– Polacy przechodzą przez tortury negocjacyjne z Czechami w sporze o Kopalnię Turów. Ten jest praktycznie na finiszu, a porozumienie jest w zasięgu ręki pomimo wielkich emocji towarzyszących tym rozmowom – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Polska i Czechy zgodnie informują, że porozumienie jest bliskie, a jego szkic ma zostać niebawem przedstawiony premierom tych krajów do ostatecznej decyzji. Jednakże kolejne rozmowy w Pradze zakończyły się ostatniego dnia września bez przełomu. Październik powinien go przynieść, szczególnie wobec faktu, że wybory parlamentarne w Czechach są zaplanowane na 8-9 października. Ostrzegaliśmy jednak w BiznesAlert.pl, że hardego premiera Andrija Babisza mogą zastąpić jeszcze bardziej nieustępliwi politycy Partii Piratów, jeśli uzyskają odpowiedni wpływ na politykę rządu.
Pomimo wizji zakończenia sporu o wydobycie węgla brunatnego w Kopalni Turów utrzymuje się spór odnośnie do terminu obowiązywania umowy. Resort spraw zagranicznych alarmował, że postawa Czechów jest „irracjonalna” bo domagają się bezterminowego obowiązywania umowy w tej sprawie. Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński porównał taki zapis z kontrowersyjnymi klauzulami odnośnie do Gazociągu Jamalskiego zapisanych w umowach z Gazpromem oraz Federacją Rosyjską. Minister środowiska Czech Richard Brabec przekonuje, że ten zapis to nic nowego i to Polacy chcą negocjować od nowa z dawna ustaloną sprawę.
Narzędzie nacisku na Polaków możliwe do wykorzystania przez Czechów przez nieprawidłowości przy przedłużaniu koncesji wydobywczej w Turowie (Lex Turów – warto poczytać) to kara Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wysokości 500 tysięcy euro dziennie naliczana od 21 maja, kiedy to sąd orzekł, ze Polska ma zatrzymać wydobycie w tej kopalni do czasu zakończenia sporu prawnego. Oczywiście nie należy zatrzymywać pracy kompleksu turowskiego z dwóch powodów: porozumienie z Czechami może uwzględniać brak kary TSUE, jego koszt i tak będzie niższy od tego spowodowanego ewentualnym zamknięciem kopalni z dnia na dzień.
Emocje w mediach są rozgrzane do czerwoności, a spór o Turów to kolejna okazja do wieszania psów na instytucjach europejskich, które czasem wydają decyzje kontrowersyjne jak ta o zatrzymaniu pracy Turowa. Ta jest możliwa do zakwestionowania przez prawników, ale ci niekoniecznie będą zmuszeni do takiego działania, jeśli Warszawie uda się porozumieć z Pragą. Jednakże Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nierzadko bronił interesów Polski, na przykład stając na straży solidarności energetycznej w sporach z Gazpromem o Nord Stream 1, Nord Stream 2 oraz ich odnogi.
Największym przegranym sporu o Turów jest integracja europejska krytykowana przez tych, którzy nie chcą krytykować osiągnięć negocjatorów z Polski. Największymi wygranymi będą Czesi wykorzystujący okoliczności oraz dostępne narzędzia polityczne oraz prawne do egzekucji swych interesów. Warszawa może ograniczać straty z jednej strony i użyć precedensu Turowa do regionalnej dyskusji o kopalniach węgla brunatnego w Czechach oraz Niemczech oraz dodatkowych środkach na transformację energetyczną w tych krajach oraz Polsce.
Warto jednak zaznaczyć, że porozumienie o Turowie to dopiero początek. Greenpeace już kwestionuje proces koncesyjny dziewięciu kopalni węgla kamiennego, a nieoficjalnie można usłyszeć, że niemieckie miasto Żytawa może zechcieć zaskarżyć Turów. Ostatecznie wydobycie węgla brunatnego w tych trzech państwach było wspólnym bogactwem w okresie prosperity tej branży i staje się wspólnym brzemieniem w czasach przyspieszającej polityki klimatycznej. Polacy mogą pokazać, że Czesi i Niemcy powinni także wziąć odpowiedzialność polityczną i finansową za wygaszanie odkrywek. Do tego potrzebna jest jednak logika współpracy zastępująca bojowe nastroje w naszych stolicach. Wystarczy wytrzymać tortury psychiczne wynikające z presji negocjacyjnej. Finisz jest na horyzoncie. Warto przekuć porażki na sukces z pożytkiem dla całego regionu.
Jakóbik: Polska zapłaci za grzech zaniechania w sprawie Turowa