Mrożenie cen energii i gazu powinno być stopniowo znoszone, aby rozwiązanie kryzysowe nie stało się elementem oczekiwań społecznych jak kiedyś deputat węgla – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Raz dany przywilej trudno cofnąć i nie trzeba tego tłumaczyć w Polsce z bogatymi tradycjami szlacheckimi. Reforma sektora górnictwa jest bolesna między innymi dlatego, że panowały w nim od słusznie minionych czasów komuny zwyczaje osłon socjalnych, które nie przystają do współczesnych warunków rynkowych. Każda zmiana w sektorze górniczym jest okupiona istotnymi ustępstwami na rzecz strony społecznej, która często domaga się przedłużenia, a nawet dodania nowych form wsparcia socjalnego z tytułu wydobycia węgla, nawet jeżeli przestało się ono dawno opłacać. Wygrywa argument bezpieczeństwa energetycznego. Skrajny przypadek takiego przywileju, który zyskał na długo akceptację społeczną był przydziałowy węgiel, czyli tzw. deputat węglowy, będący jaskrawym reliktem komuny trwającym do XXI wieku.
Podobnie może być z cofaniem tarcz doby kryzysu energetycznego. Najnowsza propozycja rządowa, która początkowo miała nie uwzględniać mrożenia cen energii ani gazu, już je zawiera. Cena maksymalna ma wzrosnąć z około 412 do 500 zł za megawatogodzinę. Organizacje pożytku publicznego i małe przedsiębiorstwa mogą liczyć na pułap 693 zł.
Jednocześnie mają zostać wcześniej zmienione taryfy, aby ceny regulowane zbliżyły się do rynkowych, a podwyżki nie sięgały kilkudziesięciu, a kilkunastu procent. To łagodzenie osłon społecznych kryzysu energetycznego jest powolne i wynika zapewne z kalkulacji politycznych. Bon energetyczny odpowiada na potrzeby walki z ubóstwem energetycznym bo sięgając maksymalnie 1200 zł pokryje ewentualne podwyżki w całości tym, którzy są najbiedniejsi.
Najważniejsza zmiana dotyczy rynku gazu. Na chwilę obecną nie jest przewidywane utrzymanie ceny maksymalnej gazu znanej z rozwiązania stosowanego obecnie. Była finansowana z nadmiarowych przychodów Orlenu, które się skończyły razem z wygasaniem kryzysu energetycznego. Nie ma więc podstaw do mrożenia. Rewizja taryf ma sprawić, że podwyżka z cennika PGNiG Obrót Detaliczny o około 40 procent zamieni się w o połowę mniejszą.
Nie jest jednak wykluczone, że politycy ulegną presji społeczeństwa, które nie chce płacić więcej, a raz wyprowadzona koza zostanie schowana i ceny gazu będą jednak mrożone, być może na wyższym poziomie. Niepokoi fakt wycofania limitów zużycia uprawniających do mrożenia. Jeżeli jest to ukłon w stronę prądochłonnych pomp ciepła, to nazbyt globalny i wylewający dziecko z kąpielą. Posiadacze pomp mogli zostać wsparci inaczej, aby nie usuwać zachęty do oszczędności energii.
Odmrażanie cen energii i paliw powinno być stopniowe, ale zdecydowane. Należy zachować legislacyjne wentyle bezpieczeństwa na wypadek nawrotu kryzysu energetycznego, który jest cały czas możliwy w razie istotnych tąpnięć geopolitycznych. Ciekawe rozwiązanie to uruchomienie rozwiązań kryzysowych w razie przekroczenia określonej ceny gazu na giełdzie przez określony czas. Takie było założenie mrożenia cen na giełdzie europejskiej.
Należy cały czas komunikować, że mrożenie to rozwiązanie kryzysowe, a nie docelowa forma funkcjonowania rynku energii i gazu. Docelowo pomoże właśnie rynek, wielość ofert oraz elastyczność zmiany dostawcy przy zachowaniu możliwości nagłej interwencji państwa w sytuacji kryzysowej.
Jakóbik: Ujemne ceny energii, czyli klęska urodzaju w Polsce