Największe wyzwanie niemieckiego importu i organizacji transportowych węgla to plan dekarbonizacji najpóźniej w 2030 roku. Obecnie Niemcy muszą importować więcej węgla niż można było się spodziewać, ale czy im go wystarczy? – zastanawia się Aleksandra Fedorska, redaktor BiznesAlert.pl.
Od października w Niemczech do sieci wróci aż 12 elektrowni węglowych. Cztery z tych elektrowni należą do Steag. Koncern, który powstał w 1937 roku, jest głównym wygranym powrotu Niemiec do węgla. Największe elektrownie Steagu, które wrócą do sieci z rezerwy, to Bergkamen (780 MW) i Bexbach (780 MW). Obie zostały zbudowane w pierwszej połowie lat 1980. Inna elektrownia Völklingen-Fenne w kraju Saary zbudowana została w 1989 roku. Bloki koncernu RWE to raczej trzy małe jednostki, po 300 MW. Do sieci wrócił już też blok Heyden 4 (875 MW). Na powrocie do węgla zarobią także czescy właściciel kopalni węglowych koncernu Leag i EPH z Mehrum. W sumie chodzi tu o 6,9 GW.
Reaktywacja elektrowni węglowych stawia Niemcy przed kolejnym problemem, ponieważ ich znaczna część placówki na węgiel kamienny, jak np. Heyden 4. Niemcy jednak od 2018 nie wydobywają węgla kamiennego. Dlatego też muszą swoje zapotrzebowanie zapewnić poprzez import. Elektrownie na węgiel brunatny zapewniają, że ich własne wydobycie wystarczy. Rzecznik koncernu Leag Thoralf Schirmer tłumaczył w rozmowie z gazeta Märkische Oderzeitung (MOZ), że import węgla brunatnego nie wchodzi w rachubę bo jest to za drogie, chodzi tu szczególnie o koszty transportu.
W pierwszej połowie roku Niemcy korzystały jeszcze do końca lipca z importów węgla kamiennego z Rosji. W pierwszej połowie 2022 roku Niemcy zakupiły za granicą 18 461 606 ton węgla kamiennego, z czego połowa (8 794 125) pochodziła z Rosji. Drugim największym dostawca były z 3 514 022 tonami były USA. Bo ogłoszeniu embarga na węgiel z Rosji uwaga Niemiec skupiła się na Kolumbii. I pierwszych sześciu miesiącach tego roku Kolumbia dostarczyła do Niemiec 2 099 528 ton węgla, co oznaczało mniej niż Australia, a nawet o jedna trzecia mniej od importu u USA.
Dlatego też kanclerz Olaf Scholz rozmawiał już z poprzednim prezydentem Kolumbii Ivánem Duque. Kolumbia ma możliwość zwiększenia eksportu węgla do Niemiec, uważa niemiecka stacja telewizja N-TV. – Import z południowoamerykańskiego kraju już od początku roku gwałtownie wzrósł. W pierwszych trzech miesiącach import z Kolumbii wyniósł 1,1 mln ton – podało Stowarzyszenie Importerów Węgla. – W porównaniu z poprzednim rokiem jest to wzrost o 62 procent – powiedział rzecznik Stowarzyszenia w rozmowie z N-TV.
Prezes Stowarzyszenia Importerów Węgla Alexander Bethe powiedział także, że on nie widzi problemów z zakupem węgla w bliskiej przyszłości, ponieważ na rynkach międzynarodowych jest go wystarczająco dużo. Jednocześnie Bethe spodziewa się znacznego wzrostu importu w okresie jesiennym i zimowym. Główną przyczyną tego jest ponowne uruchomienie elektrowni węglowych.
Bethe ostrzega w związku z tym przed brakiem możliwości przeładunkowych w portach, drogach wodnych i w pociągach towarowych. Olbrzymia większość węgla dociera do Niemiec przez największe porty regionu, czyli Amsterdam, Antwerpia i Rotterdam. Następnie węgiel jest transportowany barkami na Renie w głąb Niemiec. Ale także niemieckie porty takie jak Hamburg, Rostock i Wilhelmshaven odgrywają ważną rolę przy imporcie węgla do Niemiec. W 2021 roku przez Hamburg importowano 5,5 milionów ton węgla.
Porty, żegluga śródlądowa i cała logistyka muszą się jednak bardzo przestawić jeśli chodzi o wydajności, bo właściwie zostały one zaskoczone w momencie, gdy już miałyby pożegnać się całkowicie z węglem. Na tym będzie właściwie polegało największe wyzwanie dla niemieckiego importu i organizacji transportowych węgla, że właściwie były one już tylko nastawione na koniec z węglem najpóźniej w 2030 roku, a muszą teraz uruchomić odwrotny proces i importować więcej węgla niż się w ogóle można było spodziewać.
Putin ubolewa nad faktem, że Niemcy nie chcą już Nord Stream 2