Jakóbik: Ujemna cena gazu nie oznacza, że kryzys energetyczny się kończy (ANALIZA)

26 października 2022, 07:35 Energetyka

Cena gazu w określonych transakcjach w Europie zanotowała wartość ujemną, przypominając o podobnym zjawisku z rynku ropy w czasach pandemii koronawirusa. Nie powinna jednak dawać nadziei na szybki koniec kryzysu energetycznego – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Cena ujemna ropy

Kiedy rozpoczęła się pandemia koronawirusa w marcu 2020 roku, zapotrzebowanie na ropę naftową szybko spadło przez ograniczenia mobilności wprowadzone w celu zmniejszenia skali zarażeń na świecie. To zjawisko zostało wsparte decyzją państw porozumienia naftowego OPEC+ o nieprzedłużeniu układu o ograniczeniu podaży podjętą w marcu, tuż przed osiągnięciem przez pandemię skali globalnej. Oznaczało to znaczny wzrost podaży przy rekordowym spadku popytu. W konsekwencji część kontraktów na dostawy ropy została wyceniona ujemnie, jak baryłki mieszanki teksańskiej WTI w kontraktach majowych 2020 roku. Inwestorzy woleli dopłacić, by pozbyć się kontraktu, którego potem nie mogli zrealizować. Jednakże to zjawisko nie było widoczne na całym rynku, a baryłka potaniała do około 20 dolarów, by potem stopniowo drożeć, między innymi dzięki powrotowi OPEC+ do porozumienia naftowego, które winduje ceny ropy do dzisiaj. Opisałem to zjawisko w BiznesAlert.pl.

Cena ujemna gazu

Ceny ujemne pojawiły się w ostatnim czasie także na rynku gazu. Połączony wpływ kilku czynników sprawił, że kontrakty spotowe na giełdzie TTF w Holandii były chwilowo wyceniane negatywnie. Zjawisko dotyczyły jednak tylko umów godzinę naprzód ICE Endex Next Hour z 24 października. Inwestorzy prawdopodobnie uznali, że ten gaz nie będzie potrzebny na rynku, który akurat tego dnia był lepiej zaopatrzony, miał mniejsze zapotrzebowanie, magazyny były pełne, a Komisja Europejska pracowała nad reformami mającymi ustabilizować cenę na TTF i impregnować ją na szkodliwy wpływ zależności od gazu z Rosji zapewniającej w 2021 roku 40 procent dostaw, ale we wrześniu 2022 roku już tylko 7 procent zgodnie z polityką ograniczania podaży narzuconą przez Kreml.

Kryzys energetyczny trwa

To jednak nie czas, by otwierać szampana. Kontrakty miesięczne TTF na dostawy w przyszłym roku są tańsze od maksimum z wakacji 2022 roku sięgającego 350 euro za megawatogodzinę, kiedy Gazprom wyłączył Nord Stream 1 pod pretekstem problemów technicznych po tym jak pod innym pretekstem, sporu o płatności w rublach zatrzymał dostawy do Bułgarii, Polski i innych klientów prywatnych wiosną. Umowy listopadowe spadły już w okolice 90 euro za megawatogodzinę, ale te na drugi kwartał 2023 roku kosztują 143 euro. To zwiastuny dalszych problemów z podażą gazu w Europie. Ta zależy od podaży, czyli dywersyfikacji dostaw przy możliwym zatrzymaniu importu z Rosji do zera, ale także popytu, czyli zdolności Unii Europejskiej do oszczędzenia gazu tej zimy po to, by było go więcej następnej, które będzie wspomagane przez kryzys gospodarczy ograniczający zapotrzebowanie na ten surowiec przez mniejszą aktywność ekonomiczną.

Wielka niewiadoma

Może się jeszcze okazać, że gaz będzie dalej taniał wraz z postępami na drodze ku uniezależnieniu Europy od gazu z Rosji, jednakże czynniki polityczne, groźby użycia atomu na Ukrainie przez Rosję oraz inne elementy niepewności mogą dalej windować wartość surowców. Po drugiej stronie jest wpływ kryzysu gospodarczego, którego skala oraz czas trwania są również trudne do przewidzenia. Należy jednak zastrzec, że cena ujemna gazu to nie zwiastun końca kryzysu energetycznego, ale raczej kolejny dowód na to, że przyszło nam żyć w coraz mniej stabilnej rzeczywistości.

Jakóbik: Ujemna cena ropy, czyli taka, jaką wycenił koronawirus (ANALIZA)