icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

RAPORT: Dlaczego Polska hamuje wiatraki i wyłącza panele

Rosnąca liczba OZE to nie tylko korzyści, ale też wyzwania spadające na operatora. Polska chce mu dać odpowiednie narzędzia do działania.

Świat coraz więcej inwestuje w odnawialne źródła energii, szczególnie w fotowoltaikę i farmy wiatrowe, więc powstają problemy z integracją tych źródeł w systemie elektroenergetycznym. – Ostatnie problemy z przyjęciem nadmiaru produkcji z odnawialnych źródeł energii, jakie zaczynają występować w Polsce i innych krajach, w których rosną moce zainstalowane odnawialnych źródeł energii powodują pytania: co dalej? Czy jest sens inwestować miliardy w budowę nowych instalacji OZE, kiedy już obecnie system nie jest w stanie przyjąć ich produkcji? Jak spełnić cele polityki energetycznej stanowiące cel udziału OZE w produkcji energii elektrycznej na poziomie 32 procent w 2030 roku, kiedy obecnie przy produkcji niewiele większej od 20 procent operatorzy sieci muszą wyłączać źródła energii odnawialnej. W Polsce tylko w kwietniu 2023 roku operatorzy sieci dwukrotnie byli zmuszenie do redukcji generacji energii przez źródła odnawialne – podkreśla prof. Władysław Mielczarski w komentarzu dla BiznesAlert.pl.

23 kwietnia 2023 roku Polskie Sieci Elektroenergetyczne ogłosiły zagrożenie bezpieczeństwa dostaw energii w Polsce. Musiały ograniczyć odnawialne źródła energii na czele z fotowoltaiką przez wielką podaż i niewielkie zapotrzebowanie. Wszystko w celu stabilizacji systemu, który nie radził sobie z rosnącą ilością OZE.

Profesor Mielczarski ocenia, że dyskusja, która rozwinęła się w mediach po przymusowych włączeniach OZE, sprowadzała się do wskazywania prostych rozwiązań, ale mało skutecznych. – Postulowano przede wszystkim rozwój sieci elektroenergetycznej, budowanie magazynów energii oraz szerszy zakres stosowania sterowania odbiorami (Demand Side Management). Wszystkie te rady są proste, bo wynikają z uproszczonego postrzegania zasad funkcjonowania systemów elektroenergetycznych lub zupełnego braku wiedzy o zasadach działania elektroenergetyki – pisze.

– Sieć elektroenergetyczna to system linii przesyłowych, dystrybucyjnych, transformatorów, przekładników prądowych i napięciowych oraz odpowiednich zabezpieczeń. Sieć może przesłać energię elektryczną ale nie jest w stanie jej magazynować. Jej rozwój będzie sprowadzał się do przesyłania nadmiaru energii z jednego miejsca do drugiego, gdzie również ten nadmiar występuje. Nie można spodziewać się istotnych redukcji strat związanych z przesyłem energii elektrycznej. Straty energii w systemie przesyłowym najwyższych napięć to 2,3 procent całej przesyłanej energii, a w systemach dystrybucyjnych to z reguły 6-8 procent. Mówiąc bardziej prosto: sieć elektroenergetyczna to tylko „druty”, a transformatory to też „druty” tylko w oleju i nie można po nich wiele się spodziewać. Niewiele też pomoże „przytulanie” słupów energetycznych, jak radzi znany tygodnik The Economist – tłumaczy Władysław Mielczarski.

Jego zdaniem, magazyny energii, którymi Polska może dysponować też nie są rozwiązaniem dla nadmiaru energii ze źródeł odnawialnych. – Energii elektrycznej nie można magazynować bezpośrednio, ponieważ to ruch elektronów, a ruchu nie można zmagazynować. Istnieją magazyny chemiczne czy mechaniczne, jednak są to magazyny o małej pojemności i krótkim czasie działania, a dla magazynowania energii z OZE są potrzebne wielkoskalowe magazyny o pojemości dziesiątków TWh, które byłyby w stanie magazynować energię w okresie kilku miesięcy. Takich magazynów nie ma i raczej nie będzie, bo nadzieje na wielkoskalowe magazyny wodorowe w sytuacji, w której byliśmy w stanie zbudować magazyny gazu ziemnego o pojemności zaledwie 15 procent całego zapotrzebowania są w kategoriach myślenia życzeniowego. Próby z DSR wskazały na możliwości w zakresie 1GW i do tego bardzo kosztowne – czytamy w komentarzu prof. Mielczarskiego.

Wiceminister klimatu i środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska podkreśla, że nowe OZE wchodzące do systemu muszą być sterowalne. – Operatorzy muszą mieć możliwość reagowania na sytuację. Operator PSE dzięki zmianie prawa energetycznego będzie mógł wypłacać odszkodowania chętnym w momencie, w których będzie zmuszony do ograniczania pracy źródeł wytwórczych, a także oprócz aukcji będzie możliwość wypłacania pieniędzy za zapowiedziane odcinanie źródeł sterowalnych. Takie działanie może być zatem zaplanowanym elementem biznesu – mówi w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Jednak zdaniem Władysława Mielczarskiego, podstawowym źródłem problemów w relacji polityka energetyczna i system elektroenergetyczny jest nieodpowiednie ustanawianie celów OZE. – Są one formułowane w wielkości energii jaka powinna być wprowadzona do systemu elektroenergetycznego. Jednak cechy fizyczne działania elektroenergetyki powodują, że aby energia elektryczna została wyprodukowana system musi przyjąć odpowiednią moc i ta moc nie może przekraczać możliwości przyjęcia jej przez system elektroenergetyczny. W teorii nadmiar energii można by magazynować ale przy braku magazynów jedyną możliwością zostaje wyłączanie instalacji OZE, powoduje marnotrawstwo zasobów – pisze.

Rekord produkcji = brak sensacji

Aleksander Tretyn, redaktor BiznesAlert.pl ze Stowarzyszenia „Z energią o prawie” zaznacza, że nowe rekordy produkcji energii z fotowoltaiki nie powinny już być sensacją. – Z miesiąca na miesiąc przybywa nowych instalacji a więc rośnie również ich moc, tak samo jak ilość energii pochodzącej z tych instalacji. Należy również przywyknąć do ograniczania produkcji energii źródeł odnawialnych w miesiącach wiosenno-letnich. W kolejną niedzielę kwietnia z rzędu operator ograniczył produkcję energii z farm fotowoltaicznych – podkreśla.

– Po wprowadzeniu taryf dynamicznych odbiorcy energii, w chwilach gdy będzie dużo taniej energii ze źródeł odnawialnych, będą mogli po niższych kosztach wykorzystać ją, planując np. ładowanie samochodu elektrycznego, ustawienia prania czy też zmywania. Zestawiając to z sytuacją niedzielną, w razie obowiązywania taryf dynamicznych, w godzinach popołudniowych odbiorcy mieliby znacznie niższą cenę energię w okolicach największej produkcji energii z OZE. Na rynku bilansującym, cena energii elektrycznej 30 kwietnia w godzinach 11-16 wynosiła około 22 zł/MW. Była niska. Należy jednak zauważyć, iż we wspomnianych godzinach PSE również ograniczyły produkcję. W razie funkcjonowania taryf dynamicznych ograniczenie produkcji mogłoby nie być konieczne, gdyż odbiorcy mając na uwadze iż mogą dokonać oszczędności, wykonując pewne czynność w szczycie produkcji energii z fotowoltaiki i energetyki wiatrowej – chętnie w zamian za obniżenie kosztów mogliby zrobić wspomniane już wcześniej pranie, ładowanie samochodu elektrycznego, czy też zmywanie, reagując na okazję na rynku – czytamy.

Tretyn zaznacza, że model taryf dynamicznych funkcjonuje już w wielu krajach. – Mają go państwa skandynawskie, Niemcy, Portugalia i spisuje się dobrze. Konsumenci w krajach, w których funkcjonuje wspomniany model, uczą się nowych nawyków dzięki którym mogą uzyskać oszczędności i wspomóc bilansowanie krajowego systemu elektroenergetycznego – pisze. Dodaje, że samo wprowadzenie systemu taryf dynamicznych nie wpłynie z dnia na dzień na bilansowanie systemu elektroenergetycznego. – Aby wszystko poprawnie funkcjonowało należy również wprowadzić element edukacyjny dotyczący nowych rozwiązań, tak by jak najwięcej osób mogło z nich korzystać, jednocześnie zwiększając elastyczność systemu elektroenergetycznego – czytamy w komentarzu.

Przed wyzwaniem stanęli również Finowie, gdzie cena rynkowa energii w Finlandii 17 maja wynosiła 0,3 eurocenty za kilowatogodzinę. Operator Fingrid musiał zmniejszyć moc reaktora trzeciego Elektrowni Olkiluoto uruchomionego w kwietniu z czternastoletnim opóźnieniem przez nadpodaż ze źródeł odnawialnych, która groziła cenami negatywnymi i dopłatami do produkcji energii przez producentów.

Warto wspomnieć o cenach energii na giełdzie Epex Spot SE w Amsterdamie. Te były ujemne i wynosiły -739,96 euro za megawatogodzinę między pierwszą a drugą godziną po południu 18 kwietnia. Podaż, głównie ze źródeł odnawialnych, przekraczała popyt na tyle, że sieci elektroenergetyczne nie mogły sobie z nią poradzić. Nieregularna praca OZE utrudnia planowanie pracy systemu elektroenergetycznego. Ceny negatywne pojawiają się najczęściej w okresie mniejszego zapotrzebowania jak święta państwowe i dni wolne przy dużym wietrze lub nasłonecznieniu dającym więcej energii ze źródeł odnawialnych. Operator Tennet ogłosił ostrzeżenie wzywając producentów do zmniejszenia mocy.

Prof. Mielczarski podkreśla, że sytuacje w których system elektroenergetyczny nie jest w stanie przyjąć energii ze źródeł odnawialnych będą występowały coraz częściej. – Nie ma obecnie technicznych sposobów zwiększenia mocy wprowadzanych przez OZE do systemu elektroenergetycznego poza wyłączaniem instalacji, co prowadzi do znacznego marnotrawstwa zainwestowanych środków i subsydiów. Zamiast kolejnych programów „Mój prąd 4.0” czy 5.0, trzeba zastanowić się nad wprowadzeniem regulacji w których wszyscy producenci OZE będą odpowiedzialni za fizyczne bilansowanie swojej produkcji poprzez zagwarantowanie sobie odpowiednich rezerw mocy. Wystarczy w tym celu wdrożyć rozporządzenie Komisji Europejskiej z 2019 roku (2019/943), które w art.5 wymaga fizycznego samobilansowania się instalacji OZE o mocy większej niż 200kW – czytamy w komentarzu.

Opracował Jędrzej Stachura

Tretyn: Taryfy dynamiczne na ratunek nadprodukcji OZE

Rosnąca liczba OZE to nie tylko korzyści, ale też wyzwania spadające na operatora. Polska chce mu dać odpowiednie narzędzia do działania.

Świat coraz więcej inwestuje w odnawialne źródła energii, szczególnie w fotowoltaikę i farmy wiatrowe, więc powstają problemy z integracją tych źródeł w systemie elektroenergetycznym. – Ostatnie problemy z przyjęciem nadmiaru produkcji z odnawialnych źródeł energii, jakie zaczynają występować w Polsce i innych krajach, w których rosną moce zainstalowane odnawialnych źródeł energii powodują pytania: co dalej? Czy jest sens inwestować miliardy w budowę nowych instalacji OZE, kiedy już obecnie system nie jest w stanie przyjąć ich produkcji? Jak spełnić cele polityki energetycznej stanowiące cel udziału OZE w produkcji energii elektrycznej na poziomie 32 procent w 2030 roku, kiedy obecnie przy produkcji niewiele większej od 20 procent operatorzy sieci muszą wyłączać źródła energii odnawialnej. W Polsce tylko w kwietniu 2023 roku operatorzy sieci dwukrotnie byli zmuszenie do redukcji generacji energii przez źródła odnawialne – podkreśla prof. Władysław Mielczarski w komentarzu dla BiznesAlert.pl.

23 kwietnia 2023 roku Polskie Sieci Elektroenergetyczne ogłosiły zagrożenie bezpieczeństwa dostaw energii w Polsce. Musiały ograniczyć odnawialne źródła energii na czele z fotowoltaiką przez wielką podaż i niewielkie zapotrzebowanie. Wszystko w celu stabilizacji systemu, który nie radził sobie z rosnącą ilością OZE.

Profesor Mielczarski ocenia, że dyskusja, która rozwinęła się w mediach po przymusowych włączeniach OZE, sprowadzała się do wskazywania prostych rozwiązań, ale mało skutecznych. – Postulowano przede wszystkim rozwój sieci elektroenergetycznej, budowanie magazynów energii oraz szerszy zakres stosowania sterowania odbiorami (Demand Side Management). Wszystkie te rady są proste, bo wynikają z uproszczonego postrzegania zasad funkcjonowania systemów elektroenergetycznych lub zupełnego braku wiedzy o zasadach działania elektroenergetyki – pisze.

– Sieć elektroenergetyczna to system linii przesyłowych, dystrybucyjnych, transformatorów, przekładników prądowych i napięciowych oraz odpowiednich zabezpieczeń. Sieć może przesłać energię elektryczną ale nie jest w stanie jej magazynować. Jej rozwój będzie sprowadzał się do przesyłania nadmiaru energii z jednego miejsca do drugiego, gdzie również ten nadmiar występuje. Nie można spodziewać się istotnych redukcji strat związanych z przesyłem energii elektrycznej. Straty energii w systemie przesyłowym najwyższych napięć to 2,3 procent całej przesyłanej energii, a w systemach dystrybucyjnych to z reguły 6-8 procent. Mówiąc bardziej prosto: sieć elektroenergetyczna to tylko „druty”, a transformatory to też „druty” tylko w oleju i nie można po nich wiele się spodziewać. Niewiele też pomoże „przytulanie” słupów energetycznych, jak radzi znany tygodnik The Economist – tłumaczy Władysław Mielczarski.

Jego zdaniem, magazyny energii, którymi Polska może dysponować też nie są rozwiązaniem dla nadmiaru energii ze źródeł odnawialnych. – Energii elektrycznej nie można magazynować bezpośrednio, ponieważ to ruch elektronów, a ruchu nie można zmagazynować. Istnieją magazyny chemiczne czy mechaniczne, jednak są to magazyny o małej pojemności i krótkim czasie działania, a dla magazynowania energii z OZE są potrzebne wielkoskalowe magazyny o pojemości dziesiątków TWh, które byłyby w stanie magazynować energię w okresie kilku miesięcy. Takich magazynów nie ma i raczej nie będzie, bo nadzieje na wielkoskalowe magazyny wodorowe w sytuacji, w której byliśmy w stanie zbudować magazyny gazu ziemnego o pojemności zaledwie 15 procent całego zapotrzebowania są w kategoriach myślenia życzeniowego. Próby z DSR wskazały na możliwości w zakresie 1GW i do tego bardzo kosztowne – czytamy w komentarzu prof. Mielczarskiego.

Wiceminister klimatu i środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska podkreśla, że nowe OZE wchodzące do systemu muszą być sterowalne. – Operatorzy muszą mieć możliwość reagowania na sytuację. Operator PSE dzięki zmianie prawa energetycznego będzie mógł wypłacać odszkodowania chętnym w momencie, w których będzie zmuszony do ograniczania pracy źródeł wytwórczych, a także oprócz aukcji będzie możliwość wypłacania pieniędzy za zapowiedziane odcinanie źródeł sterowalnych. Takie działanie może być zatem zaplanowanym elementem biznesu – mówi w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Jednak zdaniem Władysława Mielczarskiego, podstawowym źródłem problemów w relacji polityka energetyczna i system elektroenergetyczny jest nieodpowiednie ustanawianie celów OZE. – Są one formułowane w wielkości energii jaka powinna być wprowadzona do systemu elektroenergetycznego. Jednak cechy fizyczne działania elektroenergetyki powodują, że aby energia elektryczna została wyprodukowana system musi przyjąć odpowiednią moc i ta moc nie może przekraczać możliwości przyjęcia jej przez system elektroenergetyczny. W teorii nadmiar energii można by magazynować ale przy braku magazynów jedyną możliwością zostaje wyłączanie instalacji OZE, powoduje marnotrawstwo zasobów – pisze.

Rekord produkcji = brak sensacji

Aleksander Tretyn, redaktor BiznesAlert.pl ze Stowarzyszenia „Z energią o prawie” zaznacza, że nowe rekordy produkcji energii z fotowoltaiki nie powinny już być sensacją. – Z miesiąca na miesiąc przybywa nowych instalacji a więc rośnie również ich moc, tak samo jak ilość energii pochodzącej z tych instalacji. Należy również przywyknąć do ograniczania produkcji energii źródeł odnawialnych w miesiącach wiosenno-letnich. W kolejną niedzielę kwietnia z rzędu operator ograniczył produkcję energii z farm fotowoltaicznych – podkreśla.

– Po wprowadzeniu taryf dynamicznych odbiorcy energii, w chwilach gdy będzie dużo taniej energii ze źródeł odnawialnych, będą mogli po niższych kosztach wykorzystać ją, planując np. ładowanie samochodu elektrycznego, ustawienia prania czy też zmywania. Zestawiając to z sytuacją niedzielną, w razie obowiązywania taryf dynamicznych, w godzinach popołudniowych odbiorcy mieliby znacznie niższą cenę energię w okolicach największej produkcji energii z OZE. Na rynku bilansującym, cena energii elektrycznej 30 kwietnia w godzinach 11-16 wynosiła około 22 zł/MW. Była niska. Należy jednak zauważyć, iż we wspomnianych godzinach PSE również ograniczyły produkcję. W razie funkcjonowania taryf dynamicznych ograniczenie produkcji mogłoby nie być konieczne, gdyż odbiorcy mając na uwadze iż mogą dokonać oszczędności, wykonując pewne czynność w szczycie produkcji energii z fotowoltaiki i energetyki wiatrowej – chętnie w zamian za obniżenie kosztów mogliby zrobić wspomniane już wcześniej pranie, ładowanie samochodu elektrycznego, czy też zmywanie, reagując na okazję na rynku – czytamy.

Tretyn zaznacza, że model taryf dynamicznych funkcjonuje już w wielu krajach. – Mają go państwa skandynawskie, Niemcy, Portugalia i spisuje się dobrze. Konsumenci w krajach, w których funkcjonuje wspomniany model, uczą się nowych nawyków dzięki którym mogą uzyskać oszczędności i wspomóc bilansowanie krajowego systemu elektroenergetycznego – pisze. Dodaje, że samo wprowadzenie systemu taryf dynamicznych nie wpłynie z dnia na dzień na bilansowanie systemu elektroenergetycznego. – Aby wszystko poprawnie funkcjonowało należy również wprowadzić element edukacyjny dotyczący nowych rozwiązań, tak by jak najwięcej osób mogło z nich korzystać, jednocześnie zwiększając elastyczność systemu elektroenergetycznego – czytamy w komentarzu.

Przed wyzwaniem stanęli również Finowie, gdzie cena rynkowa energii w Finlandii 17 maja wynosiła 0,3 eurocenty za kilowatogodzinę. Operator Fingrid musiał zmniejszyć moc reaktora trzeciego Elektrowni Olkiluoto uruchomionego w kwietniu z czternastoletnim opóźnieniem przez nadpodaż ze źródeł odnawialnych, która groziła cenami negatywnymi i dopłatami do produkcji energii przez producentów.

Warto wspomnieć o cenach energii na giełdzie Epex Spot SE w Amsterdamie. Te były ujemne i wynosiły -739,96 euro za megawatogodzinę między pierwszą a drugą godziną po południu 18 kwietnia. Podaż, głównie ze źródeł odnawialnych, przekraczała popyt na tyle, że sieci elektroenergetyczne nie mogły sobie z nią poradzić. Nieregularna praca OZE utrudnia planowanie pracy systemu elektroenergetycznego. Ceny negatywne pojawiają się najczęściej w okresie mniejszego zapotrzebowania jak święta państwowe i dni wolne przy dużym wietrze lub nasłonecznieniu dającym więcej energii ze źródeł odnawialnych. Operator Tennet ogłosił ostrzeżenie wzywając producentów do zmniejszenia mocy.

Prof. Mielczarski podkreśla, że sytuacje w których system elektroenergetyczny nie jest w stanie przyjąć energii ze źródeł odnawialnych będą występowały coraz częściej. – Nie ma obecnie technicznych sposobów zwiększenia mocy wprowadzanych przez OZE do systemu elektroenergetycznego poza wyłączaniem instalacji, co prowadzi do znacznego marnotrawstwa zainwestowanych środków i subsydiów. Zamiast kolejnych programów „Mój prąd 4.0” czy 5.0, trzeba zastanowić się nad wprowadzeniem regulacji w których wszyscy producenci OZE będą odpowiedzialni za fizyczne bilansowanie swojej produkcji poprzez zagwarantowanie sobie odpowiednich rezerw mocy. Wystarczy w tym celu wdrożyć rozporządzenie Komisji Europejskiej z 2019 roku (2019/943), które w art.5 wymaga fizycznego samobilansowania się instalacji OZE o mocy większej niż 200kW – czytamy w komentarzu.

Opracował Jędrzej Stachura

Tretyn: Taryfy dynamiczne na ratunek nadprodukcji OZE

Najnowsze artykuły