ROZMOWA
Leopold Herbert Gabryś
Przewodniczący Komitetu ds. polityki klimatyczno-energetycznej Krajowej Izby Gospodarczej.
Mimo zapowiedzi, w marcu nie będziemy mieć ustawy o OZE. Jakie są skutki braku nowej ustawy?
LHG: Impotencja legislacyjna rządu dotycząca energetyki z lat 2012, 2013 i dalej niesie wiele, niestety, niepewności i stąd kosztów. Dotyczy najogólniej polityki energetycznej pPaństwa, Prawa Energetycznego i z ustaw szczegółowych – ustawy o OZE. Skutki braku tej ostatniej wynikają z braku tych wymienionych wcześniej dokumentów. Jeśli brakuje czytelnych sygnałów ze strategii energetycznej państwa co do miejsca i roli w miksie energetycznym ważkiej i rosnącej roli Odnawialnych Źródeł Energii, to jak można mówić o determinacji w stanowieniu tej ustawy. Bałagan na granicy prawa wokół decyzji ubiegłorocznej tyczącej współspalania biomasy był tak kosztowny, że zrujnował i tak wątpliwą wiarygodność w stabilności prawa w tym tak ważącym dla gospodarki polskiej obszarem jakim jest energetyka.
Stąd wyścigi różnych środowisk lobbujących różnej obszary generacji z OZE o większe wpływy na decyzje polityków i medialny wrzask w obronie swoich biznesowych racji. A sprawa jest prosta i oczywista: w jakiej części, w jakim czasie i z jakich kosztów mamy budować przyszły energy-mix z ważką, istotną rolą energetyki odnawialnej, w tym głęboko rozproszonej, aby stało się, co oczywiste, ten rodzaj generacji mógł być oczekiwanym dopełnieniem generacji systemowej zwanej często pomostową. Na lata bliższe np. do roku 2030 w innych proporcjach i w innych kosztach, i na te dalsze, na rok 2050 i dalej w pożądanych ilościach, na miarę środków, dostępnych technologii i gotowości do przejęcia tej produkcji przez system. Z braku doktryny bezpieczeństwa energetycznego w tej części inwestorzy „grają w ciemno”, a stopień wiary w stabilność polityki państwa w tej materii, stał się znikomy.
Dlaczego prace nad tą ustawa są tak opóźnione?
LHG: Tak dokładnie to nie wiem! Choć w latach 1994-1998 współtworzyłem pierwszą Politykę Energetyczną Polski, Prawo Energetyczne i szereg ustaw towarzyszących, to nie wiem jak, zakładając największą arogancję polityków wobec potrzeb gospodarki, można do takiego stanu rzeczy dojść. Jawią się tu oczywiście różne tłumaczenia, a to dominującą i nieprzewidywalną często szeroko rozumianą polityką energetyczną UE, a to trudnościami w porozumieniu ośrodków politycznych i biznesowych, a to wpływem korporacji energetycznych na decyzje rządu. Można wymieniać dalej. Żadna z wymienionych przyczyn nie jest w pełni ani prawdziwa, ani wyczerpująca. Jednym zdaniem, z punktu widzenia człowieka przerażonego skutkami tego stanu, to brak jednoznacznego, z wyobraźnią na miarę czasu, ośrodka decyzyjnego z polityczną mocą sprawczą i bez uległości wobec emocjonalnej wrzawy. Chciałoby się przywołać logikę zawołania prezydenta Stanów Zjednoczonych: gospodarka głupcy! Gospodarka i należałoby dodać – a w niej ważąca rola energetyki.
Czy to opóźnienie ma Pana zdaniem związek z krytycznym stosunkiem rządu do polityki klimatyczno-energetycznej Brukseli?
LHG: Jest w tym trochę prawdy. Unia Europejska w swojej polityce klimatyczno-energetycznej kreśli wiele wyzwań, które dla Polski, z racji przeszłości gospodarczej i naturalnych zasobów energetycznych, kosztów nie do przyjęcia. Z faktów i skutków kreślą bowiem obraz utraty konkurencyjności wielu gałęzi gospodarki ze wszystkimi skutkami społecznymi. To niezwykle trudne dla każdego, jakim by nie był, rządu. Wybory w tej materii są bardzo trudne i ograniczone, a brak doktrynalnych ustanowień bezpieczeństwa energetycznego nie ułatwia ich. Gonimy za stanowieniami legislacyjnymi Wspólnoty, prowadzimy opieszale implementacje do prawa krajowego, wielu z nich. To nie jest niechęć do strategicznych wizji klimatycznych UE. To brak skuteczności w osądach jej błędów i wskazań, bywa znaczącej odrębności państw Wspólnoty w tak ważkim obszarze jakim jest energetyka.
Nie współtworzymy tej polityki, „opędzamy” się , mało skutecznie, przed pędzącą machiną legislacyjną UE, na dodatek z łatką wiecznych malkontentów. A tak przecież nie jest! Gospodarka w Polsce, w tym tak ważna dla niej elektroenergetyka, zrobiła tak wiele, że sporo krajów Wspólnoty mogłoby nie tyle uczyć się, ale wreszcie to zauważyć! Dotyczy to także, a może przede wszystkim zmian i dynamiki tych zmian w całej przestrzeni ochrony środowiska naturalnego, zmian w produkcji energii elektrycznej, w tym w szczególności OZE. Nie podzielam przy tym nadziei, że zdarzenia ostatnich tygodni na wschodzie zmienią ten stan rzeczy radykalnie, a Unia Europejska wyzbędzie się romantyzmu klimatycznego i przejdzie bardziej zdecydowanie w pragmatyzm gospodarczy.
Rozmawiała Teresa Wójcik