– Fundamentalna sytuacja na rynku ropy specjalnie się nie zmienia od dłuższego czasu. Mimo cięcia produkcji przez OPEC, na rynku wciąż występuje nadpodaż surowca, która generowana jest przez silną produkcję w USA oraz dyskusyjną zgodność krajów kartelu w ograniczeniu dostaw ropy – Łukasz Bugaj, analityk, Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska.
W praktyce główny ciężar ograniczenia produkcji wzięła na siebie Arabia Saudyjska, która będąc największym członkiem OPEC, wydatnie wpływa na statystyki całego kartelu, które tym samym są pozytywne na tle historycznej normy. Jednym z celów zmniejszenia podaży surowca miało być ograniczenie jego rezerw, a te w USA przez dłuższy okres czasu utrzymywały się na bardzo wysokim poziomie. Dopiero w tym tygodniu zanotowano ich spadek, co ustabilizowało ceny po dynamicznym spadku w minionym tygodniu.
Tymczasem jednak pojawiły się szacunkowe dane wskazujące, że dostawy ropy do Azji, czyli największego i najszybciej rosnącego rynku, są w tym miesiącu o 3 proc wyższe niż w grudniu, czyli jeszcze przed wejściem w życie porozumienia OPEC. Tym samym Azja pozostaje „zalana” ropą, gdzie ponad 30 supertankowców cumuje przy wybrzeżu w okolicach południowej Malezji i Singapuru, mimo że terminowa struktura cen ropy czyni operację jej przetrzymywania za nieopłacalną.
W konsekwencji OPEC jest coraz bardziej zmuszony do poważnego rozważania przedłużenia swojego porozumienie, na co zresztą w czwartek wskazała Arabia Saudyjska. Ceny ropy pozostają więc pod fundamentalną presją i utrzymują się poniżej psychologicznego poziomu 50 dolarów za baryłkę, który musi być przełamany, by myśleć o odreagowaniu wcześniejszych spadków.
Źródło: CIRE.PL