KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Zwolennicy Wiktora Orbana w Polsce powinni być rozczarowani jego postawą w polityce energetycznej, która szkodzi także polskim interesom. 17 lutego premier Węgier przyjmie w Budapeszcie prezydenta Rosji Władimira Putina. Będą rozmawiali także o gazociągu Turkish Stream.
– Będziemy dyskutować o sytuacji, która wynika z niekonstruktywnego stanowiska Komisji Europejskiej zmuszającej Rosję do porzucenia South Stream – powiedział dziennikarzom 16 lutego Jurij Uszakow, doradca prezydenta Putina. Dodał, że jest nowa propozycja, czyli gazociąg z Rosji do Turcji i o niej będzie rozmowa w Budapeszcie. Podkreślił, że Węgrzy sprowadzają około 80 procent ropy naftowej i 70 procent gazu ziemnego z Rosji. –Węgry to ważny rynek sprzedaży węglowodorów i potencjalny kraj tranzytowy – zaznaczył Uszakow, pozwalając twierdzić, że Rosjanie będą chcieli włączyć Węgrów w Turkish Stream i skłonić ich do wspólnego ataku na Komisję Europejską, która jest zwornikiem wspólnej polityki energetycznej Europy.
Budapeszt prowadzi prorosyjską politykę energetyczną. Chociaż w sektorze gazowym adaptował stopniowo program uzgodniony w Unii Europejskiej, to pojawiają się sygnały, że także w tym zakresie szkodzi, a nie pomaga. Korytarz Północ-Południe to wspierana przez Unię Europejską koncepcja połączenia gazociągami gazoportu w Świnoujściu przez Czechy, Słowację i Węgry z planowanym terminalem w Chorwacji. Dzięki niej gaz będzie mógł swobodnie płynąć między krajami biorącymi udział w projekcie i zmniejszy ich zależność od dostaw ze Wschodu. Najsłabszym ogniwem tego łańcucha jest Budapeszt, który zamiast współpracować z partnerami regionu, woli Rosję Władimira Putina.
Jak podawał BiznesAlert.pl, węgierski Magyar Gaz Tranzit nie otrzymał od Komisji Europejskiej certyfikatu licencjonowanego operatora systemu przesyłowego gazu (TSO). Dlatego opóźnia się uruchomienie pierwszego przepływu surowca przez interkonektor Słowacja-Węgry. Rura mogłaby zapewnić więcej zachodniego gazu krajom regionu i Ukrainie. Jak informuje ośrodek ICIS testowe przepływy są już prowadzone ale rura miała działać od Nowego Roku 2015. Po stronie Słowaków wszelkie formalności zostały dopełnione. Słowacki Eustream jest uznanym przez Brukselę operatorem gazociągów.
Dopóki MGT było spółką zależną MVM, nie spełniał wymogów unijnego trzeciego pakietu energetycznego. Rozdział właścicielski wymusza uniezależnienie operatora gazociągów od firmy sprzedającej surowiec. Chociaż unbundling został już przeprowadzony, to Bruksela musi zatwierdzić proces.
Węgry dalej nie wdrożyły regulacji unijnych, które pozwoliłyby na budowę gazociągu słowacko-węgierskiego i zrealizowanie Korytarza Północ-Południe. Trudno udowodnić jaki jest powód opóźnienia. Być może odpowiedzią będą słowa węgierskiego ministra spraw zagranicznych Petera Szijarto, który ocenił, że „rezygnacja z dwóch projektów gazowych, Nabucco i South Stream postawiła nasz kraj w sytuacji bez wyjścia i jeśli chcemy sobie zapewnić bezpieczeństwo energetyczne, musimy rozmawiać z Moskwą”.
Czytaj także: Węgry uderzają w plany Grupy Wyszehradzkiej na korzyść Rosji
Prezydent Władimir Putin może dzisiaj w Budapeszcie przedstawić szereg argumentów, które mogą skłonić Węgrów do udziału w projekcie gazociągu Turkish Stream, który ma doprowadzić rosyjski gaz do Turcji a stamtąd trafiać do hubu gazowego na granicy z Grecją. W zamian za poparcie polityczne i ewentualne wejście węgierskiej firmy do konsorcjum kładącego rurę pod Morzem Czarnym, Orban może dostać lepsze warunki w szykowanej już nowej umowie na dostawy gazu od Gazpromu. Węgry liczą także na dalszą współpracę z Rosją w sektorze atomowym. Premier Orban powiedział, że bez rozbudowanej przez Rosjan elektrowni atomowej w Paks, „nie ma węgierskiej gospodarki”. Obecnie obiekt zapewnia 40 procent węgierskiego zapotrzebowania na energię elektryczną. Chociaż deklaracja Węgrów w sprawie Turkish Stream byłaby gołosłowna, bo żeby gaz z tej rury, nawet jeśli powstanie, dotarł do kraju Świętego Stefana, muszą go wcześniej przepuścić Bułgarzy, to będzie miała znaczenie polityczne.
Jeżeli Węgry poprą Turkish Stream, pogłębią swą izolację w Unii Europejskiej i pozostaną pariasem energetycznym. Ich konsekwencja może jednak wzmóc tendencje prorosyjskie w Austrii, Czechach i Słowacji, które 29 stycznia w czeskim Sławkowie zawiązały koalicję przeciwko sankcjom wobec Rosji, która ma współpracować w energetyce i stanowi zagrożenie dla wątłej współpracy Grupy Wyszehradzkiej. Te państwa również mogą poprzeć Turkish Stream, a projekt z efemerydy traktowanej przez Komisję Europejską jako blef stanie się realną możliwością. Może także dojść do rezurekcji South Stream, za którym sentyment wyrażają już nie tylko Węgrzy ale i Bułgarzy, których stanowisko jest kluczowe dla projektu, bo na bułgarskich złotych piaskach miałby wkraczać na suchy ląd.
Czytaj także: Węgry stają się pariasem energetycznym Europy
Po to właśnie Putin jedzie do Brukseli w dniach wojny na Ukrainie której nie mogą powstrzymać kolejne zawieszenia broni negocjowane przez europejskich przywódców. Jeżeli Wiktor Orban pomoże mu po raz kolejny w realizacji polityki divide et impera, Europa może się podporządkować.
Tym bardziej, że zagrożenie dla europejskich zabiegów dywersyfikacyjnych płynie także z Grecji. Nowy minister odbudowy produkcji, środowiska i energetyki Panagiotis Lafazanis przyznaje, że Ateny dalej popierają budowę Gazociągu Transadriatyckiego (TAP) biegnącego przez ich terytorium ale oczekują większych zysków z tranzytu surowca.
TAP jest kluczowa inwestycją dla stworzenia Korytarza Południowego czyli unijnej koncepcji dostarczenia kaspijskiego (na początek azerskiego) gazu ziemnego do klientów europejskich przy pomocy tej rury, Gazociągu Transanatolijskiego (TANAP) w Turcji i Gazociągu Południowokaukaskiego (SCP). Przez lepsze perspektywy pozyskania surowca, także z Turkmenistanu, konsorcjum TAP rozważa zwiększenie przepustowości rury z 10 do 20 mld m3 rocznie.
Więcej: Grecy zablokują kluczową inwestycję pod dostawy kaspijskiego gazu do Europy?
Zdaniem wiceprzewodniczącego azerskiego SOCAR-u Elszada Nasirowa obniżenie cen za dostawy gazu dla Grecji przez TAP jest niemożliwe. Wskazuje, że kontrakt na dostawy został podpisany na 25 lat i przewiduje określone warunki renegocjacji ceny. – Nowe rozmowy cenowe mogą się rozpocząć tylko przy nagłych zmianach warunków rynkowych. Poza tym może się to stać dopiero po rozpoczęciu dostaw. Dopóki Grecy nie sprowadzają azrerskiego gazu renegocjacja nie wchodzi w grę – dodał.
Nasirow ocenił, że postulat podwyższenia taryfy tranzytowej dla TAP musiałby zostać skierowany do Komisji Europejskiej ale nie spełnia standardów prawa unijnego. SOCAR zaapelował do Grecji o wywiązanie się z obligacji i nieopóźnianie budowy TAP. – Jeśli grecka gospodarka będzie się wolno rozwijać, jesteśmy gotowi udzielić wsparcia Gazociągowi Transadriatyckiemu – zadeklarował.
O znaczeniu Korytarza Południowego mówił wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej Marosz Szewczowicz. – To jedyny projekt gwarantujący znaczące, nowe źródło dostaw – powiedział. – To także jeden z największych projektów infrastrukturalnych wart około 45 mld euro.
Zdaniem Szewczowicza dostawy przez Korytarz powinny ruszyć w 2019 roku. Powinny docierać także do Polski przez Korytarz Północ-Południe. Jeżeli umizgi Władimira Putina w prorosyjskich krajach jak Grecja i Węgry się powiodą, może on zaszkodzić projektowi uniezależnienia Europy od rosyjskiego gazu.