De Jong: Turkish Stream powstanie najwcześniej po 2020 roku

13 stycznia 2015, 12:33 Energetyka

Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Marosz Szefczowicz jutro wyjeżdża do Moskwy, aby od rosyjskich polityków uzyskać informacje o planach Kremla dotyczących budowy gazociągu przez Turcję oraz wiążącą odpowiedź, co do zamiarów Moskwy w sprawie powrotu do koncepcji South Streamu.

South Stream i Blue Stream. Mapa Gazpromu niesłusznie zalicza Krym do terytorium Rosji

Szefczowicz podkreślił, że wszystkie wielkie projekty energetyczne – a więc także South Stream – muszą być realizowane zgodnie z przepisami UE. Borysow wczoraj oświadczył, że jego kraj jest zwolennikiem realizacji projektu. Powiedział to mediom po zakończeniu spotkania z Maroszem Szefczowiczem, zaznaczając, że Sofia wydała już kilka mln euro na swój udział w tym projekcie. Szewczowicz przyznał, że dostał już w rozmowie telefonicznej zapewnienie rosyjskiego ministra energetyki Aleksandra Nowaka, że decyzja Rosji w sprawie South Stream jest ostateczna.

Rosjanie przekonują, że zbudują gazociąg o identycznej przepustowości 63 mld m3 rocznie do Turcji o nazwie Turkish Stream. Rozmowy z Ankarą na ten temat nie przyniosły jednak dotąd wiążących decyzji. Sprawę komentuje Sijbren de Jong z The Hague Centre for Strategic Studies (HCSS).

Z tego co rozumiem zostało podpisane jedynie memorandum o porozumieniu dotyczące budowy rury. Turcja otrzymała sześcioprocentową obniżkę za dostawy. To efekt zręcznych negocjacji. Poza tym nie ma nic pewnego. Fakt, że turecki minister energetyki przyznał, że rozmowy na temat Turkish Stream mogą trwać do 2020 roku to dowód na to, że strony muszą jeszcze popracować nad szczegółami – ocenia ekspert w rozmowie z BiznesAlert.pl. – Turcja w sposób widoczny dąży do osiągnięcia zysków z faktu, ze Bruksela ma zastrzeżenia prawne do South Stream. Turcy wiedzą, że Rosja potrzebuje ich bardziej, niż oni jej. Ponadto nie ma planów udziału finansowego w budowie rury po dnie Morza Czarnego, którą Rosjanie położą za 16,3 mld euro. Dopiero okaże się skąd Rosja weźmie na to pieniądze, biorąc pod uwagę stan jej gospodarki.

– Turcja chce być węzłem energetycznym dla Europy. Projekt Turkish Stream pasuje do tej idei. Przepustowość rury przekracza zapotrzebowanie tureckie, więc Ankara mogłaby stać się pośrednikiem w handlu rosyjskim gazem z Europą. Taki gaz w sposób oczywisty konkurowałby z azerskim. Aczkolwiek niezależnie od pochodzenia surowiec będzie musiał zostać podporządkowany unijnym regulacjom trzeciego pakietu energetycznemu po dotarciu do granic Unii Europejskiej – podkresla de Jong.

Ekspert ocenia, że perspektywa czasowa realizacji Turkish Stream jest odległa. – Rura nie powstanie przed końcem tej dekady. Turcja wie, że ma przewagę w negocjacjach. Rosja potrzebuje partnera, który nie wdrożył wobec niej sankcji, więc Turcy pasują tu idealnie. Dlatego będą oni chcieli wydoić Rosjan i w zamian za ustępstwa dostać kolejne obniżki cen dostaw gazu – kwituje przedstawiciel HCSS.