Zachodnioniemieckie koncerny energetyczne, takie jak Uniper czy RWE, deklarują, że są gotowe zrezygnować z węgla do 2030 roku. 26 września niemieccy wyborcy udzielili wsparcia partiom politycznym, które opowiadają się za wcześniejszym odejściem od węgla. Deklarowana całkowita dekarbonizacja energetyki w 2030 roku dotyczy również landów, gdzie węgiel ma duże znaczenie. Czy koalicja zdecyduje się na taki krok?
W procesie uwzględniającym konieczność ochrony klimatu, rozwój regionów związanych z węglem oraz potrzeby niemieckiego przemysłu i energetyki, w Niemczech, w ramach obrad tzn. komisji węglowej, uzgodniono ostateczne odejście od węgla do 2038 roku.
W rezultacie tej decyzji, podjętej w 2019 roku, uruchomiono system, który wspiera wygaszanie elektrowni węglowych. Właściciele tych elektrowni mogą liczyć na wysokie rekompensaty, jednak będą one wypłacane tylko do 2027 roku. Dlatego wiele niemieckich koncernów zdecydowało się już teraz zamknąć swoje elektrownie węglowe, także te, które powstały niedawno. Przykładem jest tu elektrownia węglowa w Moorburgu, którą ukończono w 2015 i wygaszono w 2021 roku. Właściciel, szwedzki Vattenfall, mógł osiągnąć rekompensaty rzędu 100 milionów euro – podał niemiecki Tagesschau. Dokładna suma nie została podana do wiadomości publicznej.
Sytuacja ekonomiczna elektrowni węglowych w 2020 roku wyglądała źle. Zmieniły ją słabe wiatry w 2021 roku w połączeniu z niebotycznie drogim gazem. W pierwszej połowie 2021 roku węgiel był najważniejszym źródłem produkcji energii elektrycznej w Niemczech, a produkcja prądu z tego paliwa wzrosła w tym okresie o 35,5 procent w porównaniu z pierwszym półroczem 2020 roku.
26 września niemieccy wyborcy udzielili wsparcia partiom politycznym, które opowiadają się za wcześniejszym odejściem od węgla. W kampanii wyborczej, poprzedzającej wybory do Bundestagu, kandydaci licytowali się w deklaracjach o wcześniejszej rezygnacji z tego paliwa. Deklarowana całkowita dekarbonizacja energetyki w 2030 roku dotyczy również landów, gdzie węgiel ma duże znaczenie. Przykładem może być Nadrenia-PółnocnaWestfalia, gdzie następca Archima Lascheta, Hendrik Wüst, obiecał, że zrobi wszystko, aby odejść od węgla do 2030 roku.
Zachodnioniemieckie koncerny energetyczne, takie jak Uniper czy RWE, deklarują, że są gotowe zrezygnować z węgla do 2030 roku. Inaczej reaguje wschodnioniemiecki koncern węglowy LEAG, którego właścicielem jest czeski oligarcha Daniel Křetínský. Koncern wystosował apel do partii SPD, FDP i Zielonych, które prowadzą właśnie rozmowy koalicyjne, aby nie zmieniały decyzji o odejściu od węgla w 2038 roku.
– Nie może być tak, że wypracowany mozolnie kompromis społeczny w sprawie wycofania węgla do końca 2038 roku, co już teraz stanowi duże obciążenie dla ludności regionów górniczych, jest poświęcany na ołtarzu politycznego konsensusu w nowej koalicji rządowej. Mieszkańcy tych regionów powinni móc ufać politykom, że ustawa o dekarbonizacji energetyki, która reguluje ten proces w sposób uporządkowany i społecznie akceptowalny, będzie obowiązywać także nowy rząd – napisał prezes LEAG HelmarRendez.
Zdanie na temat wcześniejszego odejścia od węgla wyraził już we wrześniu tego roku premier Brandenburgii Dietmar Woidke (SPD). Zwrócił on uwagę na spadek zaufania społeczeństwa do polityków, ale też szerzej rozumianych elit, który będzie konsekwencją przyspieszenia dekarbonizacji. – Kto zaufa społecznym kompromisom, jeśli są one wyrzucane do kosza, bo akurat tak pasuje w partyjnej układance. I kto będzie jeszcze chciał zaufać politykom? – pyta Woidke.
Aleksandra Fedorska