– Raport Greenpeace oparty na doniesieniach z Danii wywołał obawy o bezpieczeństwo dostaw gazu do Polski. To kolejny argument za maksymalnym zapełnieniem gazociągu Baltic Pipe nowymi kontraktami – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Greenpeace opisał problemy z odnową wydobycia gazu na duńskim złożu Tyra, które miało być źródłem dostaw w ramach kontraktu PGNiG-Orsted, rozpoczynającym się formalnie od pierwszego stycznia 2022 roku, który oprócz wydobycia własnego Polaków, umów z Lotosem oraz Aker BP miał dać Polsce gaz spoza Rosji dostarczony przez gazociąg Baltic Pipe. Ten gazociąg ma osiągnąć przepustowość 3 mld m sześc. w październiku i 10 mld m sześc. w Nowym Roku. W przeszłości sugerowałem, że należy maksymalnie zakontraktować jego przepustowość opłaconą przez PGNiG u operatora Gaz-System, czyli około 8 mld m sześc.
Problemy Orsted z pozyskaniem gazu ze złoża Tyra wynikające z opóźnienia wydobycia przez operatora Total sygnalizowanego przez niego w listopadzie 2020 roku miały przesunąć rozpoczęcie dostaw do połowy 2023 roku. Nowe informacje przytoczone przez Greenpeace każą liczyć raczej na koniec przyszłego roku. Orsted przypomina, że w umowie zostało uwzględnione takie opóźnienie. – Umowa między Orsted a PGNiG Supply and Trading uwzględnia możliwość pojawienia się takiego opóźnienia – podała duńska spółka w komentarzu dla BiznesAlert.pl. To oznacza, że Duńczycy mogą nie zastąpić wolumenu Tyra innym źródłem, tylko przesuną realizację umowy do czasu udrożnienia złoża.
– Ogłoszone kilka dni temu kolejne opóźnienie, tym razem na koniec 2023 roku, i tak nie ma znaczenia z punktu widzenia zapewnienia dostaw gazu do Polski w nadchodzącym sezonie grzewczym – skomentowało PGNiG w odpowiedzi na tekst Newsweeka ostrzegającego przed niedoborem gazu w Polsce przez problemy złoża Tyra. Resort klimatu informował BiznesAlert.pl, że zapotrzebowanie na gaz w Polsce ma w 2022 roku spaść o 17 procent, czyli z 20 do około 16-17 mld m sześc. rocznie. Wydobycie krajowe zapewnia 4 mld m sześc. rocznie, Baltic Pipe 3 mld m sześc., rocznie, czyli jedną czwartą z tego w ostatnim kwartale 2022 roku (około 750 mln m sześc.). Dostawy LNG zakontraktowane pod korek powinny dać 6,3 mld m sześc. Razem wychodzi około 14 mld m sześc. Magazyny gazu mieszczą około 3 mld m sześc. i pozwolą uzupełnić ten niedobór wraz z zakupami z giełdy (pod warunkiem dostępności gazu ograniczonej przez działania Gazpromu) oraz nowymi kontraktami Baltic Pipe, gdyby ruszyły jeszcze w 2022 roku. W 2023 roku należy liczyć dodatkowo dostawy z kontraktu z Lotosem, czyli około miliarda m sześc. rocznie i nie wiadomo ile z Aker BP, bo wolumen nie został ujawniony, ale można założyć, że około miliarda.
Baltic Pipe można jeszcze dodatkowo zapełnić gazem. Nieoficjalnie można usłyszeć, że PGNiG miało wiosną na stole umowy z Shellem oraz Totalem obecnymi na szelfie norweskim na łącznie prawie 2 mld m sześc. rocznie. Teraz będzie mogło je sfinalizować tak, aby wykorzystanie przepustowości Baltic Pipe w 2023 roku sięgnęło 6-7 mld m sześc. rocznie. Być może kolejne akwizycje na szelfie norweskim pozwolą dodatkowo zwiększyć tę ilość o zwiększone wydobycie własne, bo PGNiG liczy na wzrost z 3 do 4 mld m sześc. rocznie. Nie wiadomo jednak jak szybko będzie to możliwe. – Na podstawie danych na temat posiadanych zasobów i planowanych inwestycji w rozwój wydobycia, spodziewamy się, że w perspektywie kilku lat, wolumen tego wydobycia wzrośnie do 4 mld m sześc. gazu rocznie – informuje PGNiG. To razem oznacza, że Polska powinna mieć gaz na styk dzięki zapasom. Należy zatem liczyć się z tym, że konieczność utrzymania bezpieczeństwa dostaw do gospodarstw domowych na którymś etapie każe wprowadzić stopnie zasilania w przemyśle, a co za tym idzie ograniczenie dostaw paliwa do tego sektora. Oznacza to, że zasadne jest wprowadzenie ograniczenia zużycia gazu w sezonie grzewczym w celu oszczędzania zasobów zgodnie z rekomendacją Komisji Europejskiej. Będzie nas do tego zachęcać rekordowa cena, która spowodowała spadek konsumpcji przytoczony przez ministerstwo klimatu.
Źródła BiznesAlert.pl w rządzie zadawały przed rewelacjami Greenpeace pytanie retoryczne o to, po co Baltic Pipe dodatkowe umowy na dostawy gazu jeszcze w tym roku, skoro do jego zakończenia będzie mogło nim płynąć tylko 3 mld m sześc. rocznie a magazyny w Polsce są prawie pełne i nie byłoby wiadomo co zrobić z nadwyżką. To jednak kolejny obszar, w którym dywersyfikacja, czyli zróżnicowany portfel, ma znaczenie. Od przybytku tego rodzaju w dobie kryzysu energetycznego głowa nie boli, a maksymalna kontraktacja jest zasadna między innymi ze względu na różne zagrożenia losowe, jak problemy Orsted. Polscy negocjatorzy będą finalizować nowe kontrakty norweskie w dobie rekordowych cen, które wiosną 2022 roku sięgały 100 euro za MWh na giełdzie TTF i wydawały się wysokie, ale teraz są już dwa razy wyższe. Oznacza to, że nowe umowy – na przykład z Shellem czy Totalem, a może jeszcze innym podmiotem – powinny zapewnić bezpieczeństwo dostaw, ale wyższym kosztem, który płaci cała Europa przez zależność od rosyjskiego Gazpromu celowo podsycającego kryzys.
Jakóbik: Deeskalacja przez eskalację, czyli zalać Baltic Pipe do pełna (ANALIZA)