icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Podatkiem od aneksji Krymu w rosyjską energetykę

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

W internecie pojawiła się prezentacja  w której zaprezentowany został intrygujący pomysł obciążenia rosyjskiej energetyki podatkiem z tytułu okupacji Krymu przez Rosję. Niewykluczone, że przedstawia ostateczne rozwiązanie, które mogłyby wziąć pod uwagę kraje europejskie w wypadku dalszej agresji Rosji na Ukrainie. Tymczasem walki nad Dnieprem nie ustają, a Rosja dalej transportuje sprzęt bojownikom działającym na wschodzie kraju.

Pomysł zakłada obłożenie podatkiem importu węglowodorów z Rosji. Miałby on stopniowo rosnąć: w 2014 wynieść 5 procent, w 2015 10 procent, w 2016 15 procent a w 2017 roku 20 procent. Osiągnąłby maksymalny poziom w 2018 roku – 25 procent. Podatek miałby początkowo małe oddziaływanie na rosyjski sektor energetyczny ale stopniowo wywierałby większą presję na rosyjski budżet, w jednej trzeciej finansowany ze sprzedaży węglowodorów. Jednocześnie opodatkowanie surowców z Rosji uatrakcyjniłoby dostawy z innych kierunków, co widać na przykładzie gazu ziemnego. Jeżeli średnia cena błękitnego paliwa z Rosji w Europie wynosi dziś około 380 dolarów za 1000 m3 to przez podatek wzrosłaby w tym roku do prawie 400 dolarów. Jeżeli Rosjanie zatrzymaliby Krym do 2018 roku, to przy założeniu, że średnia cena surowca się nie zmieni, podatek wyniósłby 84,5 dolara za 1000 m3 a rosyjski surowiec podrożałby średnio do poziomu 464,5 dolara za 1000 m3. To poziom bliski obecnym średnim cenom LNG na świecie, które mają spadać wraz z upłynnieniem rynku.

Prezentacja chwali zalety podatku od okupacji: Rosjanie nie będą mieli problemu z interpretacją takiego posunięcia i to od nich będzie zależało, czy podatek będzie obowiązywał a jego skala rosła. Ma on przynieść rocznie 25 mld euro zwrotu. Z tego 20 mld ma zostać przekazane na zwiększanie efektywności energetycznej w UE a 5 mld na granty dla Ukraińców z tej samej dziedziny. Rozwiązanie zakłada, że inwestycja w efektywność przynosi podwójny zwrot, a zatem inwestując 1 mld euro na ten cel dany kraj otrzyma 2 mld euro zwrotu w przyszłości. Zebrane w ten sposób środki mają posłużyć do łączenia rynków energii i gazu ziemnego w Europie.

Rosjanie nie mogliby zlekceważyć wprowadzenia takiego rozwiązania przez Europejczyków. Rząd miałby coraz mniejsze wpływy do budżetu z tytułu sprzedaży surowców. Przez to dysponowałby mniejszymi środkami dla zbrojeniówki. Ciężko byłoby mu znaleźć alternatywny rynek dla swoich surowców, ponieważ największa nadzieja Rosjan – Chiny – traktują dostawy z Rosji jako zaledwie jedną z opcji. Ponadto marża rosyjskich firm z tytułu sprzedaży gazu ziemnego do Państwa Środka nie zrekompensuje strat spowodowanych podatkiem od okupacji Krymu. Nowe rynki zbytu byłyby osiągalne tylko poprzez rozwój eksportu LNG ale ten jest z kolei najdroższą formą eksportu surowców i również nie przyniósłby zwrotu rekompensującego straty w Europie.

W ten sposób Rompuy proponuje, aby zmusić Rosję do finansowania zabiegów na rzecz uniezależnienia Europy od rosyjskich surowców oraz ukraińskiego budżetu. Szef Rady Europejskiej bierze pod uwagę najbardziej pesymistyczny scenariusz, w którym Rosja przerywa dostawy do Europy. Wtedy jednak jej budżet – według wyliczeń Rompuya – zmalałby z 223 mld euro do 89 euro, co oznaczałoby dla Rosji „ekonomiczne samobójstwo”. Poza tym przekonuje, że alternatywne dostawy ropy dla naszego kontynentu mogłaby zapewnić Arabia Saudyjska. Węgiel moglibyśmy sprowadzać z USA, Kanady i RPA. Od gazu uniezależniłyby Europę elektrownie atomowe – 10 projektów ma wystarczyć – oraz technologia zgazowania węgla.

Podatek okupacyjny dla Rosji w teorii wygląda bardzo atrakcyjnie. Nie bierze jednak pod uwagę praktyki. Autor prezentacji patrzy na europejski sektor energetyczny jako na całość. Tymczasem jest on silnie zregionalizowany. Być może dla Francji i Niemiec przerwanie dostaw węglowodorów z Rosji oznaczałoby przejściowe problemy do przezwyciężenia. Jednakże dla regionu Europy Środkowo-Wschodniej wojna gazowa oznaczałaby zapaść gospodarczą. Dlatego podatek od aneksji Krymu miałby sens tylko przy założeniu, że Rosja dostaw do Europy nie przerwie.

Prezentacja została podpisana jako tajny dokument zaprezentowany Radzie Europejskiej przez jej przewodniczącego – Hermana van Rompuya. Może być jednak równie dobrze ciekawą zabawą intelektualną anonimowego internauty. Faktem jest, że dane z prezentacji bazują na liczbach Komisji Europejskiej.

Załóżmy, że wyliczenia odnośnie strat dla budżetu Federacji Rosyjskiej z tytułu ewentualnego przerwania dostaw do Europy są realistyczne. Rosja poniosłaby druzgocące straty ekonomiczne, gdyby zdecydowała się na ten ruch. Jaką jednak mamy gwarancję, że Kreml, który przekraczał kolejne czerwone linie wyznaczane przez Zachód, a nawet dopuścił do zabicia prawie 300 osób na pokładzie samolotu MH17, nie jest gotów na przekroczenie ostatecznej linii, jaką byłoby zatrzymanie dostaw surowców do Europy?

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

W internecie pojawiła się prezentacja  w której zaprezentowany został intrygujący pomysł obciążenia rosyjskiej energetyki podatkiem z tytułu okupacji Krymu przez Rosję. Niewykluczone, że przedstawia ostateczne rozwiązanie, które mogłyby wziąć pod uwagę kraje europejskie w wypadku dalszej agresji Rosji na Ukrainie. Tymczasem walki nad Dnieprem nie ustają, a Rosja dalej transportuje sprzęt bojownikom działającym na wschodzie kraju.

Pomysł zakłada obłożenie podatkiem importu węglowodorów z Rosji. Miałby on stopniowo rosnąć: w 2014 wynieść 5 procent, w 2015 10 procent, w 2016 15 procent a w 2017 roku 20 procent. Osiągnąłby maksymalny poziom w 2018 roku – 25 procent. Podatek miałby początkowo małe oddziaływanie na rosyjski sektor energetyczny ale stopniowo wywierałby większą presję na rosyjski budżet, w jednej trzeciej finansowany ze sprzedaży węglowodorów. Jednocześnie opodatkowanie surowców z Rosji uatrakcyjniłoby dostawy z innych kierunków, co widać na przykładzie gazu ziemnego. Jeżeli średnia cena błękitnego paliwa z Rosji w Europie wynosi dziś około 380 dolarów za 1000 m3 to przez podatek wzrosłaby w tym roku do prawie 400 dolarów. Jeżeli Rosjanie zatrzymaliby Krym do 2018 roku, to przy założeniu, że średnia cena surowca się nie zmieni, podatek wyniósłby 84,5 dolara za 1000 m3 a rosyjski surowiec podrożałby średnio do poziomu 464,5 dolara za 1000 m3. To poziom bliski obecnym średnim cenom LNG na świecie, które mają spadać wraz z upłynnieniem rynku.

Prezentacja chwali zalety podatku od okupacji: Rosjanie nie będą mieli problemu z interpretacją takiego posunięcia i to od nich będzie zależało, czy podatek będzie obowiązywał a jego skala rosła. Ma on przynieść rocznie 25 mld euro zwrotu. Z tego 20 mld ma zostać przekazane na zwiększanie efektywności energetycznej w UE a 5 mld na granty dla Ukraińców z tej samej dziedziny. Rozwiązanie zakłada, że inwestycja w efektywność przynosi podwójny zwrot, a zatem inwestując 1 mld euro na ten cel dany kraj otrzyma 2 mld euro zwrotu w przyszłości. Zebrane w ten sposób środki mają posłużyć do łączenia rynków energii i gazu ziemnego w Europie.

Rosjanie nie mogliby zlekceważyć wprowadzenia takiego rozwiązania przez Europejczyków. Rząd miałby coraz mniejsze wpływy do budżetu z tytułu sprzedaży surowców. Przez to dysponowałby mniejszymi środkami dla zbrojeniówki. Ciężko byłoby mu znaleźć alternatywny rynek dla swoich surowców, ponieważ największa nadzieja Rosjan – Chiny – traktują dostawy z Rosji jako zaledwie jedną z opcji. Ponadto marża rosyjskich firm z tytułu sprzedaży gazu ziemnego do Państwa Środka nie zrekompensuje strat spowodowanych podatkiem od okupacji Krymu. Nowe rynki zbytu byłyby osiągalne tylko poprzez rozwój eksportu LNG ale ten jest z kolei najdroższą formą eksportu surowców i również nie przyniósłby zwrotu rekompensującego straty w Europie.

W ten sposób Rompuy proponuje, aby zmusić Rosję do finansowania zabiegów na rzecz uniezależnienia Europy od rosyjskich surowców oraz ukraińskiego budżetu. Szef Rady Europejskiej bierze pod uwagę najbardziej pesymistyczny scenariusz, w którym Rosja przerywa dostawy do Europy. Wtedy jednak jej budżet – według wyliczeń Rompuya – zmalałby z 223 mld euro do 89 euro, co oznaczałoby dla Rosji „ekonomiczne samobójstwo”. Poza tym przekonuje, że alternatywne dostawy ropy dla naszego kontynentu mogłaby zapewnić Arabia Saudyjska. Węgiel moglibyśmy sprowadzać z USA, Kanady i RPA. Od gazu uniezależniłyby Europę elektrownie atomowe – 10 projektów ma wystarczyć – oraz technologia zgazowania węgla.

Podatek okupacyjny dla Rosji w teorii wygląda bardzo atrakcyjnie. Nie bierze jednak pod uwagę praktyki. Autor prezentacji patrzy na europejski sektor energetyczny jako na całość. Tymczasem jest on silnie zregionalizowany. Być może dla Francji i Niemiec przerwanie dostaw węglowodorów z Rosji oznaczałoby przejściowe problemy do przezwyciężenia. Jednakże dla regionu Europy Środkowo-Wschodniej wojna gazowa oznaczałaby zapaść gospodarczą. Dlatego podatek od aneksji Krymu miałby sens tylko przy założeniu, że Rosja dostaw do Europy nie przerwie.

Prezentacja została podpisana jako tajny dokument zaprezentowany Radzie Europejskiej przez jej przewodniczącego – Hermana van Rompuya. Może być jednak równie dobrze ciekawą zabawą intelektualną anonimowego internauty. Faktem jest, że dane z prezentacji bazują na liczbach Komisji Europejskiej.

Załóżmy, że wyliczenia odnośnie strat dla budżetu Federacji Rosyjskiej z tytułu ewentualnego przerwania dostaw do Europy są realistyczne. Rosja poniosłaby druzgocące straty ekonomiczne, gdyby zdecydowała się na ten ruch. Jaką jednak mamy gwarancję, że Kreml, który przekraczał kolejne czerwone linie wyznaczane przez Zachód, a nawet dopuścił do zabicia prawie 300 osób na pokładzie samolotu MH17, nie jest gotów na przekroczenie ostatecznej linii, jaką byłoby zatrzymanie dostaw surowców do Europy?

Najnowsze artykuły