Fedorska: Dlaczego Niemcy nie mają własnego gazoportu?

10 grudnia 2019, 14:15 Energetyka

W ostatnim czasie niemiecki rząd nie ustaje w zapewnieniach, że bardzo popiera powstanie gazoportu na terenie Niemiec oraz jak ważny byłby LNG dla dywersyfikacji źródeł energii i dla dostawców gazu. W praktyce kwestia gazoportów od lat pozostaje niewyjaśniona, głównie z powodów politycznych i finansowych – pisze Aleksandra Fedorska, współpracowniczka BiznesAlert.pl.

Tankowiec LNG w Świnoujściu. Fot. Gaz-System
Tankowiec LNG w Świnoujściu. Fot. Gaz-System

Niemcy i terminale LNG

Niemiecki rząd oczekuje, że większość kosztów budowy, uruchomienia i stworzenia infrastruktury przesyłowej pokryte zostanie przez prywatnych właścicieli tych gazoportów i operatorów sieci przesyłowej. Pomoc finansowa może być co najwyżej udzielana w ramach współpracy federalno-landowej na rzecz rozwoju regionalnego. Jednak to właśnie w niemieckich landach gazoporty spotykają się w największym sprzeciwem.

Plany budowy gazoportu obejmują obecnie cztery możliwe lokalizacje: Brunsbüttel w Szlezwiku-Holsztynie, Stade i Wilhelmshaven w Dolnej Sachsonii i Rostock w Meklemburgii-Pomorzu Przednim. Dolna Saksonia i Meklemburgia-Pomorze Przednie rządzone są przez koalicje składające się z socjaldemokratów i chadeków, pod przewodnictwem SPD. Szlezwik-Holsztyn ma natomiast chadeckiego szefa rządu Daniela Günthera, który zarządza skomplikowanym eksperymentem politycznym, jakim jest koalicja jamajska składająca się z chadecji, partii liberalnej (FDP) i partii zielonych.

W marcu br. sprawa gazoportu w Brünsbüttel prawie doprowadziła do upadku koalicji rządowej w Szlezwiku-Holsztynie. Chadecja wraz z FDP były gotowe udzielić temu przedsięwzięciu wsparcia finansowego o wysokości 50 milionów euro, co pokryłoby mniej więcej 10% kosztów. To oburzyło partię zielonych, która kategorycznie sprzeciwia się wspieraniu projektów energetycznych opartych na źródłach kopalnych. Od tego czasu temat gazoportu w Brunsbüttel zniknął z agendy politycznej w tym landzie.

W Dolnej Sachsonii premier Stephan Weil właśnie przedstawił projekt gazoportu w Wilhelmshaven w Katarze, gdzie zachęcał Katarczyków do zawarcia wstępnych umów na eksport LNG do Niemiec. Katarczycy są nie tylko chętni sprzedawać Niemcom gaz skroplony, ale aspirują także do roli inwestora, który zabiega o możliwość inwestycji w pierwszy niemiecki terminal LNG. Mimo tak sprzyjającym warunków dalsze planowanie terminalu LNG w Wilhelmshaven będzie wstrzymane, ponieważ Deutsche Umwelthilfe e.V., organizacja na rzecz ochrony środowiska, oceniła ten projekt jako niemożliwy do zatwierdzenia. Rzeczywiście, teren na którym miałby powstać gazoport, zapisany jest w planach przestrzennych jako wartościowy dla środowiska i niewskazany do zabudowy.

Najmniej kontrowersyjny jest projekt gazoportu w Stade. W listopadzie, w Berlinie, zaprezentowano pierwsze plany, z których wynika, że w Stade będą mogły operować duże tankowce, nawet te o długości 350 metrów. Krytyka budowy terminalu LNG w Stade ma natomiast miejsce na lokalnej scenie politycznej, gdzie burmistrz miasta Sönke Hartlef (CDU) prowadzi rozmowy z miejscowym ruchem młodzieżowym na rzecz klimatu „Fridays for Future” (FFF), który jest przeciwny powstaniu gazoportu.

Najbardziej interesującym przedsięwzięciem wydaje się projekt gazoportu w Rostocku, chociaż jest on obecnie mało znany. Nie jest wiadomo, na ile przyszły gazoport będzie powiązany z obecnie powstającym w Rostocku small scale terminalem, który buduje rosyjski eksporter LNG Novatek wspólnie z belgijską firmą Fluxys, która zarządza gazoportem w Zeebrügge. Novatek zamierza przesyłać rocznie 600 000 ton LNG z rosyjskiego terminalu w Wysocku do Niemiec. Ten projekt ma być przeznaczony dla odbiorców przemysłowych, bez integrowania z niemieckim system przesyłowym. Zakończenie tego niewielkiego gazoportu w Rostocku planowane jest na 2022 rok. Ciekawym wątkiem jest brak zainteresowania rozbudową infrastruktury LNG w Rostocku ze strony organizacji ochrony środowiska i klimatu, które skupiają się na trzech pozostałych, bardziej zaawansowanych projektach – powstających bez udziału Rosjan…

Zaskakująca jest także bierność niemieckich koncernów energetycznych, jeśli chodzi o koszty i inwestycji związanych z powstaniem gazoportu. Firmy wydają się obawiać ryzyka i nie chcą płacić wyłącznie z własnej kieszeni, oczekując wkładu ze strony państwa i innych inwestorów. Eksperci są podzielili co do konieczności i opłacalności posiadania terminalu LNG w Niemczech, tym bardziej że Niemcy są już teraz powiązane rurociągami z gazoportem w Rotterdamie, w Holandii, oraz gazoportami we Francji. Budowany jest także rurociąg Zeelink, który połączy uprzemysłowiony i gęsto zaludniony region Zagłębia Rury z belgijskim terminalem w Zeebrügge, do którego trafia LNG katarski, norweski i brytyjski.

Niemcy mogą sprowadzić LNG z Kataru