(Piotr Stępiński/Wojciech Jakóbik)
Paryskie porozumienie jest kulminacją wielu lat wysiłków Europy na rzecz powszechnego, wielostronnego porozumienia w sprawie zmian klimatu. Jest ono czymś więcej niż tylko porozumieniem. Umowa mówi także o dyplomacji, geopolityce oraz wpływach. I w tym kontekście jest to głównie zwycięstwo Europy i jej sojuszników – powiedział podczas dzisiejszej konferencji prasowej unijny komisarz ds. klimatu Miguel Canete.
Stwierdził również, że tuż przed rozpoczęciem szczytu klimatycznego Stany Zjednoczone ,,zapukały do naszych drzwi” i gdy dołączyły do odbywającej się 6 grudnia kolacji, wszyscy zdali sobie sprawę, że ruszyliśmy z miejsca, podczas gdy Chiny trwały przy swoim stanowisku.
– 8 grudnia stało się jasne, że Unia Europejska może ogłosić przełomową wiadomość. Razem z 79 państwami Afryki, Karaibów oraz Pacyfiku wezwaliśmy do ambitnej umowy i uzgodniliśmy podstawowe warunki paryskiego porozumienia. Nasza grupa była jeszcze silniejsza. Stany Zjednoczone chciały formalnie do niej dołączyć. Po wielogodzinnych rozmowach na temat długoterminowych celów i kwestii finansowania ochrony klimatu, doszliśmy do porozumienia. W środę Sekretarz Stanu John Kerry ogłosił formalne przystąpienie Stanów Zjednoczonych do naszej grupy – powiedział Canete.
– Europa jest silnym głosem ambicji, przynoszącym europejskie doświadczenie skutecznej polityki klimatycznej i naszej tradycji negocjacji opartej na zasadach współpracy międzynarodowej – dodał unijny komisarz.
Kraje wspierające porozumienie na Konferencji stron Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu opowiedziały się za wiążącym celem ograniczenia wzrostu średniej temperatury na globie o 2 stopnie Celsjusza i obiecały poczynić wszelkie starania na rzecz obniżenia go do 1,5 stopnia Celsjusza. Nie narzuciły jednak sobie sposobów realizacji tego założenia.
W dokumencie znalazł się także mechanizm kompensacji strat spowodowanych zmianami klimatu, które mogą prowadzić do podwyższenia poziomu mórz, susz i pustynnienia terenu. Doprecyzowano także mechanizm loss and damage ustalony jeszcze na szczycie w Warszawie (COP 19), choć bez konkretnych zobowiązań. Zakłada on wsparcie krajów rozwiniętych przy zwalczaniu strat w krajach rozwijających się, czyli finansowanie przez bogatsze państwa usuwania szkód wywołanych zmianami klimatu w biedniejszych. Zabrakło odniesień do praw człowieka ze względu na opór USA, Norwegii i Wielkiej Brytanii.
Dokument zawiera także zapis o tym, że kraje rozwinięte powinny (a nie muszą) podjąć wysiłek na rzecz finansowania transformacji energetycznej. Szkic nie zawiera odniesień do dekarbonizacji, podatków ani kar za emisję gazów cieplarnianych, jest jednak dobrowolna możliwość wprowadzenia mechanizmów handlu emisjami. COP21 wzywa jedynie kraje do stworzenia bardziej ambitnych planów walki ze zmianami klimatu. Mają regularnie raportować o swoich postępach – od 2018 r. co pięć lat.