Gaz-System: Polska może mieć problemy z awaryjnymi dostawami gazu z Niemiec

5 listopada 2015, 06:46 Energetyka

Jak czytamy w dzisiejszej Wyborczej.biz, według Gaz-Systemu w przypadku kryzysu gazowego Polska może mieć problemy z awaryjnymi dostawami gazu z Niemiec. To potwierdzenie informacji BiznesAlert.pl z 9 października

Gazociąg Jamalski. Źródło: Gazprom
Gazociąg Jamalski. Źródło: Gazprom

Serwis Wyborcza.biz przypomina, że unijne rozporządzenie o bezpieczeństwie dostaw gazu (rozporządzenie SOS) zobowiązało należącą do spółki BASF i Gazpromu niemiecką firmę Gascade do przebudowy niemieckiego odcinka gazociągu jamalskiego w taki sposób, aby w razie sytuacji kryzysowej Polska mogła sprowadzać gaz z kierunku zachodniego.

Jak dowiedziała się Wyborcza.biz, podczas konsultacji dot. proponowanej przez Ministerstwo Gospodarki nowelizacji przepisów o dywersyfikacji dostaw gazu Gaz-System zgłosił wątpliwości związane z możliwością zapewnienia ciągłości dostaw gazu z Niemiec do Polski poprzez punkt w Mallnow.

Wątpliwości polskiego OSP gazu pojawiły się po rozmowach z Gascade na temat nowych zasad dostępu do gazociągów w Niemczech. Problem polega na tym, że od listopada firmy, które handlują gazem w Niemczech mogą w każdej chwili zarezerwować dostęp do większości tamtejszych gazociągów. Wyjątek stanowią połączenia między sieciami operatorów przesyłowych. Działanie takie może ograniczyć dostęp do połączenia polskim systemem przesyłu gazu poprzez punkt w Mallnow – czytamy w Wyborczej.biz.

Gaz-System przypomniał, że zgodnie z rozporządzeniem SOS w punkcie w Mallnow powinna być zapewniona ciągła przepustowość. Tymczasem od listopada niemieckie przepisy pozwalają traktować to połączenie jak zwykły punkt handlu gazem, do którego dostęp zależy od konkurencji na rynku niemieckim. Polski OSP przekazał już swoje wątpliwości niemieckiemu regulatorowi Bundes-netzagentur oraz w Komisji Europejskiej.

„Ministerstwo Gospodarki prowadzi rozmowy ze stroną niemiecką w tej sprawie” – poinformował z kolei Wyborczą.biz Mariusz Kozłowski z biura prasowego resortu.

Na pojawiające się zagrożenia w zapewnieniu dostaw gazu do Polski w sytuacjach kryzysowych wskazywał już podczas Dolnośląskiego Kongresu Energetycznego były minister gospodarki Piotr Woźniak. – Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że instrukcje ruchu i eksploatacji gazowych sieci przesyłowych poszczególnych państw nie zostaną ujednolicone w stopniu satysfakcjonującym dla rynków narażonych na ryzyka, jakie występują w państwach Europy Wschodniej. Każde państwo będzie miał dość dużą suwerenność w ustalaniu swojej instrukcji i w przypadku kryzysu będzie mogło nadawać poszczególnym działaniom taki priorytet, jakie jego operator narodowy uzna za stosowne. Funkcjonowanie bez zakłóceń fizycznego rewersu np. na gazociągu jamalskim w warunkach kryzysowych stoi pod dużym znakiem zapytania. Jeśli np. dowolny operator sieci zadecyduje, że w przypadku sytuacji kryzysowej priorytetem na jego obszarze będą np. odbiorcy wrażliwi albo magazyny gazu, to będzie w stanie ograniczyć lub całkowicie nie dopuścić do rewersowego przepływu gazu w stronę Polski – powiedział podczas DKE Piotr Woźniak.

Jak informował w październiku BiznesAlert.pl., należy wziąć pod uwagę scenariusz, w którym Gazprom zechce zatrzymać dostawy do Polski przez Gazociąg Jamalski, w celu zmniejszenia znaczenia naszego kraju w tranzycie gazu, analogicznie do ruchu wobec Ukrainy. Umowa na dostawy gazu od Rosjan kończy się w 2022 roku i wtedy będzie możliwa zmiana punktów odbioru. Niewykluczone, że zgodnie z prawdopodobnym trendem budowy rynku pod Nord Stream, Gazprom zechce dostarczać nam surowiec przez Niemcy, zwiększając znaczenie tranzytowe naszego zachodniego sąsiada, a zmniejszając nasze. Wtedy może pojawić się problem, o którym urzędnicy w Warszawie i Brukseli coraz głośniej rozmawiają. Przy pomocy niemieckiej infrastruktury, Gazprom może wysadzić polski program dywersyfikacji dostaw gazu – zgodnie z literą prawa. O sprawie dyskutują już ministerstwo gospodarki, Urząd Regulacji Energetyki i inne kluczowe podmioty na rynku gazu w Polsce. Zainteresowały tematem Komisję Europejską. Oczekują działań zapobiegawczych.

Tymczasem na stronie Rządowego Centrum Legislacyjnego można znaleźć korespondencję Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki Macieja Bando do Sekretarza Stałego Komitetu Rady Ministrów Małgorzaty Hirszel. Prezes URE przyznaje, że Gaz-System sygnalizował zagrożenie dla dostaw gazu przez rewers na Jamale, chociaż oficjalnie jego przepustowość dla dostaw do Polski jest dostępna na zasadach ciągłych, czyli w dowolnym, wybranym przez Polaków momencie.

Bando pisze w związku z przedstawionym przez ministerstwo gospodarki projektem rozporządzenia rządu w sprawie minimalnego poziomu dywersyfikacji dostaw gazu z zagranicy. Przekazuje swoje uwagi. Odnośnie rewersu jamalskiego pisze, że chociaż w planie resortu zapisano, że dostawy na tym kierunku są oferowane na zasadach ciągłych, a więc gwarantujących bezpieczeństwo w przypadku przerw w dostawach ze Wschodu przez Gazociąg Jamalski, to „wskazać należy”, że Operator Gazociągów Przesyłowych Gaz-System S.A. zgłaszał wątpliwości związane z możliwością zapewnienia ciągłości dostaw z kierunku Niemiec do Polski poprzez punkt wejścia Mallnow”.

Na mocy instrukcji przesyłowej Gascade, na gazociągach pod nadzorem tej firmy dopuszczono do konkurencji przepustowości (competing capacities) z priorytetem w dostarczaniu gazu do magazynów. Zatem w wypadku zwiększonego zainteresowania dostawami tym szlakiem, priorytetem JAGAL będzie dostarczenie surowca magazynowi w Peissen. W 2017 roku moc zatłaczania gazu do Kathariny wyniesie 26 mln m3 gazu ziemnego dziennie. Tymczasem przepustowość rewersu fizycznego z Niemiec do Polski to 620 tysięcy m3 na godzinę, czyli 14,88 mln m3 dziennie. Oznacza to, że w wypadku gdyby Gazprom Germania zechciał zatłoczyć gaz do Kathariny, zostałaby zablokowana możliwość sprowadzenia gazu z Niemiec do Polski. W konsekwencji fizyczny rewers przestałby zapewniać Polakom moc na zasadach ciągłych. Termin ten oznacza dostawy na żądanie klienta w dowolnym momencie. W rzeczywistości niemiecki rewers działałby już na zasadach przerywanych, czyli nie gwarantując bezpieczeństwa. Któregoś dnia Polacy mogliby poprosić o gaz i go nie dostać, bo Gascade tłoczyłaby akurat gaz do magazynu. Zwykle zatłaczanie odbywa się latem, ale należy pamiętać, że magazyn, o którym mowa jest kawernowy, co pozwala na uruchomienie pompowania „jednym guzikiem”. Ktoś mógłby użyć go w sezonie grzewczym, by przetestować nerwy Polaków.  – informowaliśmy.

Więcej:

Powrót Katarzyny Wielkiej. Polski plan dywersyfikacji dostaw gazu jest zagrożony

Niemiecka alternatywa dla dostaw gazu z Rosji do Polski zagrożona. Jest potwierdzenie informacji BiznesAlert.pl