Utrata elektrowni Turów byłaby nieakceptowalna z punktu widzenia Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Groziłoby to koniecznością wprowadzenia stopni zasilania. Paradoksalnie, import energii byłyby ograniczony w porównaniu do sytuacji obecnej – poinformował prezes PSE Eryk Kłossowski podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Suwerenności Energetycznej.
Trzydziestokrotne przekroczenie norm bezpieczeństwa
Należąca do Polskiej Grupy Energetycznej, opalana węglem brunatnym elektrownia Turów ma zainstalowaną moc ok. 2.000 MW. Odpowiada ona za ok. 5 procent krajowej produkcji energii. – Brak takiego obiektu w systemie to 30 krotnie przekroczenie granicy bezpieczeństwa – wskazał. Kłossowski, wskazał, że moc elektrowni wynosi tyle, ile różnica między zapotrzebowaniem w godzinach zimowego szczytu a popołudniową doliną zapotrzebowania.
Utrata jednostki o podobniej mocy co Turów będzie znacznie bardziej dotkliwe dla systemu niż w sytuacji, kiedy Turów pracuje – powiedział prezes PSE. – Mierzalny skutek poza ograniczeniem w odbiorze energii to także kolejne ograniczenia dotyczące niestabilność pracy węzła energetycznego Mikułowa dokąd podłączona jest elektrownia Turów. Jeśli tu będą wahnięcia napięć w konsekwencji niedostępności elektrowni Turów, to w efekcie może to skutkować niedociążeniem nawet 50 000 000 kWh rocznie – argumentował Kłossowski. Prezes PSE powiedział, że elektrownia jest w całości przyłączona do stacji energetycznej Mikułowa, jednego z najważniejszych węzłów energetycznych w kraju. Dodał, że to węzeł zasilania krytyczny ze względu na dostawy energii z sieci dla województw lubuskiego i dolnośląskiego, m.in. krytyczny dla zasilania KGHM Polska Miedź.
Brak Turowa przełoży się na problemy w Opolu
Wskazał, że brak Turowa w systemie elektroenergetycznym może w konsekwencji rodzić brak dostępu energii elektrycznej do 3,7 mln gospodarstw domowych. Wskazał, że pojawić się mogą także problemy z wyprowadzeniem energii także z elektrowni Opole. – Niedostępność jednej jednolatki może przekładać się on ograniczenie wyprowadzenia mocy z drugiej nawet tak odległej jak Opole. – Mam na myśli nie tylko bezpośrednią utratę wolumenu wytwarzanego przez Turów, ale konieczność liczenia się z kolejnymi ograniczeniami wprowadzanymi tylko z tego powodu, że zaczynają nam się przeciążać sieci albo mamy do czynienia z niestabilnością napięciową w liniach wychodzących z węzła Mikułowa – powiedział prezes PSE. Kłossowski powiedział, że w tym roku elektrownia Turów miała odpowiadać, za 4,5 procent rocznego zapotrzebowania na energię.
Strata i ograniczenie importu
Wartość nieobsłużonego zapotrzebowania może osiągnąć ok .5 mld zł. Można liczyć się ze wzrostem cen hurtowych. Z punktu widzenia importu brak Turowa, wbrew pozorom – jak powiedział prezes PSE – oznacza ograniczenia alokacji importu rzędu 500 MW wobec stanu obecnego. – Brak elektrowni zmniejszyłby możliwości wymiany transgranicznej, co miałoby to też negatywny wpływ na modernizacje i inwestycje w systemie energetycznym – wskazał.
– Wstrzymanie pracy Elektrowni Turów zmniejszy możliwości wymiany transgranicznej na tym połączeniu kierunku importu do Polski nawet o 500 MW w stosunku do stanu obecnego, co będzie stanowić istotne ograniczenie możliwości bilansowania polskiego systemu energetycznego. W dniach kiedy jesteśmy zdolni alokować ok. 500 MW zdolności importowych, to bez tej jednostki nie będziemy do tego zdolni, co będzie powodowało sprzeciw naszych odbiorców w tym przemysłu – precyzował.
Środki zaradcze – nowy blok lub magazyn energii
Kłossowski poinformował, że wśród możliwych środków zaradczych w sytuacji wyłączenia Turowa w średnim terminie do roku do trzech byłaby budowa dodatkowych dwóch transformatorów do rozdzielni stacji Mikułowa, budowa źródła interwencyjnego gazowego lub olejowego o mocy minimum 300 MW pracującej „pod sznurek”, czy alternatywnie baterii o dużej pojemności (600 MW) pracującej 8-10 godzin.
Konieczne byłyby także inwestycje w SE Mikułowa, a więc dostawienie transformatora 3 i 4 o mocy 500 MVA do istniejących dwóch jednostek w rozdzielni 400/200kV. Konieczna byłaby także budowa kompensatora synchronicznego dla poprawy regulacji napięć.
Stan permanentnego zagrożenia pewności dostaw
Dodał, że środkami zaradczymi „od zaraz” mogłyby być także stan niepewności w dostawach, co wiązałoby się z przygotowywaniem aktualizowanym codziennie planu ograniczeń dostaw energii elektrycznej dla odbiorców w regionie Dolnego Śląska i lubuskim. W grę wchodziłoby także okresowe wprowadzenie ograniczeń dostaw energii elektrycznej w regionie, a także bardzo wysokie ryzyko częstego ograniczenia przez operatora stanu zagrożenia bezpieczeństwa dostaw w rozumieniu ustawy o rynku mocy. – Wzięłoby się to także z ryzykiem i koniecznością wprowadzenia ograniczeń w odbiorze (stopni zasilania) w stanach wysokiego zapotrzebowania (w szczególności okres zimowy) – przestrzegł Kłossowski.
Tło
Warto przypomnieć, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej podał w piątek, iż Polska została zobowiązana do natychmiastowego zaprzestania wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów do czasu ogłoszenia ostatecznego wyroku TSUE. Kopalnia dostarcza węgiel do elektrowni Turów i brak kopalni oznacza także wyłączenie elektrowni.
Prezes PGE Wojciech Dąbrowski poinformował, że Grupa nie może zgodzić się na zamknięcie kopalni w Turowie, gdyż oznaczałoby to automatyczne wyłączenie elektrowni. Jego zdaniem kopalnia posiada ważną, legalnie wydaną koncesję. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że Polska będzie przeciwdziałać decyzji TSUE w sprawie kopalni Turów, a polski rząd nie podejmie żadnych działań, które mogłyby godzić w bezpieczeństwo energetyczne Polski zamierza także poruszyć sprawę z Czechami podczas dzisiejszego szczytu UE w Brukseli.
Pod koniec lutego Czechy wniosły skargę przeciwko Polsce ws. rozbudowy kopalni węgla brunatnego Turów do TSUE wraz z wnioskiem o zastosowanie tzw. środków tymczasowych, czyli o nakaz wstrzymania wydobycia.
Bartłomiej Sawicki
Zamknięcie Kopalni Turów spowodowałoby straty w wysokości 13,5 mld zł