Najważniejsze informacje dla biznesu

Rosjanie grają na zwłokę przy stole negocjacyjnym. Ukraina jest pod ścianą

Rosja gra na zwłokę, podbijając stawkę. Administracja Donalda Trumpa ryzykuje pchnięcie Ukrainy w przepaść, nie uzyskując od Kremla żadnych realnych ustępstw. To niebezpieczna ścieżka – ocenił w rozmowie z Biznes Alertem dr Witold Sokała, wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.


Negocjacje amerykańsko-rosyjskie w Rijadzie zakończyły się skromnymi ustaleniami: moratorium na ataki na infrastrukturę energetyczną i zasadami żeglugi na Morzu Czarnym.

Dla administracji Donalda Trumpa to okazja do ogłoszenia sukcesu – w USA już słychać pochwały za „pragmatyczne podejście” prezydenta. Tyle, że jak wskazują eksperci za fasadą tego wizerunkowego zwycięstwa kryje się ponura rzeczywistość: Ukraina została postawiona pod ścianą, a Rosja nie ustąpiła ani o krok. Kijów zgodził się na pewne ustępstwa, jak zakaz ataków na cele energetyczne, ale nie otrzymał w zamian żadnych wiążących gwarancji bezpieczeństwa.

To jednostronna gra. Ukraina oddaje, Rosja bierze – piszą zagraniczne media po negocjacjach pokojowych w Rijadzie.

Rosja podbija stawkę

Kreml nie zadowala się połowicznymi ustaleniami. W Rijadzie Moskwa jasno dała do zrozumienia, że dalsze kroki – w tym przestrzeganie jakichkolwiek porozumień – zależą od USA.

Lista żądań rośnie: zniesienie sankcji na sektor rolny, ułatwienia w imporcie technologii, odblokowanie rynków dla rosyjskiego gazu. Pojawiły się nawet sygnały o możliwej reaktywacji Nord Streamu, co miałoby się odbyć przy współpracy z Amerykanami. To nie tylko ekonomiczne postulaty – to polityczna bomba. Włączenie rosyjskich banków do systemu SWIFT, o co Moskwa znów zabiega, rozwiązałoby problem płatności międzynarodowych, kluczowy dla jej gospodarki (w 2024 roku straty z tego tytułu sięgnęły 20 miliardów dolarów).

– Rosja warunkuje wejście w życie porozumień dotyczących Morza Czarnego kolejnymi działaniami USA i podbija w ten sposób swoją cenę. Żąda mianowicie, aby to Amerykanie spowodowali poluzowanie istotnych sankcji, w tym finansowych, a także ułatwili import technologii i maszyn do Rosji. Na razie dotyczy to – teoretycznie – rynku rolnego, ale nietrudno się domyślić, że w razie względnie łatwego sukcesu Kreml chętnie pójdzie dalej – powiedział w rozmowie z redakcją Biznes Alert dr Witold Sokała, wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

Ekspert dodał, że wisienką na torcie byłoby odblokowanie dostępu do atrakcyjnych rynków zbytu dla rosyjskiego gazu.

– Sugestie o możliwej współpracy Rosjan i Amerykanów przy reaktywacji Nord Streamu nie są przypadkowe, a także ponowne włączenie rosyjskich banków do systemu SWIFT. Dziś to kłopoty z obsługą płatności międzynarodowych są jednym z najpoważniejszych kłopotów rosyjskiej gospodarki. Z rosyjskiego punktu widzenia istnieje spora szansa jeszcze mocniejszego skłócenia Waszyngtonu z jego naturalnymi przecież partnerami z G7 i europejskimi krajami NATO – wskazał Sokała.

Rosja testuje granice – i to nie tylko Trumpa. Jeśli USA zaczną ustępować, mogą narazić się na konflikt z Europą i G7. Nord Stream pozostaje symbolem sporów w NATO – jego powrót byłby ciosem dla jedności sojuszu, zwłaszcza wobec sprzeciwu Polski czy krajów bałtyckich. „Rosja chce skłócić Zachód, a Trump może nieświadomie jej w tym pomóc” – zauważają zagraniczni obserwatorzy na łamach Politico.

Rosja gra na zwłokę, podbijając stawkę. Administracja Trumpa ryzykuje pchnięcie Ukrainy w przepaść, nie uzyskując od Kremla żadnych realnych ustępstw. To niebezpieczna ścieżka – bez presji na Moskwę negocjacje będą jałowe – powiedział Sokała.

Gra na czas. Kreml czeka, Zachód się miota

Jeśli Stany Zjednoczone nie zmienią podejścia, negocjacje w Rijadzie mogą okazać się nie tylko jałowe, ale i niebezpieczne. Rosja, grając na zwłokę, nie tylko wzmacnia swoją pozycję negocjacyjną, ale też przygotowuje grunt pod dalszą eskalację – tym razem na własnych zasadach.

Brak realnej presji ze strony Waszyngtonu na Kreml, w połączeniu z naciskiem na Ukrainę, tworzy sytuację, w której Kijów jest coraz bardziej osamotniony, a Moskwa czuje się bezkarna. To nie jest już tylko kwestia braku pokoju przed Wielkanocą – to ryzyko, że konflikt wejdzie w nową, bardziej destabilizującą fazę.

Rosja ma powody do optymizmu. Jej gospodarka, mimo sankcji, radzi sobie lepiej, niż przewidywano – wzrost o 2,8 procent w 2024 roku (Rosstat) to sygnał, że Putin może pozwolić sobie na długą grę. W międzyczasie na froncie ukraińskim Moskwa utrzymuje przewagę w zasobach, a zima 2025 roku – z potencjalnymi przerwami w dostawach energii na Ukrainie – może dodatkowo osłabić Kijów. „Rosja nie musi się spieszyć, bo każdy dzień bez przełomu to dla niej zysk” – wskazują dziennikarze Politico. W Rijadzie Kreml pokazał, że potrafi windować żądania, nie oferując nic w zamian.

Tymczasem administracja Trumpa wydaje się tkwić w pułapce własnego PR-u. Chwaląc „trudne rozmowy” i „pragmatyzm”, Biały Dom nie dostrzega, że ustępstwa wobec Rosji – nawet te połowiczne – mogą wywołać efekt domina. Na przykład zgoda na poluzowanie sankcji w sektorze rolnym, pozornie niewinna, otwiera drzwi do dalszych żądań, jak odblokowanie technologii czy gazu.

– Administracja Trumpa odniosła pewien sukces wizerunkowy, istotny głównie „na użytek wewnętrzny”: chwilowo da się pokazywać amerykańskiemu wyborcy, że sprawy idą naprzód, a geniusz prezydenta działa, bo jednak udało się jakieś wstępne porozumienia wypracować. Ale problem polega na tym, że ceną za to jest zepchnięcie Ukrainy już bardzo blisko ściany, bez uzyskania czegokolwiek istotnego od strony rosyjskiej – ocenił dr Sokała,.

Niektóre dzisiejsze wypowiedzi Donalda Trumpa wskazują, że on sam lub ktoś wpływowy w jego otoczeniu zaczyna jednak „czytać” tę rosyjską grę. Ale to wciąż mało – i trudno się spodziewać jakiegoś nagłego otrzeźwienia, które skutkowałoby zmianą dotychczasowej strategii. Jeśli zaś to nie nastąpi, szanse na porozumienie pokojowe przed Wielkanocą są bliskie zeru. Rosja bowiem będzie nadal grać na czas i zwodzić, zaś Amerykanie – miotać się pomiędzy kolejnymi warunkami Kremla a rzeczywistością, bo na Ukrainie mogą wymusić bardzo wiele ustępstw, ale na G7 i Europie już nie – dodał ekspert.

Europa, zwłaszcza kraje takie jak Polska czy Litwa, już sygnalizuje niepokój – w Warszawie pojawiły się ostrzeżenia, że jakiekolwiek ustępstwa wobec Moskwy bez konsultacji z NATO mogą podważyć zaufanie do USA jako lidera sojuszu. Jeśli Trump pójdzie dalej tą drogą, konflikt w relacjach transatlantyckich może stać się równie groźny jak ten na Ukrainie.

Bez otrzeźwienia w Waszyngtonie Rosja będzie dyktować tempo. Ukraina jest bliska granicy wytrzymałości, a Kreml wykorzysta każdy błąd Zachodu, by eskalować chaos – militarnie lub politycznie – powiedział ekspert.

Co gorsza, brak jednolitej strategii Zachodu daje Rosji pole do manewru nie tylko w Europie, ale i na innych frontach. W Syrii czy Afryce Moskwa już teraz zwiększa wpływy, korzystając z rozproszenia uwagi USA i G7. Jeśli negocjacje w Rijadzie staną się symbolem słabości Zachodu, Putin może zdecydować się na bardziej agresywne kroki – czy to na Ukrainie, czy w regionie Morza Czarnego, gdzie żegluga pozostaje punktem spornym. Na horyzoncie majaczy też widmo kryzysu energetycznego w Europie, gdyby Rosja zaczęła używać gazu jako broni w odpowiedzi na brak ustępstw.

Rozmawiał Mateusz Gibała

Profesor Zbigniew Lewicki: Trump konsekwentnie realizuje swój plan

Rosja gra na zwłokę, podbijając stawkę. Administracja Donalda Trumpa ryzykuje pchnięcie Ukrainy w przepaść, nie uzyskując od Kremla żadnych realnych ustępstw. To niebezpieczna ścieżka – ocenił w rozmowie z Biznes Alertem dr Witold Sokała, wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.


Negocjacje amerykańsko-rosyjskie w Rijadzie zakończyły się skromnymi ustaleniami: moratorium na ataki na infrastrukturę energetyczną i zasadami żeglugi na Morzu Czarnym.

Dla administracji Donalda Trumpa to okazja do ogłoszenia sukcesu – w USA już słychać pochwały za „pragmatyczne podejście” prezydenta. Tyle, że jak wskazują eksperci za fasadą tego wizerunkowego zwycięstwa kryje się ponura rzeczywistość: Ukraina została postawiona pod ścianą, a Rosja nie ustąpiła ani o krok. Kijów zgodził się na pewne ustępstwa, jak zakaz ataków na cele energetyczne, ale nie otrzymał w zamian żadnych wiążących gwarancji bezpieczeństwa.

To jednostronna gra. Ukraina oddaje, Rosja bierze – piszą zagraniczne media po negocjacjach pokojowych w Rijadzie.

Rosja podbija stawkę

Kreml nie zadowala się połowicznymi ustaleniami. W Rijadzie Moskwa jasno dała do zrozumienia, że dalsze kroki – w tym przestrzeganie jakichkolwiek porozumień – zależą od USA.

Lista żądań rośnie: zniesienie sankcji na sektor rolny, ułatwienia w imporcie technologii, odblokowanie rynków dla rosyjskiego gazu. Pojawiły się nawet sygnały o możliwej reaktywacji Nord Streamu, co miałoby się odbyć przy współpracy z Amerykanami. To nie tylko ekonomiczne postulaty – to polityczna bomba. Włączenie rosyjskich banków do systemu SWIFT, o co Moskwa znów zabiega, rozwiązałoby problem płatności międzynarodowych, kluczowy dla jej gospodarki (w 2024 roku straty z tego tytułu sięgnęły 20 miliardów dolarów).

– Rosja warunkuje wejście w życie porozumień dotyczących Morza Czarnego kolejnymi działaniami USA i podbija w ten sposób swoją cenę. Żąda mianowicie, aby to Amerykanie spowodowali poluzowanie istotnych sankcji, w tym finansowych, a także ułatwili import technologii i maszyn do Rosji. Na razie dotyczy to – teoretycznie – rynku rolnego, ale nietrudno się domyślić, że w razie względnie łatwego sukcesu Kreml chętnie pójdzie dalej – powiedział w rozmowie z redakcją Biznes Alert dr Witold Sokała, wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

Ekspert dodał, że wisienką na torcie byłoby odblokowanie dostępu do atrakcyjnych rynków zbytu dla rosyjskiego gazu.

– Sugestie o możliwej współpracy Rosjan i Amerykanów przy reaktywacji Nord Streamu nie są przypadkowe, a także ponowne włączenie rosyjskich banków do systemu SWIFT. Dziś to kłopoty z obsługą płatności międzynarodowych są jednym z najpoważniejszych kłopotów rosyjskiej gospodarki. Z rosyjskiego punktu widzenia istnieje spora szansa jeszcze mocniejszego skłócenia Waszyngtonu z jego naturalnymi przecież partnerami z G7 i europejskimi krajami NATO – wskazał Sokała.

Rosja testuje granice – i to nie tylko Trumpa. Jeśli USA zaczną ustępować, mogą narazić się na konflikt z Europą i G7. Nord Stream pozostaje symbolem sporów w NATO – jego powrót byłby ciosem dla jedności sojuszu, zwłaszcza wobec sprzeciwu Polski czy krajów bałtyckich. „Rosja chce skłócić Zachód, a Trump może nieświadomie jej w tym pomóc” – zauważają zagraniczni obserwatorzy na łamach Politico.

Rosja gra na zwłokę, podbijając stawkę. Administracja Trumpa ryzykuje pchnięcie Ukrainy w przepaść, nie uzyskując od Kremla żadnych realnych ustępstw. To niebezpieczna ścieżka – bez presji na Moskwę negocjacje będą jałowe – powiedział Sokała.

Gra na czas. Kreml czeka, Zachód się miota

Jeśli Stany Zjednoczone nie zmienią podejścia, negocjacje w Rijadzie mogą okazać się nie tylko jałowe, ale i niebezpieczne. Rosja, grając na zwłokę, nie tylko wzmacnia swoją pozycję negocjacyjną, ale też przygotowuje grunt pod dalszą eskalację – tym razem na własnych zasadach.

Brak realnej presji ze strony Waszyngtonu na Kreml, w połączeniu z naciskiem na Ukrainę, tworzy sytuację, w której Kijów jest coraz bardziej osamotniony, a Moskwa czuje się bezkarna. To nie jest już tylko kwestia braku pokoju przed Wielkanocą – to ryzyko, że konflikt wejdzie w nową, bardziej destabilizującą fazę.

Rosja ma powody do optymizmu. Jej gospodarka, mimo sankcji, radzi sobie lepiej, niż przewidywano – wzrost o 2,8 procent w 2024 roku (Rosstat) to sygnał, że Putin może pozwolić sobie na długą grę. W międzyczasie na froncie ukraińskim Moskwa utrzymuje przewagę w zasobach, a zima 2025 roku – z potencjalnymi przerwami w dostawach energii na Ukrainie – może dodatkowo osłabić Kijów. „Rosja nie musi się spieszyć, bo każdy dzień bez przełomu to dla niej zysk” – wskazują dziennikarze Politico. W Rijadzie Kreml pokazał, że potrafi windować żądania, nie oferując nic w zamian.

Tymczasem administracja Trumpa wydaje się tkwić w pułapce własnego PR-u. Chwaląc „trudne rozmowy” i „pragmatyzm”, Biały Dom nie dostrzega, że ustępstwa wobec Rosji – nawet te połowiczne – mogą wywołać efekt domina. Na przykład zgoda na poluzowanie sankcji w sektorze rolnym, pozornie niewinna, otwiera drzwi do dalszych żądań, jak odblokowanie technologii czy gazu.

– Administracja Trumpa odniosła pewien sukces wizerunkowy, istotny głównie „na użytek wewnętrzny”: chwilowo da się pokazywać amerykańskiemu wyborcy, że sprawy idą naprzód, a geniusz prezydenta działa, bo jednak udało się jakieś wstępne porozumienia wypracować. Ale problem polega na tym, że ceną za to jest zepchnięcie Ukrainy już bardzo blisko ściany, bez uzyskania czegokolwiek istotnego od strony rosyjskiej – ocenił dr Sokała,.

Niektóre dzisiejsze wypowiedzi Donalda Trumpa wskazują, że on sam lub ktoś wpływowy w jego otoczeniu zaczyna jednak „czytać” tę rosyjską grę. Ale to wciąż mało – i trudno się spodziewać jakiegoś nagłego otrzeźwienia, które skutkowałoby zmianą dotychczasowej strategii. Jeśli zaś to nie nastąpi, szanse na porozumienie pokojowe przed Wielkanocą są bliskie zeru. Rosja bowiem będzie nadal grać na czas i zwodzić, zaś Amerykanie – miotać się pomiędzy kolejnymi warunkami Kremla a rzeczywistością, bo na Ukrainie mogą wymusić bardzo wiele ustępstw, ale na G7 i Europie już nie – dodał ekspert.

Europa, zwłaszcza kraje takie jak Polska czy Litwa, już sygnalizuje niepokój – w Warszawie pojawiły się ostrzeżenia, że jakiekolwiek ustępstwa wobec Moskwy bez konsultacji z NATO mogą podważyć zaufanie do USA jako lidera sojuszu. Jeśli Trump pójdzie dalej tą drogą, konflikt w relacjach transatlantyckich może stać się równie groźny jak ten na Ukrainie.

Bez otrzeźwienia w Waszyngtonie Rosja będzie dyktować tempo. Ukraina jest bliska granicy wytrzymałości, a Kreml wykorzysta każdy błąd Zachodu, by eskalować chaos – militarnie lub politycznie – powiedział ekspert.

Co gorsza, brak jednolitej strategii Zachodu daje Rosji pole do manewru nie tylko w Europie, ale i na innych frontach. W Syrii czy Afryce Moskwa już teraz zwiększa wpływy, korzystając z rozproszenia uwagi USA i G7. Jeśli negocjacje w Rijadzie staną się symbolem słabości Zachodu, Putin może zdecydować się na bardziej agresywne kroki – czy to na Ukrainie, czy w regionie Morza Czarnego, gdzie żegluga pozostaje punktem spornym. Na horyzoncie majaczy też widmo kryzysu energetycznego w Europie, gdyby Rosja zaczęła używać gazu jako broni w odpowiedzi na brak ustępstw.

Rozmawiał Mateusz Gibała

Profesor Zbigniew Lewicki: Trump konsekwentnie realizuje swój plan

Najnowsze artykuły