiele mniej niż w ubiegłym roku o tej samej porze, gdy w maju i czerwcu przyjechało odpowiednio 1,15 i 1,17 mln ton. W rekordowym 2018 roku (wtedy do Polski zostało sprowadzone niemal 20 mln ton czarnego złota) w tych miesiącach przyjeżdżało po 1,5 mln ton. W pierwszym półroczu 2018 roku import sięgnął 8,7 mln ton, a dynamika wzrostów była wyższa w drugim półroczu. W roku ubiegłym wolumen importu w pierwszym półroczu wyniósł 8,04 mln ton, a wzrosty w drugim półroczu będą już niższe.

Najwięcej węgla w pierwszym półroczu, bo 3,51 mln ton, przyjechało z Rosji. To ok. 67 procent udziału w całym imporcie (udział ten utrzymuje się od dawna na mniej więcej tym właśnie poziomie).

Czego należy się spodziewać po drugim półroczu 2020 roku jeśli chodzi o import węgla? Trudno pokusić się o wiarygodne prognozy, nie tylko ze względu na pandemię koronawirusa. Biorąc pod uwagę gigantyczne zapasy węgla krajowego, bardzo ciepły wrzesień i początek października opóźniające sezon grzewczy sytuacja może sprawić, że bilans na koniec roku może być zaskakujący. Powód? Na zwałach polskich kopalń zalega około osiem milionów ton węgla, na placach elektrowni węglowych drugie tyle. Kilka mln ton w zapasie ma także ciepłownictwo, które tak chętnie korzysta z importu, bo w Polsce brakuje niskosiarkowego węgla, który jest pożądany w ciepłowniach krajowych.

Mimo rządowych zapowiedzi ograniczania importu przez spółki państwowe (nie ma jak im tego zakazać), te wciąż kupują zagraniczny węgiel. Ostatnio pisaliśmy o statku z węglem z Kolumbii dostarczonym dla PGE Paliwa w ramach realizowanego kontraktu przejętego wraz z polskimi aktywami francuskiego EDF. Polska Grupa Energetyczna chce sprzedać spółkę paliwową, zdejmując z siebie łatkę importera, ale na razie nie ma decyzji co do kupującego (kilka miesięcy temu pisaliśmy, że może to być państwowy Węglokoks).

Jutro ruszają kolejne rozmowy z górnikami na Śląsku

Najnowsze artykuły