– Wygląda na to, że każde państwo członkowskie może w praktyce zignorować zalecenia (albo prowadzić niekończący się spór) z KE wokół KPEiK, a wszystko i tak będzie „praworządnie” – pisze Piotr Chmiel, współpracownik BiznesAlert.pl.
10 marca 2020 ukazał się na stronie BiznesAlert.pl artykuł P. Wróbla: „Cel neutralności klimatycznej jest odległy, ale plan do 2030 roku to konkrety (ANALIZA)”. Autor stwierdza, że są w nim podane konkretne cele w zakresie energetyki do 2030 roku. Tylko kto podał konkretne cele? UE czy Polska? Rozporządzenia i Dyrektywy UE są rzeczywiście konkretne: redukcja CO2 o 40 procent, udział OZE w wysokości 32 procent, a efektywność energetyczna – 32,5 procent. Natomiast polski dokument „Krajowy plan na rzecz energii i klimatu 2021-2030” (KPEiK 2030) już nie jest tak konkretny. Np. cel dla Polski (Rozporządzenie 2018/842) – zmniejszenie emisji CO2 o 7 procent. A jak ten cel jest zapisany w KPEiK 2030? „Na podstawie rozporządzenia (UE) 2018/842, cel redukcyjny dla Polski w zakresie emisji gazów cieplarnianych w sektorach nieobjętych systemem ETS został określony na poziomie -7 procent w 2030 r. w porównaniu do poziomu w roku 2005” – czytamy. Redukcja gazów cieplarnianych objętego ETS nie jest określona w dokumencie (ok. połowy emisji). Czyżby była nie istotna, a może o niej zapomniano?
Jest jeszcze „wisienka na torcie” w KPEiK 2030 – „Zgodnie z przepisami rozporządzenia 2018/1999 wszystkie państwa członkowskie powinny należycie uwzględnić wszystkie zalecenia Komisji dotyczących projektów zintegrowanych krajowych planów w dziedzinie energii i klimatu, a jeżeli państwo członkowskie nie uwzględnia zalecenia lub jego istotnej części, powinno ono przedstawić swoje uzasadnienie i podać je do wiadomości publicznej. Powyższe oznacza, że na mocy rozporządzenia 2018/1999 rekomendacje KE nie mają wiążącego charakteru.”.
Rzeczywiście tak jest (Artykuł 9, pkt. 3). Zapisy w tym Rozporządzeniu są bardzo „korzystne” dla Polski. Jeśli coś nie pasuje, to się „jakoś uzasadni” i „poda do wiadomości publicznej”. W Rozporządzeniu nie zostało zdefiniowane konkretnie „uzasadnienie” – właściwie wystarczy cokolwiek (kilka zdań, może nawet jedno). „Publiczna wiadomość” też nie została zdefiniowana. Można przecież taką informację umieścić w jakiejś zakładce i wymóg zostanie spełniony.
Czym się kierował unijny prawodawca wstawiając taką furtkę w przepisach? Nie wiadomo. Wygląda na to, że każde państwo członkowskie może w praktyce zignorować zalecenia (albo prowadzić niekończący się spór) z KE a wszystko i tak będzie „praworządnie”. Ale czy na pewno o to chodzi? Czy np. obniżenie emisji gazów cieplarnianych nie przyniesie korzyści? Czy poprawa efektywności nie obniży kosztów działania? Czy ciągłe odkładanie celów w czasie pomoże?
Termin przesłania dokumentu został dotrzymany. To, że KPEiK 2030 tylko udaje zgodność z wytycznymi UE to już inna historia. Ciekawe jak długo będzie trwał ten „chocholi taniec” z KE? Ale jedno jest pewne – jeśli nawet KE potrąci nam pieniądze, to za słabe ambicje, ale już na pewno nie za „praworządność”.