– Polski terminal LNG zostanie rozbudowany o trzeci zbiornik i nowe funkcjonalności. Jeżeli nie uda się Baltic Pipe, powstanie pływający terminal LNG. Te projekty składające się na Bramę Północną są zagrożeniem dla pozycji dotychczasowego dominatora w regionie, czyli Gazpromu, co ten już sam przyznaje. W międzyczasie chce renegocjować cenę z PGNiG – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Jedenastego grudnia odbędzie się konferencja pt.: „Liberalizacja rynku gazu w Polsce a bezpieczeństwo energetyczne 2017” pod patronatem BiznesAlert.pl. Odbywa się ona w decydującym momencie dla projektu Bramy Północnej. Gazociąg z Polski, przez Danię do Norwegii, czyli Baltic Pipe albo Korytarz Norweski, czeka na ostateczną decyzję inwestycyjną. Niedawno zapadła decyzja o budowie trzeciego zbiornika w terminalu LNG w Świnoujściu.
Trzeci termos zwiększy elastyczność
W kwietniu 2017 roku zapadła decyzja o rozbudowie terminalu im. Lecha Kaczyńskiego. Po zakończeniu prac jego moce regazyfikacyjne wzrosną z 5 do 7,5 mld m sześc. dzięki zwiększeniu ilości regazyfikatorów SCV (tzw. grzałek). To jednak nie wszystko. Spółka dostrzega duży potencjał skroplonego gazu ziemnego wykorzystanego jako paliwo – chce rozwijać usługi załadunku LNG i bunkrowania statków, a także bezpośrednio dostarczać skroplony gaz ziemny do klientów z wykorzystaniem logistyki samochodowej i kolejowej. Gaz-System zdecydował się na budowę drugiego stanowiska statkowego. To szansa na przeładunek bez kolizji z odbiorem regularnych dostaw i rozwój bunkierki oraz dostaw małej skali na Bałtyku, czyli tzw. małego LNG. Spółka planuje także budowę bocznicy kolejowej, co otwiera perspektywę gazyfikacji kraju przy użyciu LNG, oraz budowę trzeciego zbiornika LNG. Rozważana jest budowa elektrociepłowni na terenie terminalu. Warto pamiętać, że Elektrownia Dolna Odra należąca do Polskiej Grupy Energetycznej ma zostać wzbogacona o blok gazowy. Powodem może być m.in. bliskość atrakcyjnego źródła gazu.
W ramach przygotowań do budowy trzeciego zbiornika Gaz-System poszukuje właściwej technologii. Pozwoli on na bardziej elastyczną pracę terminalu, bo pozwoli manipulować wolumenami zgromadzonymi w Świnoujściu, co poprawi jego rentowność. Przy magazynowaniu LNG zachodzi zjawisko odparowania, które zmusza do ponownego skraplania, a zatem poniesienia dodatkowych kosztów. Według szacunków z CNG-LNG.pl w czasie rejsu ubytek LNG wynosi do 0,25 procent objętości dziennie. Z tego powodu niezbędna jest odpowiednia izolacja termiczna. Istnieją różne rodzaje zbiorników – kuliste (norweskie), membranowe (francuskie), IHI (japońskie). Mogą występować zbiorniki stalowe bez obudowy ochronnej, stalowe z dodatkowym betonowym płaszczem ochronnym i z pełnym betonowym płaszczem. Zbiorniki w Świnoujściu wykorzystują tę ostatnią technologię. To zbiornik stalowy ukryty w pełnym zbiorniku z betonu, który działa niczym termos. Można zatem generalnie podzielić zbiorniki na membranowe i obetonowane. Pierwsze są izolowane sklejką. Te drugie są dodatkowo zabezpieczone warstwą niklu. Od tego zależy poziom odparowywania.
Co ciekawe, dwa istniejące zbiorniki mają pojemność po 160 tys. m sześc. Trzeci zbiornik może według deklaracji Gaz-System mieć do 220 tys. m sześc. Instalacja mogłaby być gotowa w 2021-22 roku. Gaz-System rozważa współpracę technologiczną przy trzecim zbiorniku m.in. z firmami australijskimi, które przez doświadczenie w tym zakresie zostały zaproszone na listopadową konferencję w Warszawie. Także w kwietniu tego roku ILF Consulting Engineers Polska podpisał z Gaz-System umowę obejmującą przygotowanie studium wykonalności wraz z pracami przygotowawczymi dla terminalu pływającego typu FSRU (Floating Storage Regasification Unit). Byłby to obiekt podobny do stacjonującego w litewskiej Kłajpedzie. To statek ze zbiornikami LNG na pokładzie, który umożliwia regazyfikację. Plusem jest niski koszt i szybkie tempo realizacji tego rodzaju inwestycji, a minusem elastyczność mniejsza od naziemnego obiektu. Więcej na ten temat pisałem w analizie porównawczej FSRU na Litwie z polskim terminalem.
Do końca roku zarząd Gaz-System ma podjąć decyzję odnośnie rekomendacji dla zbiornika. Nie wiadomo na co się zdecyduje.
Plan B jest przygotowany
Inwestycja pozwoliłaby na dostarczenie do Polski od 4,1 do 8,2 mld m sześc. skroplonego gazu ziemnego rocznie. Poza transportem skroplonego gazu, tankowiec umożliwiałby również przeładunek i bunkrowanie (tankowanie) statków napędzanych LNG. Wyniki studium miały zostać przedstawione w listopadzie. Statek do regazyfikacji mógłby stacjonować na przykład w Gdańsku. To lokalizacja w przeszłości brana pod uwagę przez PGNiG na instalację gazoportu. W pobliżu znajduje się magazyn gazu Kosakowo i gazociągi niezbędne do dostarczenia surowca do dalszych części kraju. Jednak zgodnie ze strategią Gaz-System do 2025 roku planem A pozostaje budowa Baltic Pipe. Być może z tego wynika fakt oszczędnej komunikacji spółki na temat planu B – czyli FSRU, który pomimo postępów norweskiego projektu jest przygotowywany. Polska jest przygotowana na różne możliwości i w razie problemów Baltic Pipe (planowane 10 mld m sześc. rocznie) będzie w stanie zwiększyć możliwość importu gazu spoza Rosji o 8,2 mld m sześc. na rok dzięki FSRU. Baltic Pipe ma być gotowy do października 2022 roku, a FSRU do pierwszej połowy 2021 roku. Nie jest więc tak, że Polacy stawiają na jedną kartę. Faktem jest jednak, że dostawy gazociągowe mogą być trwale konkurencyjne cenowo do dostaw w postaci skroplonej. Długoterminowe, atrakcyjne cenowo dostawy LNG byłyby możliwe po wynegocjowaniu innowacyjnej formuły cenowej, o którą zabiega polskie PGNiG.
LNG to realne zagrożenie dla Gazpromu
Nie należy deprecjonować tej możliwości. Znaczenie gazu skroplonego doceniają kolejne firmy w Europie. PGNiG podpisało umowę na do dziewięciu dostaw od brytyjskiej Centrici w okresie 2018-22. Austriackie OMV zaangażowane w projekt Nord Stream 2, pomimo oficjalnych deklaracji, że LNG nie może konkurować z dostawami z tego projektu, podpisało umowę z amerykańskim Cheniere Energy na dostawy gazu skroplonego o niejawnym terminie obowiązywania i wolumenie. Warto przypomnieć, że podobną umowę podpisał w sierpniu 2015 roku francuski EDF. Więcej na ten temat pisze Bartłomiej Sawicki z BiznesAlert.pl.
Warto także zwrócić uwagę na fakt, że japońska JERA rozważa współpracę przy handlu LNG z francuskim EDF. Może się zatem okazać, że w razie spadku zapotrzebowania na gaz skroplony na Wyspach Kwitnącej Wiśni, surowiec zamówiony przez Japończyków o wolumenie około 35 mln ton LNG rocznie (15 procent dostaw na świecie) może trafić do Europy, zwiększając podaż gazu skroplonego. Ze względu na to, że będzie to próba zdejmowania nadwyżki, możliwe będą kontrakty atrakcyjne cenowo dla kontynentalnych firm. Financial Times przypomina o potencjale Jery. Piętnaście procent dostaw LNG na świecie to ilość porównywalna skalą do całego wydobycia Arabii Saudyjskiej i Iraku w sektorze ropy.
Przez utrzymującą się nadpodaż na rynku gazu skroplonego należy się spodziewać rosnącej obecności tego rodzaju paliwa w Europie i kolejnych umów zagrażających pozycji rosyjskiego Gazpromu. Zagraża mu nawet LNG z Rosji. Nikołaj Kislenko, wicedyrektor departamentu rozwoju w Gazpromie przyznał, że każdy metr sześcienny gazu skroplonego dostarczanego do Europy oznacza utratę jednego metra dostaw przez gazociągi z Rosji. Mówił to w kontekście uruchomionego w grudniu 2017 roku projektu Yamal LNG, który ma zapewnić Novatekowi przepustowość od 5,5 obecnie do 16,5 mln ton LNG rocznie na eksport.
W rzeczywistości projekt nie jest tak wielkim zagrożeniem jak amerykańskie terminale, bo jest nakierowany na rynek azjatycki i będzie się opłacał bardziej od gazociągów w dostawach do Europy na odległość ponad 4000 km, czyli np. do Hiszpanii słabo skomunikowanej z pozostałą częścią kontynentu. We Francji ten gaz będzie musiał się zmierzyć z dostawami od Cheniere Energy wspomnianymi wyżej. Zdaniem Aleksieja Grywacza, wicedyrektora Narodowego Funduszu Bezpieczeństwa Energetycznego nawet rozwój dostaw LNG z Jamału do Europy Zachodniej może niebezpośrednio zagrozić dostawom gazociągowym. Ostatecznie ewentualny konflikt interesów Novatek-Gazprom może rozsądzić Kreml, który do tej pory opowiadał się po stronie gazociągowego monopolisty, czyli na niekorzyść operatora Yamal LNG. Warto także przypomnieć, że baza surowcowa Yamal LNG należy do Gazpromu, a prezydent Rosji Władimir Putin już podjął próby zainteresowania ofertą jamalskiego gazu skroplonego Arabii Saudyjskiej, która dzięki LNG mogłaby zmniejszyć zależność od ropy naftowej.
Jednak widoczna jest po stronie rosyjskiej rosnąca świadomość zagrożenia ze strony LNG z nierosyjskich źródeł. Chociaż nie przebija się ona do mediów przeznaczonych dla odbiorców na Zachodzie, to w dyskusjach spółek jej znaczenie rośnie. Należy zatem uznać terminal LNG w Świnoujściu oraz rozważany FSRU za pełnowartościowe narzędzia dywersyfikacji z punktu widzenia bezpieczeństwa, ale także możliwości arbitrażu cenowego.
Stępień: Polska nie chce gazu z Nord Stream 2. Za dekadę zbuduje własny hub (ROZMOWA)
Gazprom spuszcza z tonu czy sprawdza karty?
Jeśli chodzi o ceny, to ostatnio pojawił się pozytywny sygnał od rosyjskiego giganta. Gazprom chce renegocjować cenę dostaw dla PGNiG. W listopadzie otworzyło się okno negocjacyjne w ramach kontraktu jamalskiego. Z podobnym wnioskiem zwróciła się do Rosjan polska spółka. Odmawia negocjacji według wniosku Gazpromu zarzucając mu błędy formalne. Na ten temat pisałem krótko w sobotę 9 grudnia. Komentowałem ten temat również dla Polskiej Agencji Prasowej.