icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Czy Rosja sięgnęła po opcję atomową w energetyce?

– Jeżeli to Rosjanie są odpowiedzialni za uszkodzenie Nord Stream 1 i 2, to oznacza, że eskalacja ich wrogich działań w energetyce przechodzi w ostatnią fazę na progu gorącej wojny z Zachodem. To byłaby opcja atomowa nakazująca działać natychmiast – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Kto uszkodził Nord Stream 1 i 2?

Długofalowo uszkodzenie Nord Stream 1 i 2 może na dobre wykluczyć dostawy gazu z Rosji do Niemiec tymi szlakami. To argument za tym, że Rosjanie działający racjonalnie nie powinni się uciekać do tego działania. Jednakże po ataku na Ukrainę z lutego 2022 roku wiadomo, że Rosjanie mają inną logikę niż stratedzy świata zachodniego i są gotowi na wysokie straty, jeżeli pozwolą osiągnąć określony cel, a jest nim obecnie utrzymanie systemu władzy na Kremlu zagrożonego porażką militarną na Ukrainie. Z tego względu Rosjanie straszą atakami nuklearnymi na Ukrainę po pseudoreferendach na terenach okupowanych, które będą próbowali teraz siłą wcielić do Federacji Rosyjskiej. Amerykański Newsweek ustalił w kręgach rządowych w Waszyngtonie, że jedna z opcji odpowiedzi USA na ewentualny atak jądrowy Rosji na Ukrainie to uderzenie w ośrodek władzy na Kremlu, który jednym cięciem chirurgicznym obaliłby reżim, który reprezentuje Władimir Putin.

Rekapitulując, wybuchy potwierdzone przez Skandynawów, które spowodowały wyciek z gazociągów Nord Stream 1 i 2 nie są w interesie Zachodu, bo stają się pretekstem do podobnego sabotażu, na przykład przeciwko świeżo uruchomionemu gazociągowi Baltic Pipe z Norwegii do Polski.

Prezydent USA Joe Biden faktycznie mówił w przeszłości, że jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę, to Nord Stream 2 nie będzie pracował, ale faktycznie po ataku z lutego 2022 roku wprowadził sankcje i przekonał Niemców do zamrożenia certyfikacji, a zatem zrealizował w ten sposób swą groźbę. Nie mówił także o blokowaniu działającego Nord Stream 1. Oba gazociągi nie były wykorzystywane, Nord Stream 1 przez rzekomą usterkę stwierdzoną przez Rosjan, którzy użyli jej jako pretekstu do przeciągnięcia przerwy technicznej w nieskończoność i dalszego ograniczenia dostaw gazu do Europy, które jest główną przyczyną kryzysu energetycznego. Nord Stream 2 nie został dopuszczony do pracy. Oba były „nagazowane” z przyczyn technicznych i to dlatego dochodzi do wycieku. Skutki ekologiczne są istotne, bo dotąd wycieki metanu trwały na Półwyspie Jamalskim, czy to przez problemy infrastruktury rosyjskiej, czy to przez fakt, że Rosjanie tak znacznie ograniczyli dostawy gazu, że nie wystarczyło im mocy magazynów i zaczęli spalać gaz w tak zwanych flarach, metaforycznie paląc tam miliony dolarów, których nie zarobią na Starym Kontynencie.

Długoterminowo wysadzenie Nord Stream 1 i Nord Stream 2 utrudni wznowienie dostaw gazu rosyjskiego przez Bałtyk i zrazi jeszcze bardziej Zachód do Rosjan jako dostawcy całkowicie niewiarygodnego i zdolnego do wszystkiego. Warto jednak zastrzec, że jedna z nitek Nord Stream 2 nie została zniszczona, a siły prorosyjskie w Europie będą przekonywać, że dostawy tym szlakiem to sposób na złagodzenie kryzysu energetycznego, choć to właśnie zależność od surowca rosyjskiego go sprowokowała.

Jakóbik: Deeskalacja przez eskalację, czyli zalać Baltic Pipe do pełna (ANALIZA)

Opcja atomowa

To argument za tym, że Rosjanie sięgają po opcję atomową pozostawiając sobie furtkę do wznowienia relacji z Zachodem po tym, jak podsycając kryzys energetyczny podburzą społeczeństwa zachodnie przeciwko rządom proatlantyckim. To dlatego siły prorosyjskie używają już teraz argumentu drożyzny na rynku energii oraz gazu do gromadzenia kapitału politycznego, często w połączeniu z retoryką antyuchodźczą, jak haniebna akcja Stop Ukrainizacji Polski w naszym kraju. Zachód musi odpowiedzieć na rosyjską opcję atomową w energetyce równe zdecydowanymi działaniami. Energetyka na kontynencie musi wejść w reżim gospodarki wojennej. Rynek energii i gazu należy ocalić na czasy pokoju, gdy będzie jak dawniej wyznaczał uczciwą cenę oraz gwarantował przejrzystość. Póki co jednak konieczne jest natychmiastowe zdjęcie wpływu zależności od surowców rosyjskich na rynek europejski poprzez szereg reform uzgodnionych przez Komisję Europejską i państwa członkowskie. Najbliższa okazja to szczyt Rady Unii Europejskiej 30 września. Nieprzypadkowo od lat kontynuujemy serię tekstów pod hasłem: Energetyku, pilnuj Bałtyku! Konieczna jest obrona polskich okien na świat z pomocą Marynarki Wojennej naszego kraju oraz sojuszników.

Należy również zadbać o stabilność państw zagrożonych zajęciem przez siły rosyjskie: Ukrainy oraz Mołdawii. Jesienią 2021 roku proponowałem wojnę prewencyjną na rynku gazu w obronie Mołdawian szantażowanych przez Gazprom. Rok później te działania muszą być jeszcze bardziej zdecydowane. Zachód musi mieć, a prawdopodobnie już ma, plan podtrzymania bezpieczeństwa energetycznego tych krajów, na czele z ciepłownictwem szczególnie istotnym w sezonie grzewczym, w którym Ukrainę może czekać klęska humanitarna na obszarach odciętych od dostaw mediów: energii, ciepła, gazu. Rosjanie grożą, że użyją ataku jądrowego nie tylko przeciwko siłom zbrojnym, ale także infrastrukturze energetycznej. Gazprom już wysyła sygnały o gotowości do zatrzymania dostaw gazu przez terytorium ukraińskie. Katastrofa, nie kryzys energetyczny, na Ukrainie czy Mołdawii mogą doprowadzić do przewrotów prorosyjskich, a Zachód musi temu zapobiec. Należy działać tak, jakby dostawy surowców z Rosji już przestały płynąć wyprzedając wszelkie ruchy Rosjan. Sankcje zachodnie powinny uderzać w całą stację benzynową Putina, nie ma już przestrzeni do wahania.

Deeskalacja przez eskalację nie może zadziałać

Należy chronić infrastrukturę energetyczną państw NATO, na czele z oknami na świat na Morzu Bałtyckim: gazoport, naftoport, Rafineria Gdańska, magazyny gazu, połączenia gazowe i elektroenergetyczne w pobliżu. Sojusz Północnoatlantycki ma plan ochrony szlaków dostaw surowców co najmniej od szczytu w Warszawie z 2015 roku, podczas którego Polska oraz Norwegia wywalczyły zapis na ten temat. Pełna eskalacja działań w energetyce to ostatni krok przed gorącą wojną Zachodu z Rosją, a stanowcza odpowiedź świata zachodniego zmniejszy ryzyko pełnej konfrontacji, jeżeli Kreml zobaczy, że szantaż energetyczny nie pozwala już dzielić i rządzić. 30 września prezydent Władimir Putin ma ogłosić nielegalną aneksję nowych terytoriów okupowanych Ukrainy. Należy działać w energetyce, aby logika deeskalacji przez eskalację wyznawana prawdopodobnie przez Kreml nie przyniosła skutków.

Jakóbik: Czkawka po pandemii i kontratak Putina z użyciem ropy i gazu (ANALIZA)

– Jeżeli to Rosjanie są odpowiedzialni za uszkodzenie Nord Stream 1 i 2, to oznacza, że eskalacja ich wrogich działań w energetyce przechodzi w ostatnią fazę na progu gorącej wojny z Zachodem. To byłaby opcja atomowa nakazująca działać natychmiast – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Kto uszkodził Nord Stream 1 i 2?

Długofalowo uszkodzenie Nord Stream 1 i 2 może na dobre wykluczyć dostawy gazu z Rosji do Niemiec tymi szlakami. To argument za tym, że Rosjanie działający racjonalnie nie powinni się uciekać do tego działania. Jednakże po ataku na Ukrainę z lutego 2022 roku wiadomo, że Rosjanie mają inną logikę niż stratedzy świata zachodniego i są gotowi na wysokie straty, jeżeli pozwolą osiągnąć określony cel, a jest nim obecnie utrzymanie systemu władzy na Kremlu zagrożonego porażką militarną na Ukrainie. Z tego względu Rosjanie straszą atakami nuklearnymi na Ukrainę po pseudoreferendach na terenach okupowanych, które będą próbowali teraz siłą wcielić do Federacji Rosyjskiej. Amerykański Newsweek ustalił w kręgach rządowych w Waszyngtonie, że jedna z opcji odpowiedzi USA na ewentualny atak jądrowy Rosji na Ukrainie to uderzenie w ośrodek władzy na Kremlu, który jednym cięciem chirurgicznym obaliłby reżim, który reprezentuje Władimir Putin.

Rekapitulując, wybuchy potwierdzone przez Skandynawów, które spowodowały wyciek z gazociągów Nord Stream 1 i 2 nie są w interesie Zachodu, bo stają się pretekstem do podobnego sabotażu, na przykład przeciwko świeżo uruchomionemu gazociągowi Baltic Pipe z Norwegii do Polski.

Prezydent USA Joe Biden faktycznie mówił w przeszłości, że jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę, to Nord Stream 2 nie będzie pracował, ale faktycznie po ataku z lutego 2022 roku wprowadził sankcje i przekonał Niemców do zamrożenia certyfikacji, a zatem zrealizował w ten sposób swą groźbę. Nie mówił także o blokowaniu działającego Nord Stream 1. Oba gazociągi nie były wykorzystywane, Nord Stream 1 przez rzekomą usterkę stwierdzoną przez Rosjan, którzy użyli jej jako pretekstu do przeciągnięcia przerwy technicznej w nieskończoność i dalszego ograniczenia dostaw gazu do Europy, które jest główną przyczyną kryzysu energetycznego. Nord Stream 2 nie został dopuszczony do pracy. Oba były „nagazowane” z przyczyn technicznych i to dlatego dochodzi do wycieku. Skutki ekologiczne są istotne, bo dotąd wycieki metanu trwały na Półwyspie Jamalskim, czy to przez problemy infrastruktury rosyjskiej, czy to przez fakt, że Rosjanie tak znacznie ograniczyli dostawy gazu, że nie wystarczyło im mocy magazynów i zaczęli spalać gaz w tak zwanych flarach, metaforycznie paląc tam miliony dolarów, których nie zarobią na Starym Kontynencie.

Długoterminowo wysadzenie Nord Stream 1 i Nord Stream 2 utrudni wznowienie dostaw gazu rosyjskiego przez Bałtyk i zrazi jeszcze bardziej Zachód do Rosjan jako dostawcy całkowicie niewiarygodnego i zdolnego do wszystkiego. Warto jednak zastrzec, że jedna z nitek Nord Stream 2 nie została zniszczona, a siły prorosyjskie w Europie będą przekonywać, że dostawy tym szlakiem to sposób na złagodzenie kryzysu energetycznego, choć to właśnie zależność od surowca rosyjskiego go sprowokowała.

Jakóbik: Deeskalacja przez eskalację, czyli zalać Baltic Pipe do pełna (ANALIZA)

Opcja atomowa

To argument za tym, że Rosjanie sięgają po opcję atomową pozostawiając sobie furtkę do wznowienia relacji z Zachodem po tym, jak podsycając kryzys energetyczny podburzą społeczeństwa zachodnie przeciwko rządom proatlantyckim. To dlatego siły prorosyjskie używają już teraz argumentu drożyzny na rynku energii oraz gazu do gromadzenia kapitału politycznego, często w połączeniu z retoryką antyuchodźczą, jak haniebna akcja Stop Ukrainizacji Polski w naszym kraju. Zachód musi odpowiedzieć na rosyjską opcję atomową w energetyce równe zdecydowanymi działaniami. Energetyka na kontynencie musi wejść w reżim gospodarki wojennej. Rynek energii i gazu należy ocalić na czasy pokoju, gdy będzie jak dawniej wyznaczał uczciwą cenę oraz gwarantował przejrzystość. Póki co jednak konieczne jest natychmiastowe zdjęcie wpływu zależności od surowców rosyjskich na rynek europejski poprzez szereg reform uzgodnionych przez Komisję Europejską i państwa członkowskie. Najbliższa okazja to szczyt Rady Unii Europejskiej 30 września. Nieprzypadkowo od lat kontynuujemy serię tekstów pod hasłem: Energetyku, pilnuj Bałtyku! Konieczna jest obrona polskich okien na świat z pomocą Marynarki Wojennej naszego kraju oraz sojuszników.

Należy również zadbać o stabilność państw zagrożonych zajęciem przez siły rosyjskie: Ukrainy oraz Mołdawii. Jesienią 2021 roku proponowałem wojnę prewencyjną na rynku gazu w obronie Mołdawian szantażowanych przez Gazprom. Rok później te działania muszą być jeszcze bardziej zdecydowane. Zachód musi mieć, a prawdopodobnie już ma, plan podtrzymania bezpieczeństwa energetycznego tych krajów, na czele z ciepłownictwem szczególnie istotnym w sezonie grzewczym, w którym Ukrainę może czekać klęska humanitarna na obszarach odciętych od dostaw mediów: energii, ciepła, gazu. Rosjanie grożą, że użyją ataku jądrowego nie tylko przeciwko siłom zbrojnym, ale także infrastrukturze energetycznej. Gazprom już wysyła sygnały o gotowości do zatrzymania dostaw gazu przez terytorium ukraińskie. Katastrofa, nie kryzys energetyczny, na Ukrainie czy Mołdawii mogą doprowadzić do przewrotów prorosyjskich, a Zachód musi temu zapobiec. Należy działać tak, jakby dostawy surowców z Rosji już przestały płynąć wyprzedając wszelkie ruchy Rosjan. Sankcje zachodnie powinny uderzać w całą stację benzynową Putina, nie ma już przestrzeni do wahania.

Deeskalacja przez eskalację nie może zadziałać

Należy chronić infrastrukturę energetyczną państw NATO, na czele z oknami na świat na Morzu Bałtyckim: gazoport, naftoport, Rafineria Gdańska, magazyny gazu, połączenia gazowe i elektroenergetyczne w pobliżu. Sojusz Północnoatlantycki ma plan ochrony szlaków dostaw surowców co najmniej od szczytu w Warszawie z 2015 roku, podczas którego Polska oraz Norwegia wywalczyły zapis na ten temat. Pełna eskalacja działań w energetyce to ostatni krok przed gorącą wojną Zachodu z Rosją, a stanowcza odpowiedź świata zachodniego zmniejszy ryzyko pełnej konfrontacji, jeżeli Kreml zobaczy, że szantaż energetyczny nie pozwala już dzielić i rządzić. 30 września prezydent Władimir Putin ma ogłosić nielegalną aneksję nowych terytoriów okupowanych Ukrainy. Należy działać w energetyce, aby logika deeskalacji przez eskalację wyznawana prawdopodobnie przez Kreml nie przyniosła skutków.

Jakóbik: Czkawka po pandemii i kontratak Putina z użyciem ropy i gazu (ANALIZA)

Najnowsze artykuły