Ropa z Rosji jest sprzedawana w istotnym stopniu z pomocą tak zwanej floty widmo pozwalającej jej uniknąć sankcji Zachodu za naruszenie ceny maksymalnej. Jednak udział tankowców poza wpływem ceny maksymalnej zdaje się spadać.
Ośrodek Lloyd’s List obliczył, że 149 z 293 tankowców (około 50 procent) dostarczających ropę z Rosji ładowaną w naftoportach w Primorsku, Ust-Łudze, Petersburgu, Noworosyjsku i Tuapsie w październiku było ubezpieczonych przez podmioty z International Group Club, która przestrzega sankcji G7, Unii Europejskiej i Australii, które zobowiązują do sprzedaży poniżej ceny maksymalnej 60 dolarów w celu ograniczenia przychodów Kremla za inwazję na Ukrainie.
Pozostałe dostawy są realizowane z udziałem tak zwanej floty widmo, czyli tankowców ubezpieczanych poza systemem zachodnim, które nie podporządkowują się cenie maksymalnej. Średnia cena rosyjskiej mieszanki Urals na giełdzie przekracza już 60 dolarów i wynosi około 74 dolary.
Amerykanie zapowiedzieli wzmocnienie restrykcji wobec podmiotów naruszających cenę maksymalną narzuconą przez G7. To rozwiązanie kompromisowe wobec embargo na dostawy morskie wprowadzone w USA, Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej. Ogranicza przychody Kremla, ale nie obniża płynności na rynku ropy. Jest jednak omijane częściowo z użyciem floty widmo. S&P Global Platts szacował, że nawet 60 procent tankowców z ropą rosyjską nie jest ubezpieczonych na Zachodzie i może omijać sankcje. Dane październikowe Lloyd’s List sugerują spadek tego udziału.
Lloyd’s List / S&P Global Platts / Wojciech Jakóbik
Flota widmo Rosji ratuje skarbiec Kremla. Polska w grze o zaostrzenie sankcji