W poniedziałek (2 lutego) premier Ewa Kopacz będzie rozmawiać w Warszawie z wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej Marošem Šefčovičem. Spotkanie to istotny element konsultacji związanych z opracowywanym przez Komisję Europejską Planem Działań ws. Unii Energetycznej. Jego publikacja planowana jest na 25 lutego 2015 r. Czy polska wizja przetrwa?
– Niemcy mają bardzo ambitną politykę transformacji energetycznej, która potrzebują odpowiedniej strategii na poziomie UE – priorytetu dekarbonizacji, możliwości wspierania źródeł odnawialnych. Dlatego jest naturalne, że nowe pomysły dot. polityki energetycznej próbują adaptować do własnych celów. Oczywiście nie tylko oni – Hiszpania chce wreszcie przyspieszyć budowę połączeń, a Francja – skierować dyskusję na tory negocjacji klimatycznych – wylicza Aleksandra Gawlikowska-Fyk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
– Unia energetyczna w wydaniu Donalda Tuska to głos regionu w sprawie bezpieczeństwa i solidarności. Chodziło o to, żeby pokazać, że poza klimatem i konkurencyjnością, trzeba w UE dbać także o bezpieczeństwo energetyczne. To się w dużej mierze udało, ale oczywiście kształt unii energetycznej będzie wypadkową oczekiwań (interesów) państw członkowskich, ale i agendy zaproponowanej przez Komisję Junckera. W mojej ocenie Komisja nadal będzie próbowała zadowolić wszystkich, przedstawiając holistyczną i pojemną wizję unii energetycznej – twierdzi nasza rozmówczyni.
– Jeśli chodzi o wspólne zakupy gazu , to było jasne, że nie spotkają się z entuzjazmem tych, którzy za gaz płacą znacznie mniej niż Polska i traktują Gazprom jako zwykłego partnera biznesowego. Dla rządu w Berlinie, czy w Rzymie taka koncepcja po prostu nie ma wartości dodanej, którą ma dla nas i innych państw regionu Europy Środkowej i Wschodniej – wskazuje Gawlikowska-Fyk.
– Unia energetyczna to nadal propozycja, idea dla której dopiero powstaną rozwiązania prawne. Jeśli rozwijane miałyby być wspólne zakupy to raczej jako regionalna, oddolna inicjatywy, a nie ogólnoeuropejska i obowiązkowa. W grę raczej nie wchodzi zmiana prawa traktatowego, ale można sobie wyobrazić wykorzystanie przepisów Traktatu o Unii Europejskiej dotyczących wzmocnionej współpracy. To zresztą zasugerował Instytut Jackquesa Deloresa (europejski think tank), dokładnie 5 lat temu, jako sposób na realizację wspólnych zakupów gazu w UE – mówi portalowi BiznesAlert.pl. – Przede wszystkim jednak Polska powinna się aktywnie włączyć w proces rewizji rozporządzenia 994/2010 dotyczącego bezpieczeństwa dostaw gazu ziemnego. Akurat trwają publiczne konsultacje, w których Komisja Europejska chce poznać opinię w sprawie wspólnych zakupów gazu. Choć w cieniu Unii Energetycznej, to jest to niezmiernie ważny proces.
Z polskiego punktu widzenia istotna jest także pomoc Unii Europejskiej dla budowy infrastruktury. Zdaniem Aleksandry Gawlikowskiej-Fyk kluczowe projekty gazowe powstaną. – Unijna polityka wspierania transeuropejskich sieci energetycznych ma niestety tę cechę, że od zawsze próbowano zadowolić wszystkich: budować połączenia tak, by zwiększyć konkurencyjność, by włączać coraz więcej zielonej energetyki, a także by zwiększać bezpieczeństwo, choć ten ostatni element był wyraźnie niedowartościowany. Teraz to się zmienia i raczej nie mam obaw o to, że kluczowe dla dywersyfikacji projekty, np. Korytarz Północ-Południe przestaną być traktowane priorytetowe. Wyraźnie dominują na „krótkiej” liście opublikowanej przez Komisję w maju ubiegłego roku.
– Jednak ani nie wszyscy dostaną pieniądze, ani też nie każdy kraj może być hubem gazowym. Dlatego Polska powinna budować strategię dla regionu i pozyskiwać partnerów, szukając synergii z projektami realizowanymi w innych częściach UE. Hub wymaga płynnego i fizycznie rozbudowanego rynku, a nie tylko aspiracji – ostrzega przedstawicielka PISM.