– W zeszłym tygodniu Chiny wraz z izbami handlowymi w Europie uczciły 10 rocznicę Inicjatywy Pasa i Szlaku. Projekt jest wielce promowany przez Pekin, ale czy w zasadzie jest co świętować? – zastanawia się Jacek Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.
Pekin od początku traktował format 17+1 i Inicjatywę Pasa i Szlaku (BRI) jako narzędzie do rozbudowy swoich wpływów w Europie i tworzenia alternatywy dla relacji regionu ze Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską. Jednak nieuczciwe praktyki handlowe oraz brak wymiernych korzyści zniechęciły europejskie kraje do dalszego pogłębiania współpracy, a bierny stosunek chińskich władz do rosyjskiej inwazji na Ukrainie okazały się być katalizatorem.
Państwa bałtyckie są niechętne do współpracy
Latem 2022 roku Łotwa i Estonia opuściły format 16+1. Rok wcześniej taki krok podjęła Litwa, a grupa skurczyła się do formatu 14+1. Decyzja ta wywołał wielką konsternację w Pekinie, gdyż kraje Europy Środkowo-Wschodniej początkowo chętnie postrzegały współpracę z ChRL.
Należy wspomnieć, że Litwa od 2019 roku była w konflikcie z Chinami, zapoczątkowanym w momencie jej wystąpienie z formatu. Spór ten eskalował, gdy Litwa zgodziła się na otwarcie przedstawicielstwa Tajwanu w Wilnie i użyła w jego nazwie słowa „Tajwan” zamiast „Tajpej”. Pekin odebrał to jako pogwałcenie tzw. zasady jednych Chin i w odwecie ograniczył import litewskich towarów.
Rządy państw bałtyckich od kilku lat były świadome próby budowania przez Chiny siatki wpływów politycznych i gospodarczych w regionie za zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa (dowodzą tego m.in. raporty ich wywiadów).
Jednak konfrontacja z ChRL i zbliżenie z rządem w Tajpej okazała się być bardzo korzystna. Rok temu tajwański rząd zadeklarował chęć dofinansowania 200 mln euro w litewski sektor technologiczny, a kraj przyciągnął inwestycje w sektorze półprzewodników i high-tech.
Rząd w Wilnie otrzymał wsparcie Komisji Europejskiej, co pomogło mu przetrwać presję Pekinu, jednak można śmiało powiedzieć, że Litwie opłaciło się zacieśnienie więzi z Tajwanem. Otworzyła biuro handlowe w Tajpej, a w zamian otrzymała wiele korzyści w postaci inwestycji.
Koniec romansu czesko-chińskiego
Praga na początkowym etapie była bardzo chętna do współpracy gospodarczej z ChRL, a ówczesny prezydent Miloš Zeman nawet lobbował chińskie inicjatywy w kraju. Z czasem jednak okazało się, że pod przykrywką współpracy gospodarczej Chiny montowały w Czechach siatkę wywiadowczą na uniwersytetach i izbach handlowych.
Wiosną 2016 roku podczas wizyty prezydenta Państwa Środka Xi Jinpinga w Pradze podpisano umowę o partnerstwie strategicznym. Mimo to nie nastąpił znaczący wzrost eksportu na silnie regulowany rynek chiński, ani nie spełniły się nadzieje dotyczące skali czy charakteru chińskich inwestycji w Czechach.
Atmosferę współpracy popsuł incydent szpiegowskie z firmą Huawei i ZTE w 2019 roku. Czeski Narodowy Urząd ds. Bezpieczeństwa Cybernetycznego i Informatycznego (NUKIB) wydał „jedynie” rekomendację w kwestii urządzeń telekomunikacyjnych Huawei, jednak cała sprawa ostudziła zapędy Pragi do rozwijania współpracy z Pekinem.
Włosi wycofują się z BRI
Na początku września Rzym ogłosił, że wycofuje swój udział z Inicjatywy Pasa i Szlaku (BRI), gdyż jak stwierdził włoski szef MSZ Antonio Tajani „nie przyniosła ona Włochom wymiernych korzyści”.
Należy wspomnieć, że w 2019 roku Rzym wywołał szok na Zachodzie, gdy ogłosił plan przystąpienia do BRI, jednak współpraca nie przyniosła oczekiwanych efektów.
– Wszystkie włoskie partie polityczne sprzeciwiają się udziałowi Rzymu w chińskiej inicjatywie – powiedział na początku września włoski szef MSZ.
Polska niewiele zyskała
Gdy w 2016 roku przywódca ChRL Xi Jinping odwiedził Polskę, szumnie zapowiadano napływ chińskich inwestycji nad Wisłę. Polska jako kraj tranzytowy Nowego Jedwabnego Szlaku była chwalona przez chińskie media za stabilny wzrost gospodarczy i dobrze rozwiniętą infrastrukturę.
Jednak tak naprawdę na tym się skończyło, a apele polskich władz o zwiększenie importu przez Pekin przechodzą bez echa. Oczywiście można w tym aspekcie przywołać przykład odwołania zakazu importu polskiej wołowiny w lipcu tego roku, ale przykład na tle całego eksportu do Państwa Środka to niewielka cząstka.
Według danych chińskiego urzędu celnego polski deficyt handlowy z Chinami od stycznia do maja 2023 roku wyniósł 13,5 mld dolarów. Import towarów do Polski wyniósł 15,6 mld dolarów, a eksport tylko 2,1 mld dolarów.
Różnice w wymianie handlowej są ogromne. PAIH tłumaczy to „niską rozpoznawalnością marki Polska” na chińskim rynku oraz wieloma utrudnieniami administracyjnymi w Chinach dla polskich przedsiębiorców. Jednak od wielu lat takie chińskie władze pozostają głuche na apele Warszawa o otworzenie bram dla eksportu polskich produktów.
Europa grozi Chinom
W zeszłym miesiącu Komisja Europejska ogłosiła, że zbada proceder chińskich subsydiów państwowych dla własnych producentów samochodów elektrycznych, które tworzą nieuczciwą konkurencję i zaniżają cenę aut na rynku średnio o 20-30 procent w stosunku do europejskich i amerykańskich firm.
Dochodzenie ma potrwać 13 miesięcy, ale już wywołało to zgrzyt w relacjach Brukseli z Pekinem. Strona chińska sprzeciwiła się dochodzeniu, które nazwała „protekcjonistycznym aktem”.
Ponadto KE skarży się na utrudnianie europejskim producentom wejście na chiński rynek kolejowy, który prężnie się rozwija z uwagi na ogromną sieć linii wysokich prędkości (aż 42 tys. km) oraz liczne sieci metra.
Wizyta wiceszefa Komisji Valdisa Dombrovskisa w zeszłym tygodniu w Pekinie, która miała złagodzić napięcie, nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Pod koniec roku ma odbyć się spotkanie z szefową Ursulą von der Leyen z przywódcą ChRL Xi Jinpingiem oraz premier Li Qiangiem. Jeżeli obie strony nie dojdą do porozumienia, ryzyku wybuchu wojny handlowej będzie bardzo realne.
Wnioski
Wiele europejskich krajów wycofuje się lub wyraża niezadowolenie z dotychczasowej współpracy z ChRL, ze względu na brak wymiernych korzyści gospodarczych, obawy dotyczące bezpieczeństwa i nieuczciwe praktyki handlowe, co może prowadzić do zaostrzenia relacji z Państwem Środka.
Niezadowolenie państw Europy z efektów współpracy handlowej, brak reakcji na apele KE o odblokowanie chińskiego rynku dla europejskich producentów, kwestia rządowych subsydiów państwowych oraz stosunek Pekinu do inwazji Rosji na Ukrainie mogą doprowadzić do wzajemnej wymiany ciosów, które mogą przerodzić się w wojnę handlową.
Unia bierze pod lupę chińskie elektryki. Preludium wojny handlowej? Spięcie