Fedorska: Kanclerz na emeryturze od Putina. Sylwetka Gerharda Schrödera

29 marca 2021, 07:30 Energetyka

Kanclerz, który przypieczętował Nord Stream i po zakończeniu kariery bronił Nord Stream 2, czyli Gerhard Schröder to postać barwna, która nie dorobiła się oficjalnie kroci na latach lobbingu rosyjskiego gazu w polityce niemieckiej i żyje dziś między innymi z zarobków zapewnionych mu przez prezydenta Rosji Władimira Putina. Aleksandra Fedorska przedstawia jego sylwetkę.

Schroeder
Gerhard Schroeder i Władimir Putin. Fot. Kancelaria Prezydenta Federacji Rosyjskiej

Kanclerz spektakularnych decyzji

W połowie stycznia Gerhard Schröder paroma słowami w niemieckim tygodniku Der Spiegel przyciągnął uwagę polskich, ale i także niemieckich publicystów i komentatorów sceny politycznej. O ile stronie polskiej chodziło o jego, już nieomal rytualne w Niemczech, krytykowanie stanu demokracji i praworządności w Polsce, o tyle niemieccy eksperci nie mogli się nadziwić, że Schröder po raz pierwszy skrytykował aneksję Krymu przez Rosję, zaznaczając, że złamała ona prawo międzynarodowe. Ale to bynajmniej nie wszystko. Schröder krytykował Rosję także za atak hakerski na niemiecki Bundestag i jej kontakty z niemiecką partią prawicowo-populistyczną Alternative für Deutschland (AfD). Niemieccy publicyści zadają pytanie, czy to przypadkiem nie jest początek wolty lub zmiany frontu na tym późnym etapie kariery Schrödera.

Z perspektywy Niemiec rola Schrödera wygląda nieco inaczej. To nie jest bynajmniej jakiś „master mind” stojący za obecnym modelem współpracy niemiecko-rosyjskiej. Nikt go także nie zalicza do panteonu wielkich niemieckich kanclerzy.

Jednak kiedy w listopadzie 2005 roku żegnano Schrödera trzema melodiami, które spowodowały, że Schröder ocierał łzy, wzruszyli się nie tylko jego polityczni przeciwnicy, lecz także zwykli Niemcy przed telewizorami, bez względu na poglądy polityczne. Orkiestra dęta niemieckiej Bundeswehry po odegraniu „Mackie-Messer-Song” z “Opery za trzy grosze” zaprezentowała jeszcze „Summertime” Georga Gershwina, a finalnie zabrzmiał kultowy utwór „I did it my way“ w interpretacji Franka Sinatry. Całe życie i styl rządzenia Schrödera, który w latach 1998–2005 sprawował funkcję kanclerza Niemiec, to pasmo niekonwencjonalnych, czasem błędnych, ale zawsze nader śmiałych decyzji. 

Od sprzedawcy do kanclerza

Schröder, urodzony w kwietniu 1944 roku, nigdy nie poznał swojego ojca, który poległ na wojnie. Wojska sowieckie nacierały wtedy na Rumunię i do obrony tego odcinka frontu Hitler wysłał 5000 żołnierzy. Wśród nich był Fritz Schröder, ojciec późniejszego kanclerza Niemiec. Wiadomo o nim tylko tyle, że w swoim krótkim 32-letnim życiu poza wojskiem trudnił się także dorywczo pracami w rolnictwie i miał niewielkie konflikty z prawem. O co zresztą w czasach Trzeciej Rzeszy nie było zbyt trudno – brak stałego meldunku czy drobna kradzież, aby zaspokoić głód, mogła dla wielu robotników sezonowych oznaczać spotkanie z karzącą ręką sprawiedliwości.

Po wojnie matka późniejszego kanclerza wyszła za mąż za Paula Vosselera. Małżeństwo to doczekało się narodzin trójki dzieci, które dorastały razem ze starszym rodzeństwem z jej pierwszego małżeństwa.

Sytuacja bytowa rodziny Schröder-Vossler była trudna. Matka piątki rodzeństwa pracowała między innymi dodatkowo jako sprzątaczka, czasem nawet 16 godzin na dobę. Jeszcze trudniej było, gdy Paul Vosseler, cierpiący na ciężką gruźlicę płuc, zmarł, zostawiając żonę z piątką dzieci.

Na 80. urodziny staruszki pod jej mieszkanie podjechał srebrny mercedes. Solenizantka zajęła miejsce w limuzynie i w towarzystwie bliskich świętowała swój dzień w bardzo dobrej restauracji. Za rachunek zapłacił kochający syn i świeżo upieczony premier Dolnej Saksonii, Gerhard Schröder. W ten sposób spełnił obietnicę, którą złożył wiele lat wcześniej. Mercedes musiał być srebrny, tak jej to wtedy obiecał, gdy ona była u kresu sił i nie wiedziała co włożyć do garnka.

Rodzina Schröderów jest wyznania ewangelickiego, o czym świadczyły ceremonie pogrzebowe matki i siostry Schrödera, który jednak przy zaprzysiężeniu na kanclerza w 1998 roku ostentacyjnie zrezygnował z ostatniego zdania przysięgi – „tak mi dopomóż Bóg”.

Gerhard chodził do szkoły w małej miejscowość z powiecie Lippe, w landzie Nadrenia Północna-Westfalia. Na swojej stronie internetowej Schröder wspomina szczęśliwe momenty w miejscowej drużynie piłkarskiej, w której wreszcie czuł się dowartościowany, dzięki sukcesom sportowym i szacunkowi kolegów.

W życie zawodowe wkroczył wcześnie, ucząc się zawodu sprzedawcy. Po pracy dokształcał się w szkołach wieczorowych. W 1966 roku zrobił maturę, co umożliwiło mu rozpoczęcie studiów prawniczych, które odbył na uniwersytecie w Göttingen. W 1971 roku zdał pierwszy egzamin prawniczy.

Nieco inny start mieli tacy niemieccy kanclerze jak Konrad Adenauer (1876-1967), Helmut Kohl (1930-2015), Helmut Schmidt (1918-2017) czy nawet Willy Brandt (1913-1992). Co prawda urodzony w pięknej Lubece Brandt był nieślubnym dzieckiem sprzedawczyni Marty Frahm i z początku też nie miał łatwo. Potem dorastał jednak u boku przybranego dziadka w środowisku hanzeatyckiego drobnomieszczaństwa. Z kolei ojciec Adenauera był wybitnym prawnikiem, a zamożna rodzina przywiązywała duże znaczenie do kształcenia dzieci. Inny „hanzeata” z północnych Niemiec, Helmut Schmidt, pochodził z domu nauczycielskiego i był od najmłodszych lat wyjątkowo zdolnym uczniem. Natomiast Helmut Kohl był synem wyższego urzędnika i nic nie świadczy o tym, aby za młodu doświadczał ubóstwa.

Do polityki Gerhard Schröder trafił w 1963 roku. Jako 19-latek zapisał się do SPD (Socjaldemokratycznej Partii Niemiec). Wybór ten nie był oczywisty. Schröder chodził w tym czasie także na spotkania innych obozów politycznych, nawet tych skrajnych. Z perspektywy czasu widać pewną logiczną ewolucję młodego chłopaka, który czuł się pominięty i niedowartościowany przez rówieśników z organizacji młodzieży chrześcijańskiej. Schröder wspominał, że bolało go, kiedy duchowni preferowali rozmowy z licealistami, a zapominali o dzieciach robotników i miejscowej biedocie.

Pierwsze kroki w polityce Schröder zrobił w socjaldemokratycznej młodzieżówce partyjnej Jusos. Jako student został szefem jej struktur w Göttingen. Sukcesywnie wspinał się po kolejnych szczeblach kariery tej organizacji, aż dotarł na sam szczyt i został jej przewodniczącym.

W czasach studenckich w Göttingen Schröder po raz pierwszy wszedł w związek małżeński. Pierwszą wybranką była Eva Schubach, o której niewiele wiadomo, poza tym, że para znała się jeszcze w wiosce, w której dorastał Schröder. Małżeństwo nie trwało długo, bo już cztery lata później Schröder poślubił studentkę pedagogiki Anne Taschenmacher, którą poznał na uczelni.

Drugi egzamin prawniczy Schröder zdał w Hanowerze, gdzie w 1976 zdobył uprawnienia do pracy jako adwokat. Stolica Dolnej Saksonii jest od tego czasu jego miastem. Zmieniał kobiety, piął się po kolejnych szczeblach kariery politycznej, ale nie zmieniła się jego miłość do to ulubionej drużyny piłkarskiej Hannover 96.

Czterdzieści lat po swojej przygodzie w radykalnej socjaldemokratycznej organizacji młodzieżowej, Jusos,  Schröder stwierdził, że Jusos był wtedy bardzo interesującym nurtem, ale on nigdy nie zrozumiał, dlaczego jego członkowie byli tak negatywnie nastawieni do państwowości. Jako przewodniczący Jusos zbliżył młodą socjaldemokrację do pozycji nowego ruchu społeczno-politycznego, jakim byli wtedy Zieloni.

Drugie małżeństwo Schrödera, podobnie jak pierwsze, nie cieszyło się jeszcze nieustannym zainteresowaniem wścibskich tabloidów, gdyż parze daleko było jeszcze wtedy do statusu celebrytów. Skończyło się to, gdy Schröder w 1980 roku został posłem do Bundestagu, wtedy jeszcze z siedzibą w Bonn. W tym czasie był już pełnoetatowym politykiem, co wpłynęło korzystnie na jego prestiż społeczny i finanse. Rok 1980 przyniósł także kolejne, trzecie małżeństwo. W ramach kampanii wyborczej do Bundestagu, na przejażdżce rowerowej, Schröder podczas ulewy zdjął spontanicznie swoją kurtkę i okrył ją ramiona młodej socjaldemokratki, mężatki i matki dwójki dzieci, Hiltrud Marion Hampel. Wkrótce całe Niemcy poznały ją jako Hillu.

Od początku ich relacji, a zwłaszcza po ślubie w 1984 roku, Hillu zajmowała bardzo eksponowaną pozycję. W tamtym okresie w zachodnioniemieckim świecie politycznym było to czymś nowym i niezwykłym, choć u socjaldemokratów na pewno bardziej akceptowalnym, niż w kręgach chadeckich.

Hillu i Gerhard Schröder stali się czymś w rodzaju Kennedych na miarę landowej polityki, głównie dzięki szybko rozwijającej się karierze Gerharda oraz pewnej symbiozie z mediami. Lata 80. i wczesne 90. to w Niemczech czas kolorowych czasopism i pierwszych prywatnych stacji telewizyjnych. Schröderowie chętnie wypowiadali się o wszystkim, a Hillu zajmowała się takimi medialnymi tematami jak awaria w Czarnobylu i ochrona zwierząt. Media uwielbiały Schröderów – z wzajemnością. To uwielbienie było jednak dość płytkie i podszyte tanią sensacją. Całkiem inaczej było w przypadku Helmuta Schmidta i Hannelore “Loki” Schmidt. To partnerskie i jak na tamte czasy bardzo postępowe małżeństwo oraz wysoki poziom intelektualny obojga mówił sam za siebie.

W Hanowerze Schröder wyrasta na jedną z najważniejszych postaci w partii socjaldemokratycznej. Od połowy lat 90. było już oczywiste, że to Schröder, polityk młody i dynamiczny, ale umiarkowany w socjalistycznych zapędach, zakończy erę Helmuta Kohla, który rządził Niemcami od 1982 roku. I wtedy media zaczynają nagle pisać o aferze premiera Dolnej Saksonii z dziennikarką Doris Köpf. Jest ona od niego młodsza o prawie 20 lat. Hillu znów skupia na sobie uwagę tabloidów, ale w sposób inny od tego, do którego była przyzwyczajona. Był rok 1996 i wydawało się, że porzucenie małżonki to coś, co dla wyborców będzie niemożliwe do strawienia. Jednak Schröder zbytnio się tym nie przejmował. Rozstał się z Hillu, nie oszczędzając jej w wywiadach. Na przykład krytykował jej kulinarne osiągnięcia – jako wegetarianka stroniła od mięsa. To wszystko działo się nieomal publicznie i w niewyobrażalnym tempie: afera z młodą, nieznaną dziennikarką, głośny rozwód z Hillu i natychmiastowy ślub z Doris

Tak więc to nie elegancka, elokwentna i lubiana Hillu została w 1998 żoną kanclerza Niemiec, tylko Doris Schröder-Köpf. Jednak przez siedem lat rządów Schrödera Niemcy nie otworzyli swoich serc dla tej mało wyrazistej kobiety. Właśnie w tym okresie społeczeństwo niemieckie po raz pierwszy dowiedziało się dopiero o tragedii i cierpieniach, przez które przechodziła, z dala od kamer i fleszy aparatów fotograficznych, Hannelore Kohl. Była ona od lat bardzo ciężko i nieuleczalnie chora. Cierpiała na ekstremalną alergię na światło. W 2001 roku popełniła samobójstwo. Niegdyś prawie niezauważalna małżonka politycznego giganta, jakim był Helmut Kohl, stała się wtedy dla Niemców ideałem, któremu długo nikt nie będzie mógł dorównać.

Schröder rządził w koalicji z Zielonymi, którym przewodził Joschka Fischer. Ci dwaj mężczyźni, obydwaj praktycznie bez zaplecza w postaci kontaktów rodzinnych i układów w wyższych sferach, obydwaj autodydakci, rozumieli się świetnie. Wybrani na fali zmęczenia rządami Helmuta Kohla, swoje rządy zaczęli od wielkich reform. Równocześnie pozbyli się wewnętrznej konkurencji – lewicowy i popularny Oskar Lafontaine odszedł już 1999 roku. Pod rządami SPD i Zielonych zaczęło się wychodzenie Niemiec z energii jądrowej. Schröder i Fischer ryzykowali wiele, gdy ostro odmówili USA wsparcia w wojnie w Iraku. Natomiast całkiem bez skrępowania Schröder już w 2004 roku wychwalał Władimira Putina, nazywając go „nieskazitelnym demokratą”. Bezwzględny i cyniczny Putin potrafił umiejętnie łechtać ego niemieckiego kanclerza. Schröder jako kanclerz Niemiec był dla rosyjskiego autokraty wymarzonym partnerem. Szef niemieckiego rządu  mówił o szczególnej przyjaźni, która go łączy z prezydentem Rosji. Z kolei Putin ułatwił małżeństwu Schröderów adopcję dwójki dzieci z Rosji. Być może powodem tej miłości do Rosji i Putina było to, że inni wielcy tego świata, tacy jak George Bush, Tony Blair czy Jacques Chirac, nigdy nie uznali go za „swego”. 

Jako kanclerz Schröder potknął się dopiero na reformach socjalnych. Do dziś wielu zadaje sobie pytanie: jak człowiek, który dobrze poznał gorzki smak biedy, mógł rozmontować niemiecki system socjalny? Ani żaden liberał, ani nawet zamożny chadek nie odważyłby się tego zrobić. Reformy Schrödera w pierwszej połowie lat 2000. były szokiem dla tego kraju, przyzwyczajonego do wysokiego standardu świadczeń socjalnych.

Kontynuując swoje wspaniałe relacje z mediami, a szczególnie z tabloidem „Bild”, Schröder zasłynął z wypowiedzi o domniemanym lenistwie i wygodnictwie osób bezrobotnych. Całkiem bez wyczucia pozował z cygarem w luksusowym otoczeniu, gdy jednocześnie wielu Niemców drżało z lęku przed degradacją społeczną i biedą.

Jako kanclerz Schröder tego czasu nie przetrwał. Jednak nadal ma wielu wielbicieli, którzy są przekonani, że wielki sukces gospodarczy Niemiec w ostatniej dekadzie należy zawdzięczać właśnie tym reformom.

Emerytura od Putina

Krótko po utracie władzy Schröder otrzymał lukratywną propozycję od Putina i obecnie zasiada w radach nadzorczych najważniejszych firm energetycznych zależnych od Kremla. Niestrudzenie lobbuje na rzecz gazociągu Nord Stream 2 i wychwala politykę rosyjską. Nie wygląda na to, aby miał z tym jakieś problemy. Zresztą zawsze mało go obchodziło, co myślą inni. Dla większości Niemców była to przysłowiowa kropka nad i. Tak jak Schröder nie potrafił się zapisać to historii jako wielki kanclerz, tak nie potrafił znaleźć sobie odpowiedniego miejsca w późniejszych czasach. Nie wykładał na najlepszych uczelniach kraju, nie napisał interesujących wspomnień, ani nie poszedł drogą Schmidta, który przez dziesięciolecia komentował błyskotliwie politykę niemiecką na łamach renomowanej gazety “die Zeit” i w innych mediach.

W roku 2012 jako przewodniczący komitetu akcjonariuszy w Nord Stream Schröder nie zarabiał kroci. Gazeta Neue Zürcher Zeitung (NZZ) podała wtedy, że była to kwota rzędu 250 000 euro rocznie. Jest to z grubsza porównywalne do miesięcznych dochodów Angeli Merkel, które wynoszą 25 000 euro miesięcznie, a więc nie tak wiele. Czy zarobki Schrödera od tego czasu wzrosły? Tego media nie podają. Wiadomo natomiast, że Schröder mieszka w mieszkaniu własnościowym w Hanowerze. Do jego osobistego majątku należą także dwa inne mieszkania w tym mieście. Jak na dorobek życia prawnika, światowej rangi polityka i ważnej osobistości w rosyjskich koncernach wygląda to wręcz skromnie.

Ostatnie lata nie były dla Schrödera łatwe. Tym razem to nie on rzucił kobietę, ale ona jego, i to dla innego mężczyzny. Nowym partnerem Doris Schröder-Köpf jest Boris Pistorius, minister w obecnym rządzie Dolnej Saksonii. Po rozstaniu były kanclerz cierpiał bardzo publicznie i chętnie użalał się nad swoim ciężkim losem w kolorowych czasopismach i tabloidach. Nie trwało to jednak zbyt długo. Małżonką numer pięć w 2018 roku została koreanka Kim So-yeon, rocznik 1968.