Maciąga: Musimy natychmiast odejść od gazu kopalnego w energetyce i przemyśle (ROZMOWA)

5 czerwca 2024, 07:25 Energetyka

– Wydobycie i korzystanie z gazu kopalnego było, jest i zawsze będzie destrukcyjne dla ludzi, klimatu, ludzi i środowiska. Alternatywą nie jest ciągłe żonglowanie kierunkami dostaw tylko definitywne odejście od gazu, nie tylko w energetyce ale i w przemyśle – stwierdza Diana Maciąga, ekspertka Polskiej Zielonej Sieci, w wywiadzie dla BiznesAlert.pl.

Terminal LNG w Świnoujściu, zakwalifikowany jako infrastruktura krytyczna. Źródło: Gaz-System
  • – USA jako kraj stabilny geopolitycznie i finansowo a przy tym strategiczny sojusznik UE są uważane za najpewniejszego dostawcę gazu – stwierdza Diana Maciąga, ekspertka Polskiej Zielonej Sieci.
  • – 87 procent amerykańskiego gazu jest wydobywane metodą szczelinowania hydraulicznego, która polega na wtłoczeniu do formacji geologicznych wody, piasku i chemikaliów pod wysokim ciśnieniem, by uwolnić gaz zgromadzony w skałach – komentuje ekspertka.
  • – Wydobycie i korzystanie z gazu kopalnego było, jest i zawsze będzie destrukcyjne dla ludzi, klimatu, ludzi i środowiska. Alternatywą nie jest ciągłe żonglowanie kierunkami dostaw tylko definitywne odejście od gazu, nie tylko w energetyce ale i w przemyśle – mówi Diana Maciąga, ekspertka Polskiej Zielonej Sieci.

BiznesAlert.pl: Jakie są główne argumenty zwolenników importu amerykańskiego LNG do Europy, pomimo jego kontrowersyjnego pochodzenia?

Diana Maciąga, ekspertka Polskiej Zielonej Sieci: USA jako kraj stabilny geopolitycznie i finansowo a przy tym strategiczny sojusznik Unii Europejskiej (UE) są uważane za najpewniejszego dostawcę gazu. Trudno się z tym nie zgodzić, biorąc pod uwagę, że alternatywą jest paliwo z Bliskiego Wschodu lub Rosji i silnie z nią powiązanych krajów dawnego ZSRR, gdzie znajduje się 70 procent światowych rezerw. Dla porównania zasoby europejskie to 1,7 procent a cały kontynent afrykański dysponuje 6,9 procent czyli niewiele większymi złożami niż Stany Zjednoczone. Fakt, że większość bogatych w gaz obszarów jest kontrolowanych przez kraje niedemokratyczne, a wręcz autorytarne reżimy łamiące prawa człowieka dodatkowo przemawia na korzyść USA. Mało kto zdaje sobie sprawę jaką ceną za europejski głód gazu płacą amerykańskie społeczności z terenów zdewastowanych przez sektor gazowy. 

Jakie są kluczowe ekologiczne i społeczne koszty związane z wydobyciem i transportem LNG?

87 procent amerykańskiego gazu jest wydobywane metodą szczelinowania hydraulicznego, która polega na wtłoczeniu do formacji geologicznych wody, piasku i chemikaliów pod wysokim ciśnieniem, by uwolnić gaz zgromadzony w skałach. Z jednej strony zużywa ogromne ilości wody z drugiej jej skażenie toksycznymi a nawet radioaktywnymi substancjami. Dla lokalnych społeczności to nie tylko zagrożenie dla zdrowia ale dostępu do wody w ogóle. Jeszcze przed obecnym boomem LNG zużycie słodkiej wody do szczelinowania w Teksasie wzrosło o 2400 procent. Badania naukowe konsekwentnie łączą fracking z zagrożeniem dla zdrowia i życia: zwiększonym ryzykiem nowotworów, chorób układu oddechowego i krwionośnego czy przedwczesnych porodów. Społeczności mieszkające przy terminalach LNG wdychają toksyczne substancje, takie jak tlenki siarki i azotu, pyły i rakotwórcze związki organiczne, które mają katastrofalny wpływ na zdrowie. Tereny działalności sektora gazowego są tak skażone, że w Stanach nazywa się je „strefami poświęcenia”. Rejon Luizjany z największą koncentracją infrastruktury paliwowej i petrochemicznej jest wręcz nazywany „Doliną Raka”. W takich rejonach mieszkają przede wszystkim społeczności już marginalizowane, nie białe, o niskich dochodach. Paliwa kopalne i ogromne nierówności społeczne to dwie strony jednej monety.

Boom na gaz łupkowy jest też bezpośrednio związany ze skokowym wzrostem emisji metanu z terenów wydobycia. Amerykański LNG importowany do Europy jest obarczony tak wysokimi emisjami, że jego wpływ na klimat jest co najmniej 24 procent większy, niż wpływ wydobycia i spalania węgla. Amerykański LNG, który dociera do Polski to praktycznie w 100 procent gaz łupkowy.

Jakie są alternatywy dla importu LNG, które mogłyby zaspokoić zapotrzebowanie energetyczne Europy, zmniejszając jednocześnie negatywny wpływ na środowisko?

Wydobycie i korzystanie z gazu kopalnego było, jest i zawsze będzie destrukcyjne dla ludzi, klimatu, ludzi i środowiska. Alternatywą nie jest ciągłe żonglowanie kierunkami dostaw tylko definitywne odejście od gazu, nie tylko w energetyce ale i w przemyśle. Tuż po rosyjskiej inwazji na Ukrainę ukazały się analizy, które pokazały, że do 2025 roku UE mogłaby definitywnie zakończyć import gazu z Rosji i to bez budowy nowej infrastruktury gazowej, czy powrotu do węgla. Dzięki realizacji pakietu FitFor55 oraz zwiększeniu inwestycji w efektywność energetyczną, dekarbonizację ciepłownictwa i przyspieszenie rozwoju OZE zaoszczędzilibyśmy 101 mld m3 gazu, czyli 66 procent wolumenu kupowanego z Rosji. Resztę pokryłby import z innych źródeł realizowany przez istniejące terminale LNG i gazociągi. 

Przyjęty jako odpowiedź na kryzys pakiet RePowerEU bazował na trzech filarach, które miały do 2027 ostatecznie zakończyć europejską zależność od Rosji: efektywności energetycznej, rozwoju OZE i dywersyfikacji dostaw gazu. Niestety skupiono się na tym ostatnim próbując rozwiązać krótkotrwały kryzys inwestycjami, które zamykają Europę w gazowym potrzasku na dekady – masowej budowie terminali LNG, by odebrać ogromne ilości amerykańskiego gazu na mocy długoterminowych kontraktów. 

I choć w 2023 gaz z USA miał już 46 procent udział w zaspokojeniu europejskiego popytu, kraje UE kupiły z Rosji więcej LNG, niż Polska zużyła gazu w ogóle, zasilając kasę Putina 8 miliardami Euro. 

Jakie kroki mogą podjąć kraje UE, aby zmniejszyć swoją zależność od importowanego LNG, zwłaszcza w kontekście zobowiązań klimatycznych?

Bezpieczna Europa to Europa niezależna nie tylko od importu LNG ale od gazu w ogóle. Ostatnie dwa lata udowodniły, że szybki spadek zużycia gazu jest możliwy. Dziś zużywamy go o 20 procent mniej niż przed wybuchem wojny a realizacja ambitnej polityki klimatycznej umożliwi spadek o ponad 60 procent do końca dekady.  Ważne, by odbyło się to dzięki inwestycjom, które poprawią jakość życia ludzi nie powodując przy tym szkód dla i środowiska, a nie w wyniku oszczędności wymuszanych rosnącymi cenami. Należy położyć nacisk na termomodernizację, pompy i magazyny ciepła oraz dekarbonizację ciepłownictwa by do 2040 roku praktycznie zakończyć wykorzystanie gazu w budynkach. Zwiększenie unijnego celu OZE do 45 procent  w 2030 roku tylko dzięki spadkowi zużycia gazu wygenerowałoby 200 mld Euro oszczędności, w tym 18 miliardów Euro dla Polski. Odejście od produkcji prądu z gazu wymaga nie tylko dalszych inwestycji w OZE i w efektywność energetyczną ale w środki służące budowie elastyczności systemu energetycznego. Kluczowa jest gruntowna modernizacja sieci elektroenergetycznych, inwestycje w różnego typu magazyny energii i zagospodarowanie pozostałych nadwyżek prądu na produkcję zielonego wodoru. Z kolei wprowadzenie taryf dynamicznych włączyłoby odbiorców w zarządzenie popytem na energię.  Duży potencjał redukcji tkwi także w przemyśle, który jest jego trzecim konsumentem w UE a w Polsce zużywa więcej niż energetyka i gospodarstwa domowe. Przykładowo, gaz wykorzystywany do produkcji tworzyw czy nawozów sztucznych powinien zostać jak najszybciej zastąpiony przez zielony wodór. Niezależność od gazu to nie tylko kwestia walki z kryzysem klimatycznym, ale nasz dobrze pojęty interesie ekonomiczny i geopolityczny. Międzysektorowa strategia odejścia od gazu i ambitne cele są potrzebne nie tylko na poziomie UE ale powinny zostać priorytetowo uwzględnione w opracowywanym właśnie krajowym Planie na rzecz energii i Klimatu (KPEiK) oraz podczas uaktualnienia Polityki Energetycznej Polski 2040.

Rozmawiał Mateusz Gibała

Europejscy producenci stali ryzykują nieosiągnięcie celów klimatycznych mimo miliardowych dotacji