icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Mielczarski: Kiedy zawali się piramida pozwoleń na emisje CO2?

Ceny pozwoleń na emisje CO2 rosną w szybkim tempie, szczególnie od 2018 roku, kiedy Komisja Europejska nadała im status instrumentu finansowego pozwalając na spekulację tymi pozwoleniami. Analiza materialna rzeczywistego zapotrzebowania i podaży wskazuje na cenę równowagi około 15-20 euro/Mg, jednak już obecnie pozwolenia te osiągają cenę około 40 euro/Mg. Niektóre prognozy wskazują na możliwość osiągnięcia 100 euro/Mg do końca obecnego roku. Czasem trafiają mi się do recenzji „naukowe” artykuły przewidujące ceny 300 euro/Mg plus w ciągu kilku lat – pisze prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.

Sztuczny rynek i manipulacje

Nic więc dziwnego, że sporo instytucji finansowych, ale i również firm energetycznych zaczyna grać na zwyżkę cen pozwoleń na emisje CO2 zajmując długie pozycje kontraktowe. Niepokojąca jest skłonność niektórych polskich firm energetycznych do gry spekulacyjnej, pomimo przykrego doświadczenia z przed 15 laty, kiedy grały na opcjach walutowych na zwyżkę PLN wobec Euro ponosząc wielomilionowe straty, które później w opłatach za energię i tak musieli pokryć odbiorcy.

Od samego początku pozwolenia na emisje CO2 były sztucznym tworem, a stały się jeszcze bardziej sztucznym i spekulacyjnym po uznaniu ich za instrument finansowy. Początkowo dla polskich firm energetycznych pozwolenia na emisje CO2 były elementem pozytywnym pozwalającym zarobić miliardy złotych na sprzedaży darmowych pozwoleń. Podobnie było z przedsiębiorstwami przemysłowymi, szczególnie dużego przemysłu. Beneficjentem był też budżet państwa zarabiający w ostatnich latach dziesiątki miliardów złotych na sprzedaży tych pozwoleń. Koszty jak zawsze ponosili mali końcowi odbiorcy energii elektrycznej.

Rys. 1 Ceny pozwoleń na emisje CO2. Źródło: www.cire.pl

Cele systemu handlu pozwoleniami na emisje

Pierwotnym celem wprowadzenia systemu handlu pozwoleniami na emisje CO2 (system ETS) była zmiana konkurencyjności źródeł wytwarzających energię elektryczną, gdzie elektrownie węglowe, szczególnie węgla brunatnego, miały znaczną przewagę konkurencyjną. W pierwszych okresach wzrostu cen pozwoleń na emisje CO2 cele te były realizowane. Po pierwszej fali wzrostów ceny ustabilizowały się na poziomie około 20 euro/Mg, co dawało przewagę konkurencyjną gazu jako paliwa w stosunku do węgla. Druga fala podwyżek spowodowała wzrost cen pozwoleń do poziomu 25-30 euro/Mg, co dawało przewagę konkurencyjną wiatrakom lądowym. Po osiągnięciu tych celów nastąpiło wahanie cen, a nawet pewien spadek, po czym nastąpiła trzecia fala podwyżek.

O ile dwie pierwsze fale podwyżek powodowały zmianę relacji w konkurencyjności paliw, to trzecia fala wzrostów wydaje się być czystą spekulacją finansową. Konkurencyjność gazu i wiatraków lądowych została zapewniona na poziomie poniżej 30 euro/Mg, a dla zmiany konkurencyjności wiatraków morskich czy elektrowni jądrowych pozwolenia na emisje powinny kosztować ponad 90-100 euro/Mg, co jest mało realne.

Poprzez uczynienie pozwoleń instrumentem finansowym Komisja Europejska wypuściła „Dżinn-a” z butelki nad którym trudno obecnie zapanować. Pozwolenia na emisje miały wspomagać transformację energetyczną i taką rolę rzeczywiście ogrywałyby, gdyby ich ceny były umiarkowane. Ceny pozwoleń powyżej 20 euro/Mg zaczynają być niszczące dla gospodarek europejskich, które potrzebują dłuższego czasu na dokonanie transformacji energetycznej.

Trudna sytuacja Komisji Europejskiej

Komisja Europejska próbowała coś zrobić z cenami pozwoleń na CO2, które pomimo szeregu manipulacji poprzez mechanizmy redukcji ilości pozwoleń wystawianych na aukcjach i poprzez mechanizmy rezerwy stabilizującej (Market Stability Reserve) oraz używania zaklęć typu „grandfathering”, do 2018 roku nie przekraczały poziomu 10 euro/Mg. Dopiero uczynienie z pozwoleń na emisje CO2 instrumentu finansowego i w efekcie rozpoczęcie spekulacji tym instrumentem na dużą skalę spowodowało wzrost cen – Rys. 1.

Z tego, że rynek pozwoleń na emisje CO2 stał się rynkiem spekulacyjnym zdaje sobie coraz więcej analityków. Sebastian Rilling [1] na portalu Independent Commodity Intelligence Services pisze, że “w naszej opinii, wzrosty cen [CO2] nie są uzasadnione równowagą popytu i podaży, ale oparte na spekulacyjnych zakupach, co również przyznaje artykuł Bloomberg-a twierdzący, że kilka funduszy hedge-ingowych przewiduje możliwość osiągnięcia przez ceny pozwoleń poziomu 100 euro/Mg w 2021 roku”.

W Brukseli zaczynają dojrzewać różne pomysły stabilizacji cen pozwoleń poprzez ograniczenie spekulacji, jak na przykład ograniczenie posiadania przez jeden podmiot ilości pozwoleń,w Rejestrze Pozwoleń, powyżej wskazanego limitu. Działania takie będą bezskuteczne, ponieważ ograniczenie liczby pozwoleń spowoduje „rozmnożenie” podmiotów posiadających pozwolenia.

Komisja Europejska jest w trudnej,o ile nie w beznadziejnej sytuacji. Gdyby ograniczenie liczby pozwoleń na jeden podmiot spowodowałoby zahamowanie wzrostu cen, co wydaje się mało realne, to cały system ETS przechodzi na „ręczne sterowanie” i bardziej transparentne staje się odgórne wyznaczanie ceny na pozwolenia, zamiast zakulisowego manipulowania systemem, który z rynkiem przestaje mieć wiele wspólnego.

Bardziej prawdopodobne jest, że rynek zignoruje działania Komisji Europejskiej i ceny pozwoleń będą lawinowo piąć się w górę działają niszcząco na gospodarkę. Postawi to pod znakiem zapytania całą ideę dekarbonizacji i Zielonego Ładu, których wdrażanie musi zostać zahamowane, o ile ma cokolwiek zostać, co można będzie jeszcze dekarbonizować. Wydaje się, że po raz kolejny polityczna idea przegrywa z twardymi technicznymi i ekonomicznymi realiami.

Pozwolenia na emisje a obligacje „primes”

Pozwolenia na emisje CO2 są sztucznym tworem, którym, podobnie jak cenami obligacji typu „primes”, łatwo jest manipulować. Do tych dwóch spekulacyjnych instrumentów dorabiano PR-owską ideologię. Obligacje „primes” miały posłużyć amerykańskiej niższej warstwie klasy średniej uwalniając środki zamrożone w częściowo spłaconej hipotece domu i pozwalając na użycie tych środków jako zabezpieczenie kolejnego kredytu [2] [3].

W ten sposób niższa klasa średnia w USA mogła poczuć się zadowolona zyskując dostęp do kredytów w sytuacji nie posiadania zdolności kredytowych.W rzeczywistości system zamieniał „realną” wartość hipoteczną na obligacje, które wkrótce miały wartość papieru gdyby je drukowano. Mało akceptowalny system podwójnej hipoteki szybko przerodził się systemy poczwórnej czy nawet n-tej hipoteki nad którym już nikt nie panował, a ceny obligacji hipotecznych rosły szybko w górę.

Do systemu pozwoleń na emisje CO2 również dorobiono PR-owską ideologię, jakoby system ten był jednym z głównych elementów dekarbonizacji. System handlu pozwoleniami na emisje CO2 istnieje w Europie od ponad 15 lat, a emisje CO2 bardziej zależą od cyklów koniunktury gospodarczej niż od samego systemu ETS (Emission Trade System).

W roku 2008 bańka spekulacyjna w USA pękła i ci z długimi pozycjami stracili miliardy, a nieliczni na krótkich pozycjach zarobili setki milionów. Największe straty poniosła amerykańska niższa klasa średnia, która już nie podniosła się z upadku, nawet po wyborze „swojego” prezydenta w 2016 roku W Europie będzie podobnie.Największe straty poniosą najsłabsi: kraje i ludzie.

Co dalej z pozwoleniami

System handlu pozwoleniami na emisje CO2 w Europie ma pewne podobieństwo do systemu obligacji hipotecznych „primes” w USA. Jednak są też pewne różnice. W USA nie było organu który próbowałby zapanować nad rosnącą piramidą „primes”.

W Europie teoretycznie taki organ jest, ponieważ Komisja Europejska może podjąć działania stabilizujące. To nie znaczy, że w Europie jest lepiej, ponieważ efekty działań KE mogą być takie, że pozwolą urosnąć piramidzie pozwoleń do bardzo dużych rozmiarów zamiast przekuć narastającą bańkę i wprowadzić regulowane ceny na pozwolenia na poziomie akceptowalnym przez gospodarki.

[1]S. Rilling, „ICIS EU Carbon: EUAs trading at all-time highs – speculative buying acts as price drivers”  Independent Commodity Intelligence Services, “In our view, last week’s price increases are not fundamentally driven, but based on speculative buying amid a Bloomberg article stating that several hedge funds see EUAs reaching as high as €100/t in 2021”. www.icis.com
[2] Michael Lewis, „THE BIG SHORT”, 2010 by M. Lewis; polskie wydanie: “Wielki szort – mechanizm maszyny zagłady”, tłum. Kinga Man, wyd. Sonia Draga sp. o.o., www.soniadraga.pl
[3]Istnieje też film pod tym samym tytułem.

 

Jeszke: Polska aukcja uprawnień do emisji CO2 rozpoczęła rajd po 40 euro za tonę (ROZMOWA)

Ceny pozwoleń na emisje CO2 rosną w szybkim tempie, szczególnie od 2018 roku, kiedy Komisja Europejska nadała im status instrumentu finansowego pozwalając na spekulację tymi pozwoleniami. Analiza materialna rzeczywistego zapotrzebowania i podaży wskazuje na cenę równowagi około 15-20 euro/Mg, jednak już obecnie pozwolenia te osiągają cenę około 40 euro/Mg. Niektóre prognozy wskazują na możliwość osiągnięcia 100 euro/Mg do końca obecnego roku. Czasem trafiają mi się do recenzji „naukowe” artykuły przewidujące ceny 300 euro/Mg plus w ciągu kilku lat – pisze prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.

Sztuczny rynek i manipulacje

Nic więc dziwnego, że sporo instytucji finansowych, ale i również firm energetycznych zaczyna grać na zwyżkę cen pozwoleń na emisje CO2 zajmując długie pozycje kontraktowe. Niepokojąca jest skłonność niektórych polskich firm energetycznych do gry spekulacyjnej, pomimo przykrego doświadczenia z przed 15 laty, kiedy grały na opcjach walutowych na zwyżkę PLN wobec Euro ponosząc wielomilionowe straty, które później w opłatach za energię i tak musieli pokryć odbiorcy.

Od samego początku pozwolenia na emisje CO2 były sztucznym tworem, a stały się jeszcze bardziej sztucznym i spekulacyjnym po uznaniu ich za instrument finansowy. Początkowo dla polskich firm energetycznych pozwolenia na emisje CO2 były elementem pozytywnym pozwalającym zarobić miliardy złotych na sprzedaży darmowych pozwoleń. Podobnie było z przedsiębiorstwami przemysłowymi, szczególnie dużego przemysłu. Beneficjentem był też budżet państwa zarabiający w ostatnich latach dziesiątki miliardów złotych na sprzedaży tych pozwoleń. Koszty jak zawsze ponosili mali końcowi odbiorcy energii elektrycznej.

Rys. 1 Ceny pozwoleń na emisje CO2. Źródło: www.cire.pl

Cele systemu handlu pozwoleniami na emisje

Pierwotnym celem wprowadzenia systemu handlu pozwoleniami na emisje CO2 (system ETS) była zmiana konkurencyjności źródeł wytwarzających energię elektryczną, gdzie elektrownie węglowe, szczególnie węgla brunatnego, miały znaczną przewagę konkurencyjną. W pierwszych okresach wzrostu cen pozwoleń na emisje CO2 cele te były realizowane. Po pierwszej fali wzrostów ceny ustabilizowały się na poziomie około 20 euro/Mg, co dawało przewagę konkurencyjną gazu jako paliwa w stosunku do węgla. Druga fala podwyżek spowodowała wzrost cen pozwoleń do poziomu 25-30 euro/Mg, co dawało przewagę konkurencyjną wiatrakom lądowym. Po osiągnięciu tych celów nastąpiło wahanie cen, a nawet pewien spadek, po czym nastąpiła trzecia fala podwyżek.

O ile dwie pierwsze fale podwyżek powodowały zmianę relacji w konkurencyjności paliw, to trzecia fala wzrostów wydaje się być czystą spekulacją finansową. Konkurencyjność gazu i wiatraków lądowych została zapewniona na poziomie poniżej 30 euro/Mg, a dla zmiany konkurencyjności wiatraków morskich czy elektrowni jądrowych pozwolenia na emisje powinny kosztować ponad 90-100 euro/Mg, co jest mało realne.

Poprzez uczynienie pozwoleń instrumentem finansowym Komisja Europejska wypuściła „Dżinn-a” z butelki nad którym trudno obecnie zapanować. Pozwolenia na emisje miały wspomagać transformację energetyczną i taką rolę rzeczywiście ogrywałyby, gdyby ich ceny były umiarkowane. Ceny pozwoleń powyżej 20 euro/Mg zaczynają być niszczące dla gospodarek europejskich, które potrzebują dłuższego czasu na dokonanie transformacji energetycznej.

Trudna sytuacja Komisji Europejskiej

Komisja Europejska próbowała coś zrobić z cenami pozwoleń na CO2, które pomimo szeregu manipulacji poprzez mechanizmy redukcji ilości pozwoleń wystawianych na aukcjach i poprzez mechanizmy rezerwy stabilizującej (Market Stability Reserve) oraz używania zaklęć typu „grandfathering”, do 2018 roku nie przekraczały poziomu 10 euro/Mg. Dopiero uczynienie z pozwoleń na emisje CO2 instrumentu finansowego i w efekcie rozpoczęcie spekulacji tym instrumentem na dużą skalę spowodowało wzrost cen – Rys. 1.

Z tego, że rynek pozwoleń na emisje CO2 stał się rynkiem spekulacyjnym zdaje sobie coraz więcej analityków. Sebastian Rilling [1] na portalu Independent Commodity Intelligence Services pisze, że “w naszej opinii, wzrosty cen [CO2] nie są uzasadnione równowagą popytu i podaży, ale oparte na spekulacyjnych zakupach, co również przyznaje artykuł Bloomberg-a twierdzący, że kilka funduszy hedge-ingowych przewiduje możliwość osiągnięcia przez ceny pozwoleń poziomu 100 euro/Mg w 2021 roku”.

W Brukseli zaczynają dojrzewać różne pomysły stabilizacji cen pozwoleń poprzez ograniczenie spekulacji, jak na przykład ograniczenie posiadania przez jeden podmiot ilości pozwoleń,w Rejestrze Pozwoleń, powyżej wskazanego limitu. Działania takie będą bezskuteczne, ponieważ ograniczenie liczby pozwoleń spowoduje „rozmnożenie” podmiotów posiadających pozwolenia.

Komisja Europejska jest w trudnej,o ile nie w beznadziejnej sytuacji. Gdyby ograniczenie liczby pozwoleń na jeden podmiot spowodowałoby zahamowanie wzrostu cen, co wydaje się mało realne, to cały system ETS przechodzi na „ręczne sterowanie” i bardziej transparentne staje się odgórne wyznaczanie ceny na pozwolenia, zamiast zakulisowego manipulowania systemem, który z rynkiem przestaje mieć wiele wspólnego.

Bardziej prawdopodobne jest, że rynek zignoruje działania Komisji Europejskiej i ceny pozwoleń będą lawinowo piąć się w górę działają niszcząco na gospodarkę. Postawi to pod znakiem zapytania całą ideę dekarbonizacji i Zielonego Ładu, których wdrażanie musi zostać zahamowane, o ile ma cokolwiek zostać, co można będzie jeszcze dekarbonizować. Wydaje się, że po raz kolejny polityczna idea przegrywa z twardymi technicznymi i ekonomicznymi realiami.

Pozwolenia na emisje a obligacje „primes”

Pozwolenia na emisje CO2 są sztucznym tworem, którym, podobnie jak cenami obligacji typu „primes”, łatwo jest manipulować. Do tych dwóch spekulacyjnych instrumentów dorabiano PR-owską ideologię. Obligacje „primes” miały posłużyć amerykańskiej niższej warstwie klasy średniej uwalniając środki zamrożone w częściowo spłaconej hipotece domu i pozwalając na użycie tych środków jako zabezpieczenie kolejnego kredytu [2] [3].

W ten sposób niższa klasa średnia w USA mogła poczuć się zadowolona zyskując dostęp do kredytów w sytuacji nie posiadania zdolności kredytowych.W rzeczywistości system zamieniał „realną” wartość hipoteczną na obligacje, które wkrótce miały wartość papieru gdyby je drukowano. Mało akceptowalny system podwójnej hipoteki szybko przerodził się systemy poczwórnej czy nawet n-tej hipoteki nad którym już nikt nie panował, a ceny obligacji hipotecznych rosły szybko w górę.

Do systemu pozwoleń na emisje CO2 również dorobiono PR-owską ideologię, jakoby system ten był jednym z głównych elementów dekarbonizacji. System handlu pozwoleniami na emisje CO2 istnieje w Europie od ponad 15 lat, a emisje CO2 bardziej zależą od cyklów koniunktury gospodarczej niż od samego systemu ETS (Emission Trade System).

W roku 2008 bańka spekulacyjna w USA pękła i ci z długimi pozycjami stracili miliardy, a nieliczni na krótkich pozycjach zarobili setki milionów. Największe straty poniosła amerykańska niższa klasa średnia, która już nie podniosła się z upadku, nawet po wyborze „swojego” prezydenta w 2016 roku W Europie będzie podobnie.Największe straty poniosą najsłabsi: kraje i ludzie.

Co dalej z pozwoleniami

System handlu pozwoleniami na emisje CO2 w Europie ma pewne podobieństwo do systemu obligacji hipotecznych „primes” w USA. Jednak są też pewne różnice. W USA nie było organu który próbowałby zapanować nad rosnącą piramidą „primes”.

W Europie teoretycznie taki organ jest, ponieważ Komisja Europejska może podjąć działania stabilizujące. To nie znaczy, że w Europie jest lepiej, ponieważ efekty działań KE mogą być takie, że pozwolą urosnąć piramidzie pozwoleń do bardzo dużych rozmiarów zamiast przekuć narastającą bańkę i wprowadzić regulowane ceny na pozwolenia na poziomie akceptowalnym przez gospodarki.

[1]S. Rilling, „ICIS EU Carbon: EUAs trading at all-time highs – speculative buying acts as price drivers”  Independent Commodity Intelligence Services, “In our view, last week’s price increases are not fundamentally driven, but based on speculative buying amid a Bloomberg article stating that several hedge funds see EUAs reaching as high as €100/t in 2021”. www.icis.com
[2] Michael Lewis, „THE BIG SHORT”, 2010 by M. Lewis; polskie wydanie: “Wielki szort – mechanizm maszyny zagłady”, tłum. Kinga Man, wyd. Sonia Draga sp. o.o., www.soniadraga.pl
[3]Istnieje też film pod tym samym tytułem.

 

Jeszke: Polska aukcja uprawnień do emisji CO2 rozpoczęła rajd po 40 euro za tonę (ROZMOWA)

Najnowsze artykuły