– Obawiam się, że dłużej będą trwały sprawy legislacyjne i licencjonowania niż sama budowa SMR-ów. Chciałbym jasnego zdefiniowania ścieżki licencyjnej w Polsce i określenia maksymalnego czasu jej trwania – powiedział profesor Wacław Gudowski w rozmowie z Dziennikiem Gazeta Prawna.
Prace legislacyjne dłuższe od budowy
Ekspert Narodowego Centrum Badań Jądrowych, prof. Wacław Gudowski zaznaczył jak istotną rolę w procesie inwestycyjnym będą pełniły kwestie legislacyjne. Zdaniem profesora prace legislacyjne oraz związane z licencjonowaniem mogą zająć więcej czasu niż budowa małego reaktora. Podczas rozmowy profesor zaznaczył, iż marzy o tym by prawo było dopasowane do specyfiki różnych typów reaktorów. W przypadku mniejszego reaktora, który stwarza mniejsze potencjalne zagrożenie powinna być zastosowana łatwiejsza ścieżka legislacyjna oraz licencyjna, zaś w przypadku gdy dany reaktor jest w stanie stworzyć większe zagrożenie powinna zostać zastosowana trudniejsza ścieżka.
Prof. Wacław Gudowski, nawiązał również do bardzo szybkiego procesu licencyjnego w USA w związku z wydobyciem gazu łupkowego w Ameryce. – Władze nie chciały opóźniać. Zasady były czytelne, przewidywalne i o ograniczonym horyzoncie czasowym – zaznaczył ekspert.
Profesor zaznaczył również, że małe reaktory jądrowe mogą stanowić dopełnienie dla odnawialnych źródeł energii, jako regulator zapotrzebowanie. – Paliwo jądrowe jest w ogóle najlepszym magazynem energii, z paliwa jądrowego na jednostkę wagi możemy wydobyć ponad milion razy więcej energii niż na jednostkę gazu czy węgla – dodał Gudowski.
Jak się okazuje, SMR-y mogą nie tylko dostarczać energię elektryczną, jak są postrzegane potocznie, ale mogą również dostarczać ciepło. Gudowski wspomina, że dostarczanie ciepła uważa się na największą rolę SMr-ów. – W Polsce potrzeba do tego mocy na ok. 6–7 GW termicznych. Uważam, że za 10–15 lat połowa ciepła do przemysłu i ogrzewania może pochodzić z SMR-ów – dodał ekspert.
Opracował Aleksander Tretyn