– Obecnie Gazprom podkreśla, że wszystkie dostawy wynikające ze zobowiązań koncernu są realizowane – mamy znaczący wzrost cen, ale nie kryzys dostaw. Problemy dostaw zimą nie są niestety wykluczone – mówi analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) Bartosz Bieliszczuk w komentarzu dla BiznesAlert.pl.
Dostawy gazu z Rosji do Europy
– Analitycy i traderzy śledzący europejski rynek energetyczny zastanawiają się nad przyczynami obniżenia dostaw gazu Gazpromu do Europy – już doprowadziło to do rekordowo wysokich cen surowca. Jeszcze niedawno przedstawiciele koncernu sugerowali, że dostawy wzrosną po oddaniu Nord Stream 2 do użytku, a Władimir Putin, że jeśli Ukraina chce utrzymać tranzyt rosyjskiego gazu musi prowadzić bardziej ugodową politykę wobec Rosji. Wypowiedzi takie jasno wskazywały, że tego typu manipulacje na rynku gazowym są możliwe. Jednocześnie niedawno miała miejsce eksplozja w zakładach Gazpromu na Jamale, która bezpośrednio ograniczyła przesył gazu. Pojawiają się również spekulacje, że Gazprom może mieć problemy z wydobyciem na niektórych złożach, lub że wynikają one z inspekcji technicznych – powiedział Bartosz Bieliszczuk.
– Niezależnie od przyczyny, warto zwrócić uwagę na szerszy kontekst polityczny. Ewentualne zakłócenie dostaw – szczególnie do Europy Środkowo-Wschodniej – pod pretekstem problemów technicznych (lub wręcz bez żadnego wyjaśnienia) to coś, co Gazprom mógłby zrobić, biorąc pod uwagę wiele lat nadużyć rynkowych koncernu. Jeśli Gazprom będzie w przyszłości szantażował któreś z państw, to sekwencja zdarzeń może wyglądać właśnie tak: publiczna deklaracja Putina (groźba/żądanie określonych ustępstw), a kilka tygodni/miesięcy później „awaria” techniczna – stwierdził ekspert.
– Warto w tym kontekście wspomnieć o niedawnej deklaracji amerykańsko-niemieckiej dotyczącej Nord Stream 2 (de facto: porozumienie o odstąpieniu USA od sankcji). Niemcy zobowiązały się, że w przyszłości przeciwstawią się ew. wykorzystaniu dostaw energii do celów politycznych przez Rosję. Rodzi to pytanie, czy jeżeli będziemy mieć do czynienia z podobną sytuacją i silnymi przesłankami, że w grę wchodzą nie kwestie techniczne, ale polityczne, to czy władze Niemiec będą w stanie odpowiedzieć. Obecnie Gazprom podkreśla, że wszystkie dostawy wynikające ze zobowiązań koncernu są realizowane – mamy znaczący wzrost cen, ale nie kryzys dostaw. Problemy dostaw zimą nie są niestety wykluczone – magazyny gazu w Europie, które obecnie są zapełnione w ok. 60 procentach, a rok-dwa lata temu było to 80-90 procent. Nie wiadomo też jak będzie wyglądała sytuacja po ukończeniu Nord Stream 2. Jeśli w nadchodzących tygodniach zostanie on ukończony, a następnie uruchomiony, niewykluczone, że dostawy wzrosną – zaznaczył.
– Unijne rozporządzenie SOS chroni najbardziej wrażliwych odbiorców przed przerwami w dostawach, nie chroni jednak odbiorców przemysłowych: jeśli w kraju A dostawy do gospodarstw domowych są zakłócone, to sąsiedni kraj B ma obowiązek przekierować do nich gaz przeznaczony dla swojego przemysłu. Warto pamiętać jak mocno przemysł niemiecki prze do finalizacji Nord Stream 2 i jak forsuje współpracę energetyczną z Rosją. Dla tych kręgów ukończenie Nord Stream 2 jest priorytetem. Dodatkowym problemem mogą być braki w fizycznej infrastrukturze: ew. problemy w dostawach mogą być niestety realnym „stress testem” europejskiego systemu gazowego, pokazującym jaką lekcje mamy do odrobienia. Warto również pamiętać, że wszystkie te kwestie uderzają w wizerunek Gazpromu. Nawet jeśli problemy z dostawami mają podłoże tylko i wyłącznie techniczne, to uderzą w wizerunek koncernu, który zawsze przedstawia się jako wiarygodny dostawca, mogący zagwarantować elastyczne dostawy gazu. Argumenty te były także używane na rzecz uzasadnienia Nord Stream 2 – powiedział Bieliszczuk.
Opracował Michał Perzyński