– Spór o energetykę jądrową towarzyszący uchwale rządu o wyborze partnera technologicznego z zagranicy wchodzi w fazę wyborczą. Zmiany w menu z amerykańskim burgerem i koreańskim kimchi nie pozostawiają miejsca na francuski deser – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Amerykański burger bez dodatków
Drugiego listopada rząd ma przyjąć uchwałę, która będzie odpowiedzią na ofertę amerykańskich Bechtel i Westinghouse na budowę atomu w ramach Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ). Ma być pozytywna w odniesieniu do 3 GW w pierwszej lokalizacji Lubiatowo-Kopalino. Ten wybór został już skrytykowany przez Grzegorza Onichimowskiego z Instytutu Obywatelskiego kojarzonego z Platformą Obywatelską, który uznał na Twitterze, że „w PPEJ jest wymóg wkładu kapitałowego, dwie elektrownie i jeden partner jako najlepsza opcja. Dziś słyszymy o trzech partnerach (i 3 elektrowniach), wybrany nie wnosi kapitału”. To faktycznie najważniejszy temat sporny debaty o energetyce jądrowej w Polsce. Jeżeli w uchwale nie będzie jeszcze wzmianki o zaangażowaniu Westinghouse w spółkę Polskie Elektrownie Jądrowe, która miała pozostać w 51 procentach pod kontrolą państwa, ten temat wróci w rozmowach o ostatecznej umowie inwestycyjnej następujących w dalszej kolejności. Póki co Amerykanie zmieniali kilkukrotnie zdanie w tej sprawie, bo w wywiadzie Barbary Oksińskiej z Business Insidera z początku października przewodniczący ds. systemów energetycznych Westinghouse zapewniał, że jest to możliwe. – Zobowiązaliśmy się do zapewnienia określonego kapitału własnego w projekcie. Nigdy wcześniej tego nie robiliśmy, więc to też jest wyraz naszego zaangażowania i determinacji – mówił. Teraz z kręgów rządowych słychać, że Amerykanie jeszcze się nie zdeklarowali, a Koreańczycy byli chętni do wejścia kapitałowego w Polskie Elektrownie Jądrowe. Można też usłyszeć, że zmiany własnościowe Westinghouse z października opóźniły uchwałę rządu w sprawie wyboru jego technologii. Cameco i Brookfield Renewable kupiły Westinghouse Electric Company od funduszu Brookfield Business Partners. Ta zmiana ma jednak według zapewnień Waszyngtonu z rozmów Polaków w departamencie energii nie wpłynąć na powodzenie projektu.
Koreańskie kimchi z pakietem telewizji
Z punktu widzenia dalszych negocjacji z Westinghouse, list intencyjny ZE PAK-Polska Grupa Energetyczna-KHNP, czyli pomysł budowy drugiej elektrowni jądrowej we współpracy z Koreańczykami, może być odbierany w USA jako forma nacisku na większy wkład i offset. Jeszcze inaczej mogą spojrzeć na ten spontaniczny plan politycy. Krysza Skarbu Państwa niezbędna z powodów kulturowych w Korei Południowej zwiększa prawdopodobieństwo sukcesu projektu jądrowego firmy Zygmunta Solorza-Żaka, który w dniu jego ogłoszenia porzucił współpracę przy technologii małych reaktorów BWRX-300 oferowanych przez innego biznesmena, Michała Sołowowa stojącego na czele Synthosa, będącego pośrednikiem tego rozwiązania w Polsce. W zamian ekipa rządząca mogłaby potencjalnie liczyć na większą przychylność Solorza-Żaka, który jest również właścicielem jednej z największych telewizji w Polsce, czyli Polsatu. Niektórzy spekulują, że TVN należący do amerykańskiego Discovery nie będzie krytykował programu rządowego, a Polsat będzie promował przedsięwzięcie prywatne. TVP nie skrytykuje żadnej z nich, a w 2023 roku odbędą się wybory parlamentarne i samorządowe, w których mogą odegrać rolę punkty za atom popierany przez większość społeczeństwa, co widać w sondażach prowadzonych cyklicznie przez resort odpowiedzialny za energetykę w Polsce.
Nie ma apetytu na francuski deser
Tymczasem były premier Leszek Miller dał pocałunek śmierci ofercie francuskiej włączając się do sporu politycznego o atom, stwierdziwszy w Polsacie, że „rząd zapomniał nie tylko o konsultacjach ze społeczeństwem, specjalistami, ale też, że jest w UE, prawo unijne wskazuje, że przy budowie tego rodzaju inwestycji i przy wyborze tego rodzaju inwestorów należy zorganizować tzw. postępowanie konkurencyjne”. Warto przypomnieć, że już w przeszłości Unia dawała zielone światło rozwiązaniom polskim, które w opinii wielu miały być niemożliwe, jak rynek mocy. – Polska mogłaby osłabić nieco wymowę tego, o czym mówiłem przed chwilą, gdyby ogłosiła, że projekt umowy z Amerykanami jest jednym projektem. Natomiast następne będą dotyczyły producentów np. z Francji. Nasze władze sugerują jednak, że następny wykonawca będzie z Korei Południowej. To niewątpliwie wywoła pytania, dlaczego w sytuacji, w której staramy się inwestować głównie z obszaru UE, wybór następuje dalej spoza Unii – ocenił były premier z SLD. Opowiadając się za współpracą z francuskim EDF prawdopodobnie dobił ofertę francuską, która według Pulsu Biznesu cały czas jest na stole. Sęk w tym, że trudno zjeść ciastko i mieć ciastko wybierając partnera technologicznego programu rządowego, a potem dopraszając do niego kolejnych partnerów, choć tak może być również postrzegana propozycja koreańska pod patronatem ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. MAP wyraźnie rozgranicza atom na projekt rządowy z Westinghouse i prywatny z KHNP. Według informacji BiznesAlert.pl rząd nie był zainteresowany propozycją Francuzów ze względu na obiektywne problemy tamtejszego atomu i EDF. Wytwarzanie energii z bloków jądrowych we Francji jest w tym roku rekordowo niskie przez problemy technicznie. Z kolei kryzys energetyczny zmusił Paryż do nacjonalizacji EDF. Do tego nie można było liczyć na poparcie Francuzów w sporze Polski z Komisją Europejską o Krajowy Plan Odbudowy, a zatem nie było argumentów za ich rozwiązaniem, które jest atrakcyjne ze względu na największą moc bloków EPR, które mogłyby dać w razie budowy sześciu 6600 (EPR1) lub 9900 MW (EPR2).
Atom na wyborach
Polska potrzebuje obecnie około 20 GW mocy wytwórczych, które realizuje na styk z istniejących elektrowni, wśród których dominują węglowe. Aktualizacja Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku związana z rozstrzygnięciem losu energetyki jądrowej oraz poprawką na kryzys energetyczny oraz atak Rosji na Ukrainę będzie uwzględniać węgiel na dłużej, tylko niezbędną ilość gazu i być może więcej atomu. BiznesAlert.pl szacował, że opcja maksimum w atomie to do 12 GW energetyki tego typu w latach czterdziestych. Najważniejsze jest jednak, aby różne zmiany w atomowym menu nie zagroziły terminowi uruchomienia pierwszego reaktora w 2033 roku. Pomysł realizacji projektów dwóch elektrowni jądrowych naraz może rodzić kolejne wyzwania. – Istotnie Koreańczycy będą z dużym prawdopodobieństwem dostawcą kluczowych elementów do projektu realizowanego przez Westinghouse, takich jak zbiorniki reaktorów czy wytwornice pary – mówi Paweł Gajda z Akademii Górniczo-Hutniczej. – O ile zdolności produkcyjne zakładów powinny umożliwić jednoczesną realizację projektów obu elektrowni planowanych w Programie Polskiej Energetyki Jądrowej to w przypadku realizacji innych projektów gdzieś na świecie może pojawić się pewne wąskie gardło. Podobny problem możemy napotkać też na polskim podwórku, gdzie ilość wykwalifikowanych potencjalnych podwykonawców również jest ograniczona. To może przełożyć się na opóźnienia lub konieczność większego udziału firm zagranicznych. O ile więc potrzebna jest możliwie szybka budowa więcej niż jednej elektrowni jądrowej to należy przy tym uniknąć sytuacji, w której różne projekty niepotrzebnie konkurowałyby o środki i wykonawców. Pewną niepewność wprowadza również pozew przeciw KHNP złożony przez Westinghouse. Do ostatecznego wyjaśnienia sprawy trudno sobie wyobrazić podpisanie kontraktu z Koreańczykami. Oczywiście należy spodziewać się pozasądowego rozstrzygnięcia sprawy, ale warunki tej ugody mogą wpłynąć na kształt ostatecznej oferty jaką będzie mogła złożyć strona koreańska – podsumowuje ekspert do spraw energetyki jądrowej. Żonglerka partnerami ponad niezbędną grę negocjacyjną mogłoby sprawić, że Polska będzie rozmawiać ze wszystkimi, a nie dostanie technologii od nikogo. Wówczas setki tysięcy znaków z komunikatów różnych instytucji oraz tekstów dziennikarskich będą największym dorobkiem Programu Polskiej Energetyki Jądrowej.
Jakóbik: Nie ma Piotra Naimskiego, będzie atom albo dwa, albo więcej