– Chcielibyśmy żeby UE wyszła z tego kryzysu wzmocniona, jak bywało już w historii. Natomiast, nie ma gwarancji, że problemy z dostawami gazu z Rosji na europejski rynek, nie odtworzą nacjonalistycznych polityk w rożnych państwach członkowskich i staną się kolejnym elementem pogłębiającym podziały przede wszystkim między północą a południem – powiedział dr Marcin Kędzierski, ekonomista i ekspert polityki publicznej z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
BiznesAlert.pl: Jaka Europa wyłoni się z kryzysu energetycznego? Czy grozi nam niezdecydowanie wobec Rosji i podział w sprawie Ukrainy?
Marcin Kędzierski: Jesteśmy w sytuacji ogromnej niepewności. Nie możemy zapominać, że kryzys energetyczny spowodowany wojną w Ukrainie, nakłada się na kryzys postpandemiczny oraz na wiele innych kryzysów, z którymi Unia Europejska się borykała. Chcielibyśmy żeby UE wyszła z tego kryzysu wzmocniona, jak bywało już w historii. Natomiast, nie ma gwarancji, że problemy z dostawami gazu z Rosji na europejski rynek nie odtworzą nacjonalistycznych polityk w rożnych państwach członkowskich i staną się kolejnym elementem pogłębiającym podziały przede wszystkim między północą a południem.
Jak Europa powinna kształtować politykę klimatyczną i energetyczną, żeby lepiej dostosować się do obecnej sytuacji geopolitycznej?
Unia Europejska stara się prowadzić ambitną politykę energetyczno-klimatyczną. Rozmawia się o tym, że drastyczne cięcia ilości uwalnianego dwutlenku węgla prze UE nie przyczynią się do zmniejszenia globalnych emisji, bo UE odpowiada za ich 7 czy 8 procent. Nie zgadzam się z tym. Wracając do momentu zmian Unii w kontekście ochrony danych osobowych, firmy amerykańskie czy chińskie chcąc wejść na rynek musiały dostosować się do nowych wymogów. Podobnie może stać się z polityką klimatyczną i normami emisyjnymi. Poprzez ich wprowadzenie i uzależnienie od ich spełnienia dostępu do rynku, UE może wymusić szybszą politykę redukcji emisji. Będzie to dotyczyć większych gospodarek. Drugim elementem jest uniezależnienie się od źródeł energii spoza UE, przede wszystkim Rosji.
Czy w dłuższej perspektywie atom może być rozwiązaniem dla Polski?
To trudne pytanie ze względu na zagrożenia. Nie można zapominać, że elektrownia jądrowa generuje dużą ilość prądu i jest podatna na ataki rakietowe, czego nie możemy wykluczać po tym, co dzieje się w Ukrainie. Z drugiej strony mamy elektrownię w Bełchatowie, która dostarcza około jednej trzeciej prądu na polski rynek i też byłaby podatna na taki atak. Jak mówią prognozy, złoże w Bełchatowie skończy się w 2035 roku, więc będziemy musieli znaleźć jakieś zastępstwo.
Budowa elektrowni jądrowej jest w polskich planach.
Pierwsza spółka publiczna, powołana w celu wybudowania elektrowni atomowej ma już prawie 10 lat. Do tej pory nie znamy lokalizacji dla tej elektrowni i jeżeli będziemy działać tak opieszale to w najbliższych latach zaczną nas dotykać problemy z dostawami energii, które będą się nasilać.
Jakie są alternatywy?
W zasadzie nie mamy alternatywy. Jeżeli zaczniemy budować nową elektrownie w tym lub przyszłym roku, to inwestycja będzie mogła pracować w perspektywie 10 lat, czyli w 2032 lub 2033 roku, tuż przed zamknięciem Bełchatowa. Odnawialne źródła energii będą stanowiły coraz większą udział w miksie energetycznym, ale nie można na nich bazować, ponieważ nie dają gwaracji energii w okresach braku wiatru czy słońca.
Z czym musi się zmierzyć niemiecka gospodarka przy groźbie nadchodzącej recesji?
Niemcy mają ogromny problem i są tego dwa powody. Pierwszy jest taki, że prowadzą gospodarkę opartą o tradycyjne gałęzei przemysłu: chemiczny, maszynowy i motoryzacyjny. Wszystkie trzy w różnym stopniu były uzależnione od gazu. Te sektory rozwijały się również dzięki sprzedaży na chińskim rynku. Stanowi to ostatnie 15 lat zaangażowania niemieckiej polityki w budowę rynku zbytu w Chinach. To się kończy i należy spodziewać się, że ten rynek wyczerpie się dla Niemiec w najbliższej dekadzie. Drugi, to brak przystosowania cyforowego. Niemcy rozpoczęli dynamiczną rewolucje cyfrową, ale poziom rozwoju usług cyfrowych w zakresie administracji, jest na niższym poziomie niż w Polsce czy nawet w Ukrainie.
Rozmawiała Maria Andrzejewska