– Po szczycie Trójmorza Polsce zostanie korzystna wizerunkowo przemowa prezydenta USA i konkretny postulat budowy funduszu, który może pomóc w tworzeniu polskiego hubu gazowego – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Polska chce budować hub gazowy
Polacy zaczynają komunikować budowę hubu gazowego od wysokiego zawieszenia poprzeczki. Całkowita niezależność energetyczna od dostaw z Rosji w ciągu pięciu lat oraz wzrost znaczenia kraju jako hubu gazowego w regionie – zapowiada wicepremier Mateusz Morawiecki. – Chcemy wzmacniać strategiczny sojusz z USA w obszarze bezpieczeństwa militarnego i budować strategiczny sojusz w obszarze bezpieczeństwa energetycznego; jednak „wszystko musi się nam opłacać i być uzasadnione od strony finansowej” – mówi PAP wicepremier Mateusz Morawiecki.
W kuluarach towarzyszącej imprezy Global Forum 2017 można było usłyszeć, że Polska chciałaby, aby w przyszłości – dzięki gazowi z Bramy Północnej (LNG i Baltic Pipe) – mogła pochwalić się nowym hubem gazowym w regionie. Polacy coraz śmielej komunikują, że chcieliby stworzyć przeciwwagę dla giełdy niemieckiej. Na ten temat wypowiedziałem się dla Polskiej Agencji Prasowej.
Tym projektem od strony regulacyjnej zajmuje się dyrektor ds. gazu na Towarowej Giełdzie Energii dr Marcin Sienkiewicz. Opracował on szereg analiz na temat możliwości uczynienia z Polski centrum rynku gazu ziemnego. To właśnie osławiony hub, czyli po polsku węzeł. Według jego definicji immanentną cechą hubu gazowego jest charakter cenotwórczy. Budowa hubu jest zatem ukoronowaniem wysiłku dywersyfikacyjnego podjętego przez Polskę i pozwoli na realną dywersyfikację. Oczywiście działania regulacyjne nie byłyby możliwe bez wysiłku Gaz-Systemu oraz PGNiG, które pracują nad spełnieniem warunku sine qua non, czyli infrastruktury Bramy Północnej i umów na nierosyjski gaz.
Hub powstaje tam, gdzie fizycznie płynie gaz. Pozwala liberalizować rynek. Według mnie – a może być to opinia odosobniona w branży – należy zmierzyć się zatem z tezą, że gdy powstanie hub, przestanie być potrzebna firma PGNiG, obecnie specjalnie umocowana na rynku polskim ze względów bezpieczeństwa energetycznego. Jeśli uda się stworzyć hub niezależny od dominującego dostawcy – Rosji – PGNiG nie będzie potrzebny. Natomiast jeżeli pozostanie elementem rynku, na pewno będzie musiał się wtedy zmierzyć z rosnącą konkurencją.
W celu stworzenia hubu gazowego w Polsce potrzebna jest dywersyfikacja na trzech poziomach: kontraktowa, czyli zmniejszenie zależności PGNiG od dostaw z Rosji, (co ma stać się w 2022 roku, kiedy kończy się kontrakt jamalski), infrastrukturalna, czyli zapewnienie dróg dostaw spoza Rosji (budowa Bramy Północnej) i regulacyjna, czyli rozwój narzędzi Towarowej Giełdy Energii, o czym na łamach BiznesAlert.pl konkretnie opowiada prezes TGE Paweł Ostrowski. Bez dywersyfikacji kontraktowej nie będzie możliwe sięgnięcie po nowe kierunki dostaw.
Dlatego PGNiG stawia sobie za punkt graniczy 2022 rok, kiedy kończy się kontrakt jamalski. Bez infrastruktury nie uda się sprowadzić nierosyjskiego gazu, bo przez istniejący już rewers na Gazociągu Jamalskim i proponowane połączenia z sąsiadami będzie płynął nadal rosyjski gaz, np. z Nord Stream 2. Bez regulacji nie uda się stworzyć płynnego i przejrzystego rynku, który pozwoli na stworzenie konkurencji do giełdy niemieckiej Gaspool i innych obiektów, która będzie przyciągać największych graczy.
Potrzebne są trzy rzeczy: Pieniądze, płynność i cena gazu
Polski hub gazowy potrzebuje pieniędzy na infrastrukturę. Trump zadeklarował poparcie dla rozbudowy infrastruktury energetycznej w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Zbiegło się to z postulatem krajów Trójmorza o potrzebie powołania nowego funduszu unijnego, który miałby posłużyć nadrabianiu zaległości infrastrukturalnych na wschodniej flance Unii Europejskiej. Pomysł przedstawiony przez prezydent Chorwacji Kolindę Grabar-Kitarović wydaje się atrakcyjny dla Polski i będzie mógł stać się przedmiotem negocjacji na arenie unijnej. Trudno natomiast przewidywać, czy i kiedy deklaracja Trumpa przełoży się na ewentualne kontrakty na rozbudowę regionalnej infrastruktury.
Z polskiego punktu widzenia najważniejsze jest, że w razie powodzenia pomysłu stworzenia nowego funduszu Trójmorza, mógłby on zasilić realizację projektu Korytarza Norweskiego, czyli Baltic Pipe lub rozbudowy terminalu LNG w Świnoujściu, które przyczynią się do zapewnienia Polsce i regionowi nierosyjskiego gazu. Konkretnym owocem szczytu w Warszawie była umowa Gaz-System i Plinacro, operatorów z Polski i Chorwacji, o współpracy na rynku LNG.
Aby cena była atrakcyjna, dostawcy muszą zaoferować ceny niższe lub porównywalne do oferty z giełdy niemieckiej. Można uznać, że Norwedzy są w stanie to zrobić, bo ich kontrakty są pozbawione indeksu ceny ropy naftowej i dzięki skutecznym negocjacjom zapisy kontraktu można ustalić poniżej oferty np. z Gaspool. Amerykanie musieliby jednak zrezygnować z standardowej formuły cenowej Henry Hub plus 15 procent, aby zejść z ceną poniżej Niemiec.
Możliwość sprzężenia dostaw LNG z USA do Polski z budową hubu o charakterze cenotwórczym mogła być jednym z tematów rozmów politycznych, bo inicjatywa potrzebowałaby parasola polityków. Być może o tym rozmawiał pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimskiego podczas licznych wizyt w Waszyngtonie. Jeżeli w oparciu o nowe źródła Bramy Północnej uda się stworzyć polską mieszankę atrakcyjną dla rynku, może dojść do stworzenia hubu gazowego. Więcej na jej temat pisałem w tekście – nomen omen – pt. Polska mieszanka. Brama Północna ma być dobrym biznesem dla regionu.
Osiągnięcie atrakcyjnej mieszanki byłoby bardziej prawdopodobne przy odpowiedniej agregacji zapotrzebowania. Amerykanie mogliby być nią zainteresowani. W zamian za maksymalizację sprzedaży w regionie, strona amerykańska mogłaby pójść na koncesje cenowe. Niewykluczone są również inne innowacje. Należy potraktować poważnie możliwość ustalenia serii dostaw spotowych w cenie giełdowej. Pierwsza tego rodzaju dostawa w historii z czerwca była według PGNiG tańsza od oferty z Niemiec. Jednak agregacja jest także w interesie Polski. Pośrednictwo w dostawach do sąsiadów to dobry biznes i większa rentowność infrastruktury Bramy Północnej. Dlatego wolumen dostaw z Norwegii, USA i innych zakątków świata innych niż Rosja, musi być na tyle duży, aby wystarczył do dostaw na rynek polski zakładając, że zapotrzebowanie będzie wynosić około 17-20 mld m3 rocznie. Musi także pokryć ewentualne zainteresowanie sąsiadów z Trójmorza i Ukrainy.
Trump za nas hubu nie zbuduje
Przemowa prezydenta Donalda Trumpa podczas szczytu Trójmorza w Warszawie zawierała odniesienia do Powstania Warszawskiego oraz polskiej tradycji, które spotkały się z ciepłą recenzją komentatorów. Jednak po gestach należy obserwować realne działania podjęte przez amerykańskiego przywódcę. Na szczycie G20 zadeklarował on wolę „pójścia naprzód” w relacjach z Rosją pomimo nierozstrzygniętych sporów, m.in. o ingerencję hakerów rosyjskich w wybory prezydenckie, w których Trump zwyciężył.
Na antenie TVP Info komentowałem, że owoce wizyty Trumpa w Polsce będzie można ocenić dopiero w kontekście jego rozmów na szczycie G20, między innymi z Putinem. Pod tym względem deklaracje amerykańskiego prezydenta z Warszawy można ocenić jako pożądane, ale niekonkretne. Trump zostawił negocjacje dostaw LNG z USA do Polski firmom tak samo jak spór o cyberprzestrzeń z Rosją – ekspertom. Sam zajął się tworzeniem dobrych relacji z Warszawą, by dzień później poprawić relacje z Moskwą. W obu przypadkach nie ma mowy o konkretnych osiągnięciach wizyt. Mówi to wiele o zdolnościach dyplomatycznych prezydenta USA.
W Hamburgu Trump odmówił rozmów o zniesieniu sankcji, jak i o nowych sankcjach, które zaproponował Senat USA, w tym dotyczących projektu Nord Stream 2. Powiedział, że nie będzie dyskusji na ten temat do czasu rozstrzygnięcia „problemu ukraińskiego i syryjskiego”. Zawiesza to temat ewentualnego obłożenia sankcjami projektu niepożądanego przez Polskę. Zgodnie z moimi przewidywaniami Trump nie zechciał wykorzystać narzędzia podsuniętego mu przecież przez wrogów politycznych z Senatu, jak republikański jastrząb John McCain.
Podczas wizyty w Warszawie Trump zadeklarował, że jego kraj nie pozwoli na to, aby którykolwiek kraj regionu Trójmorza stał się zakładnikiem dostaw gazu od jednego dostawcy (w domyśle Rosji). Deklarował, że jest gotów uruchomić dostawy LNG z USA do Polski w każdej chwili. Przyznał, że prezydent Andrzej Duda jest twardym negocjatorem, a cena dostaw może być nieco wyższa od oferty spotowej Cheniere Energy, z której skorzystało polskie PGNiG w czerwcu tego roku.
Jednak po spotkaniu Putin-Trump w kuluarach szczytu G20 w Hamburgu prezydent USA nie komunikował nic o woli uniezależnienia Europy Środkowo-Wschodniej od gazu z Rosji. Za to prezydent rosyjski mówił, że nie ma nic przeciwko dostawom LNG z USA do Europy, ale jego zdaniem każdy ekspert potwierdzi, że gaz z Gazpromu jest obecnie tańszy.
Jest to półprawda, bo być może gaz rosyjski na giełdzie w Niemczech jest obecnie tańszy od kontraktów długoterminowych Cheniere Energy. Jest to jednak porównywanie gruszek z jabłkami, bo kontrakt spotowy Cheniere dla PGNiG, był według deklaracji polskiej firmy na temat utajnionej ceny, tańszy od oferty w Niemczech. Tymczasem kontrakt długoterminowy PGNiG-Gazprom jest według Polaków najdroższy z obecnie dostępnych ofert. Warto przypomnieć, że jego warunki różnią się od tych na giełdzie niemieckiej i nie można między nimi stawiać znaku równości.
Przekonać region
Jedną z ról hubów gazowych ma być integracja regionalna. W tym zakresie koncepcja wpisuje się w plan budowy Trójmorza zaproponowany przez Prezydenta RP. Chce on, aby kraje regionu między Adriatykiem, Bałtykiem, a Morzem Czarnym integrowały się w oparciu o wspólne interesy. Odbiera to nieco spektakularności pomysłowi, szczególnie w porównaniu z geopolitycznym Międzymorzem, ale zarazem pozbawia go także niepotrzebnego ciężaru gatunkowego.
Jednak z tego samego powodu w koncepcję hubu gazowego w Polsce wpisany jest nieuchronny antagonizm z planami innych krajów. Akces do roli hubu gazowego zgłosiły już m.in. Bułgaria i Ukraina. Każdy chce być hubem i zarabiać na pośrednictwem w dostawach gazu. Mniej pewne są zgłoszenia do roli odbiorców gazu z hubów. Tymczasem według słów prezydenta RP Andrzeja Dudy, Polska chce być już nie tylko biorcą, ale i dawcą bezpieczeństwa energetycznego w regionie.
Pierwszym etapem realizacji koncepcji hubu gazowego w Polsce powinna być zatem harmonizacja planu z różnymi przedsięwzięciami w regionie. Jeżeli regionalny rynek gazu ma napędzać Brama Północna, to należy zagwarantować, że alternatywne projekty jak pływający obiekt do skraplania gazu funkcjonujący w litewskiej Kłajpedzie czy planowany na chorwackiej wyspie Krk będą synergiczne, a nie antagonistyczne względem polskiego terminalu i Korytarza Norweskiego. Platforma Trójmorza mogłaby być tutaj pomocna. Pierwszym zwiastunem koordynacji może być umowa Gaz-System z Plinacro. Za nią powinny pójść kolejne.
Podczas konferencji Global Forum 2017 prezydent Chorwacji Kolinda Grabar-Kitarović zapewniała mnie, że projekt chorwacki będzie w pełni synergiczny wobec polskiego gazoportu pomimo faktu, że chwilę wcześniej przyznała, iż upatruje dla niego rynku zbytu na Ukrainie, czyli tam gdzie celują z polską mieszanką marketerzy PGNiG. Najlepszą gwarancją braku antagonizmu są obecnie niestety problemy projektu LNG na Krk. Chorwaci dotąd nie zaczęli budowy, chociaż w Warszawie prezydent Trump obiecał wsparcie finansowe dla tej infrastruktury, co pod warunkiem pojawienia się dalszych konkretów, mogłoby nadać nowy impet inwestycji.
Wyzwaniem dla budowy polskiego hubu gazowego będą również ograniczenia rynku zbytu w regionie postulowanego Trójmorza. Austria, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Polska, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry to rynek szacowany przez Polaków na około 70 mld m3 rocznie. Jednak nie oznacza to, że kraje regionu będą automatycznie zainteresowanie gazem spoza Rosji.
W dniu szczytu Trójmorza niekorzystny sygnały wysłały Węgry, które zadeklarowały, że chcą wziąć udział w projekcie uruchomienia dostawy gazu z Rosji szlakiem południowym, czyli za pośrednictwem europejskiej odnogi Turkish Stream, co byłoby zagrożeniem dla Korytarza Południowego wspieranego przez Komisję analogicznym do Nord Stream 2 dla Bramy Północnej.
Projekt rosyjski będzie podkopywał rentowność europejskiego. O innych ograniczeniach Trójmorza pisałem w odrębnym tekście z maja tego roku. Kraje regionu nie współpracują przy budowie infrastruktury w sposób efektywny, czego efektem są problemy z budową teoretycznie obiektywnie korzystnego Korytarza Północ-Południe. Więcej na ten temat pisałem w tekście o tym, że jeśli Polska chce budować Trójmorze, to musi zacząć sama. Polskie firmy muszą prowadzić politykę ambitnych przejęć i tworzenia faktów na rynku gazu w regionie, aby móc liczyć na zaangażowanie partnerów regionalnych.
Z powyższej analizy wynika, że plan budowy polskiego hubu gazowego jest konkretną, spójną koncepcją rządu RP i pod tym względem wyróżnia się na tle innych megaprojektów promowanych przez Polskę. Stoi przed nim jednak szereg wyzwań. Cieszy fakt, że Prezydent RP i rząd współpracują skutecznie na rzecz ich zmierzenia się z przeszkodami. Jeżeli Polakom nie zabraknie konsekwencji i determinacji, w przyszłości Hub Polska może zasilać konkurencyjnym cenowo gazem Europę Środkowo-Wschodnią.