Trwa spór o import energii do Polski. Związkowcy chcą jego ograniczenia, bo ich zdaniem z jego powodu zmniejsza się zużycie węgla. Rząd rozważa usunięcie obliga na sprzedaż energii na giełdzie, a uczestnicy rynku obawiają się destabilizacji – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Wojna o obligo giełdowe
Po nieoficjalnych informacjach o pracach rządu nad projektem zniesienia obliga giełdowego, które ma doprowadzić do ograniczenia importu energii do Polski, pojawiły się głosy krytyczne z prezesem Towarowej Giełdy Energii na czele. – Dużym sukcesem po bardzo burzliwiej dyskusji było przyjęcie 30 procent obliga, a więc taki wolumen energii miał być sprzedawany poprzez giełdę. Po pół roku minister energii Krzysztof Tchórzewski powiedział, że obligo zostanie podniesione do 100 procent. Nie minęły dwa lata a my ponownie dyskutujemy o poziomie obliga ze względu na ceny energii i chcemy jednocześnie regulować te ceny – wskazywał Piotr Zawistowski. – Mamy do czynienia z tzw. market couplingiem (łączeniem rynków – przyp. red.). Obecnie ten mechanizm działa na połączniach ze Szwecją i Litwą. Energia płynie więc ze stref o cenach niższych do stref o cenach wyższych z uwzględnieniem mechanizmów wewnętrznych, a także połączenia ofert z rynku z uwzględnieniem ograniczenia przesłania energii. Czy zatem zmiana obliga może ograniczyć import? Otóż nie, bo prawo obliga nie wyłącza tego mechanizmu – mówił na konferencji Forum Gospodarki Energetycznej 2020 pod patronatem BiznesAlert.pl.
Zwolennikiem ograniczenia importu energii do Polski jest prof. Władysław Mielczarski, częsty komentator BiznesAlert.pl oraz ekspert do spraw energetyki. Opublikował w sieci raport, który został opracowany na prośbę Zarządu Okręgu Śląsko-Dąbrowskiego „Solidarność”. Autorami są prof. Władysław Mielczarski oraz mgr inż. Dawid Chudy z Politechniki Łódzkiej. Materiał został przedstawiony między innymi na posiedzeniu Zespołu do spraw Transformacji Górnictwa w dniu 28 sierpnia 2020 roku. Autorzy stawiają tezę, że import energii elektrycznej ogranicza wykorzystanie energetyki węglowej, zmniejszając ich przychody i podkopując stabilność dostaw. – Oddanie znacznych przepustowości połączeń transgranicznych do handlu energią pogarsza bezpieczeństwo energetyczne nie pozostawiając dostatecznego marginesu bezpieczeństwa na wymianę operatorską w przypadku nieplanowanych zdarzeń – oceniają autorzy raportu. – Znaczne przepustowości połączeń transgranicznych to tworzenie warunków do napływu do Polski subsydiowanej energii elektrycznej, które to subsydiowanie, w różnej formie ma miejsce praktycznie w wszystkich krajach z którymi Polska ma połączenie transgraniczne – przekonują w dokumencie przekazanym redakcji BiznesAlert.pl. – Energia elektryczna z importu nie obniża ceny energii w Polsce, ale oddziałuje negatywnie na energetykę powodując konieczność jej subsydiowania, zarówno elektrowni jak i kopalń, przez krajowych odbiorców energii elektrycznej – kwitują Chudy i Mielczarski. Ich materiał posłużył do argumentacji za zniesieniem obliga giełdowego promowanej przez górnicze związki zawodowe. Ich zdaniem jest to recepta na zwiększenie rentowności sektora węglowego, bo zmniejszy import, z czym nie zgadza się TGE. Pojawiają się także kontrargumenty o tym, że import energii wzmacnia bezpieczeństwo energetyczne Polski.
Raport o imporcie spowodował reakcję Polskich Sieci Elektroenergetycznych, które są operatorem sieci przesyłowych energii elektrycznej w Polsce. Uznały że „zawiera niepoprawne lub nieprecyzyjne informacje mogące wprowadzać w błąd podmioty działające na rynku energii elektrycznej”. – Udostępnione zdolności mogą być wykorzystywane do transgranicznej wymiany energii elektrycznej przez uczestników rynku, w szczególności do jej importu przez spółki zajmujące się obrotem energią elektryczną – przypominają PSE. Ich zdaniem import energii zwiększa, a nie zmniejsza bezpieczeństwo energetyczne Polski. – Publikowane dane o funkcjonowaniu KSE jednoznacznie pokazują, że aktualnie gwarantowanie nieprzerwanych dostaw energii elektrycznej do krajowych odbiorców jest możliwe dzięki wykorzystywaniu udostępnianych zdolności przesyłowych do importu energii elektrycznej – czytamy w stanowisku Sieci. – Poza kompensowaniem deficytów mocy krajowych źródeł wytwórczych w celu zaspokajania zapotrzebowania krajowych odbiorców, energia elektryczna z importu zapewnia również ciągłość zasilania tych obszarów Polski, w których nie ma wystarczającej krajowej generacji lub linie energetyczne nie są jeszcze odpowiednio rozbudowane, by w każdych warunkach dosłać tam krajową energię elektryczną. Dotyczy to północnej Polski, gdzie ciągłość dostaw energii elektrycznej do odbiorców jest wspierana przez połączenia ze Szwecją (połączenie SwePol) oraz Litwą (połączenie LitPol), a także obszaru Zamościa i Chełma, który jest wspierany przez połączenie z Ukrainą (linia Zamość – Dobrotwór) – dodają.
Zdaniem Polskich Sieci Elektroenergetycznych „z perspektywy pracy sieci przesyłowej dla potrzeb zasilania krajowych odbiorców nie występuje negatywne oddziaływanie importu. Wręcz przeciwnie, energia elektryczna importowana przez uczestników rynku aktualnie pomaga gwarantować ciągłość tych dostaw.” – W odniesieniu do pracy elektrowni systemowych import energii elektrycznej może wpływać na zmiany wielkości ich obciążenia, skutkując w określonych przypadkach pogarszaniem ich parametrów technicznych. Istnieją jednak rynkowe środki eliminowania tego zjawiska przez wytwórców. Wytwórcy mogą bowiem pozyskiwać dla swoich źródeł wytwórczych odpowiedni portfel umów sprzedaży energii elektrycznej z krajowymi odbiorcami, zgodny z warunkami technicznymi pracy tych źródeł po stronie elektrowni oraz sieci elektroenergetycznych – tłumaczą PSE.
Prof. Władysław Mielczarski nie ustaje jednak w krytyce rosnącego importu. – W 2020 roku importerzy energii elektrycznej zarobią ponad 500 mln złotych. Może by dobrze wiedzieć kim są i ile energii kupują. Czy tajna giełda kryje jakieś coś? Jeżeli wszystko jest w porządku, to po co ta tajność. Coś z tą giełdą jest nie tak – pisze w serwisie społecznościowym LinkedIn. Związki zawodowe mają już odpowiedź. Dominik Kolorz stojący na czele Solidarności śląsko-dąbrowskiej ocenił, że projekt usunięcia obliga giełdowego pozwoli ograniczyć import energii do Polski. Zadeklarował, że na spotkaniu 28 sierpnia zapadła rozstrzygająca decyzja w tej sprawie.
Aby Polska stała się wyspą energetyczną wykorzystującą jedynie energię z elektrowni węglowych, gwarantując zbyt węglowi, musiałaby zamknąć połączenia transgraniczne. Usunięcie obliga giełdowego uderzy w płynność Towarowej Giełdy Energii, która jest animatorem wolnego rynku energetycznego w Polsce. Jednak nawet teoretyczna blokada importu energii nie daje pewności wykorzystania węgla polskiego, bo przecież przegrywa on często z zagranicznym. Za blokadą importu energii powinien zatem iść zakaz sprowadzania węgla spoza Polski. Polska izolowana od zewnętrznych źródeł energii i paliwa to faktycznie gwarancja dalszego trwania górnictwa oraz energetyki węglowej. Nie wiadomo jednak czy taka energetyka będzie w stanie zapewnić niskie ceny energii dające konkurencyjność gospodarce i wytchnienie budżetom domowym. Podsumowując, zdaniem uczestników rynku usuniecie obliga giełdowego nie ograniczy importu energii, natomiast jego ograniczanie nie zwiększy bezpieczeństwa energetycznego Polski, a wręcz mu zagrozi.
Ciąg dalszy nastąpi…w Katowicach?
Decyzja o usunięciu obliga giełdowego wydaje się przesądzona, jeżeli posłuchać wypowiedzi związkowców górniczych. Może jednak rząd po wzięciu pod uwagę merytorycznych argumentów Towarowej Giełdy Energii oraz Polskich Sieci Elektroenergetycznych zmieni zdanie? Okazją do debat na ten temat będzie Europejski Kongres Gospodarczy ruszający 2 września w Katowicach.