Unia Europejska zamierza nałożyć graniczny podatek węglowy na import m.in. stali i energii elektrycznej, wynika z projektu dokumentu dotyczącego europejskiego cła węglowego, podaje Kira Taylor z EURACTIV.com. Szczegółowy plan Komisja Europejska przedstawi 14 lipca.
Założenia projektu CBAM
Komisja Europejska przygotowuje się do przedstawienia pakietu przepisów dotyczących klimatu i energii – Fit for 55. To pakiet Komisji Europejskiej, który ma zostać ogłoszony 14 lipca. Jego celem jest wyznaczenie mechanizmu, za pomocą którego Unia Europejska wdroży zwiększony unijny cel redukcji emisji CO2 na 2030 rok – do 55 procent w porównaniu z poziomem z 1990 roku. Decyzja o zwiększeniu ambicji klimatycznych UE zapadła w grudniu 2020 roku w trakcie szczytu Rady Europejskiej. Podczas zakończonego niedawno (25 maja) dwudniowego unijnego szczytu przywódców państw członkowskich UE nie udało się uzgodnić wspólnego stanowiska w sprawie przełożenia zwiększonych ambicji klimatycznych Wspólnoty do 2030 roku na konkretne obciążenia państw członkowskich. Powodem miało być m.in. odmienne zdanie polskiego premiera Mateusza Morawieckiego wobec propozycji bogatszych państw Unii. Jedną z części pakietu Fit for 55 jest CBAM (carbon border adjustment mechanism – red.). Ma on wyrównywać obciążenia związane z polityką klimatyczną pomiędzy konkurującymi na rynku Unii Europejskiej producentami z UE i spoza Wspólnoty. Celem nowej unijnej daniny jest sprawienie, by nie opłacało się uciekać z wysokoemisyjnymi technologiami poza UE, by później sprzedawać towary na terenie Unii.
Pierwotnie CBAM miał działać niczym cło klimatyczne, a więc obciążać wyłącznie import spoza UE. Ale tak pomyślana opłata mogłaby być niezgodna z zasadami Światowej Organizacji Handlu (WTO). W Brukseli szukano rozwiązania, które obejmie wszystkich producentów, także europejskich. Z dokumentu, do którego dotarła jako pierwsza agencja Reutera, wynika że podatek obowiązywałby w przypadku importowanej stali, żelaza, cementu, nawozów, aluminium i elektryczności, Importerzy musieliby zdobywać specjalny identyfikator przyznawany przez urząd zarządzający CBAM i kupować „cyfrowe certyfikaty” po cenach powiązanych z kosztami emisji w systemie EU ETS. To unijny system handlu uprawnieniami do emisji CO2. Jego wprowadzenie w 2005 roku miało przygotować Wspólnotę do wdrożenia Protokołu z Kioto – porozumienia zakładającego realizację przez rozwinięte państwa redukcji emisji CO2 do 2012 roku o 5 procent w stosunku do poziomu z 1990 roku.
W związku z prezentacją pakietu reform Fit for 55, spodziewana jest reforma systemu EU-ETS uznawanego za istotną część ograniczania emisji w państwach członkowskich Unii Europejskiej. Z dokumentu, do którego dotarł Reuters wynika, że uprawnienia byłyby sprzedawane „na tony” emisji CO2. Chodzi zarówno o emisje bezpośrednie następujące w toku produkcji, jak i pośrednie, uwzględniające jakość energii elektrycznej zużytej podczas produkcji towaru. W nowym systemie cena „cyfrowych certyfikatów” byłaby powiązana z kosztem uprawnień do emisji CO2 na unijnym rynku. Rozwiązanie miałoby być wprowadzane stopniowo od 2023 roku. Pełnego wdrożenie podatku należałoby się spodziewać w 2026 roku.
W dotychczasowym systemie elektrownie i zakłady w krajach Unii są zobligowane do nabywania pozwoleń na emisję CO2, aby pokryć swoje emisje. Ich cena w ostatnich lata znacząco zwiększyła się. Jeszcze w lipcu 2019 roku za 1 tonę trzeba było zapłacić blisko 30 euro. Rok wcześniej czterokrotnie mniej, a obecnie ceny zezwoleń sięgają ponad 50 euro. To przekłada się na wzrost kosztów działalności przemysłu, zwłaszcza w krajach jak Polska, gdzie miks energetyczny opiera się na węglu. Dlatego system EU ETS budzi kontrowersje ze względu na wysokie ceny emisji, które przyczyniają się do nierentowności kolejnych branż: ciepłownictwa, przemysłu czy hutnictwa, a wizja zamykania produkcji w kolejnych zakładach – np. zakładu w Nowej Hucie – staje się faktem. To dlatego – poza argumentami dotyczącymi dbałości o środowisko – eksperci podkreślają, że konieczne jest przeprowadzenie jak najszybszej transformacji energetycznej. Bez zmian przemysł oparty na spalaniu paliw kopalnych stanie się niekonkurencyjny, a przy okazji będzie coraz większym obciążeniem finansowym.
Jednocześnie Komisja Europejska zapewnia, że kraje o podobnych ambicjach klimatycznych jak w UE mogą uniknąć opłaty granicznej. Podkreśla się, że podatek będzie zgodny z zasadami WTO. Mimo tego plan ten budzi sprzeciw eksporterów takich jak np. Rosja, którzy w znaczący sposób mogliby odczuć zmiany. Z projektu wynika bowiem, że skutki przyjętych rozwiązań byłyby odczuwalne głównie przez państwa sąsiadujące z Unią, takie jak Rosja, Turcja czy Ukraina. Z kolei kraje Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu: Islandia, Norwegia, Lichtenstein, Szwajcaria oraz zamorskie terytoria UE byłyby wyłączone z CBAM, podobnie jak państwa o podobnym jak Unia systemie wyceny emisji CO2. Z projektu wynika, że importerzy będą zobowiązani każdego roku do zgłaszania ilości emisji zawartych w towarach importowanych do Europy w poprzednich 12 miesiącach oraz zaświadczeń o opłatach granicznych. Nie prawidłowe zgłoszenie emisji lub niemożliwość ich zweryfikowania ma skutkować karami finansowymi.
EurActiv.com/CIRE.pl/Michał Perzyński
Roszkowski: Czas na CBAM i reformę handlu CO2. Polska jest narażona