icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Pyrrusowe zwycięstwo Putina w Szanghaju

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

W kontekście ostatecznego podpisania dziś umowy gazowej Gazprom-CNPC znależy napisać kilka słów podsumowania.

Państwo Środka „wyczekało” Rosjan w imperialnym stylu. Do samego końca wizyty prezydenta Władimira Putina nie był znany finał rozmów. Ostatecznie jednak Pekin udzielił ciosu miłosierdzia Rosjanom i zgodził się na asygnację umowy. Jednakże jej zapisy są niekorzystne dla Rosjan.

Strony spierały się głównie o cenę:

Chińczycy: maksimum $250/1000 m3 (tyle płacą Turkmenistanowi)

Rosjanie: minimum $350/1000 m3 (poziom na granicy opłacalności).

Spór nie dotyczy jednak zawieszonej w pustce liczby. Dlaczego?

Różnica między ofertą Turkmenistanu a Rosji polega na tym, że rosyjska cena opiera się na indeksie ceny ropy naftowej, co winduje ostateczną cenę gazu w obliczu drożenia ropy (w Libii wciąż niespokojnie, dolar tani). Chińczycy domagali się bazowania ceny na indeksie Henry Hub czyli giełdy gazowej w USA, na której ceny surowca są niskie dzięki rewolucji łupkowej.

W obliczu konieczności kosztownej budowy gazociągu Siła Syberii (80-90 mld dolarów – to więcej niż koszty Nord Streamu i South Streamu razem) w celu uruchomienia dostaw (najwcześniej w 2018, realnie nawet 2020) tak niska cena byłaby nieopłacalna dla Rosjan. Gazprom zainwestuje w rozwój wydobycia i rurę 55 mld dol. (jakieś dwa razy South Stream) a Chiny 20 mld dol ale jedynie w swoją część Siły Syberii. Wynegocjowana przez Gazprom oferta pozostaje nieznana jednak należy ją szacować na bliższą poziomu $350/1000m3 bo Rosja nie będzie chciała zrezygnować z indeksu ceny ropy naftowej. Dlaczego?

To właśnie indeksacja i inne klauzule umów gazowych z Rosją pozwalają na manipulacje polityczne ceną surowca. Różnego rodzaju rabaty (np. za stacjonowanie Floty Czarnomorskiej), nakazy (bierz lub płać) i zakazy (reeksportu) pozwalały Moskwie na trzymanie w szachu swoich klientów, a tym samym rządów państw sprowadzających surowiec. Chociaż pojedynczym firmom (RWE wspierane przez rząd w Berlinie) udało się odejść od indeksacji i innych klauzul, to generalnie utrzymują się one w mocy w większości kontraktów. Ich szczegółowe zapisy są tajne, co daje pole do manipulacji rosyjskim politykom. Dlatego Chińczycy targnęli się na świętość rosyjskiej polityki energetycznej. Mieli w ręku argumenty dla realizacji swoich oczekiwań: mają zdywersyfikowany portfel dostaw a umowa z Rosją to tylko dodatek (wolumeny z Turkmenistanu i Birmy, w perspektywie dostawy LNG z Azji i Pacyfiku oraz Ameryki Północnej), pieniądze (na infrastrukturę – dołożą do rur po stronie rosyjskiej tylko w formie pożyczek) i pozycję polityczną (w obliczu kryzysu ukraińskiego Władimir Putin potrzebował efektownego sukcesu dywersyfikacji klientów, którym pogroziłby w trakcie trwających negocjacji KE-Ukraina-Rosja i rozmów na temat zwolnienia gazociągów używanych przez Gazprom spod reżimu prawa antymonopolowego). Dlatego Państwo Środka z pełną bezwzględnością wykorzystało trudną sytuację Rosjan i oddało pola tylko na skalę niezbędnego minimum. $350/1000 m3 to mniej od średniej europejskiej ($385/1000m3) czyli na granicy opłacalności. Jeśli dodać do tego nawet kolosalne, nawet częściowo poniesione przez Gazprom koszty budowy infrastruktury, należy ocenić, że ostatecznie Rosjanie dopłacą do interesu.

Siła Syberii powstanie o ile Chińczycy się nie rozmyślą: cofną dofinansowanie lub przestaną budować odcinek chiński rury. Gaz od Gazpromu dla CNPC popłynie w końcu nad Żółtą Rzekę, bo zapotrzebowanie na surowiec w Państwie Środka ma stale rosnąć. Nie będzie to jednak „monumentalny sukces” o którym informują rosyjskie media, chociaż będą zapewne produkować newsy w takim tonie nadal – na potrzeby propagandowe. Umowa z CNPC nie daje Gazpromowi dywersyfikacji klientów  bo do Chin popłynie w jej ramach gaz ze Wschodniej a nie Zachodniej Syberii. Rozmowy na temat utworzenia korytarza gazowego z Zachodniej Syberii (złoża eksploatowane na potrzeby rynku europejskiego) dopiero ruszają i mogą potrwać kolejne dziesięć lat analogicznie do obecnie zakończonych rozmów. Większym sukcesem jest natomiast porozumienie Novatek-CNPC na temat dostaw LNG z terminalu na Półwyspie Jamalskim w ramach projektu Jamał LNG, w którym mają już udziały Chińczycy. Stamtąd popłynie gaz oferowany obecnie Europie i jest to szansa na dywersyfikację klientów dla Rosji. Jednak nie dla Gazpromu, dawnego lidera rosyjskiego sektora gazowego a Novateku, rosnącego konkurenta do przewodniej roli w polityce energetycznej Kremla ramię w ramie z Rosnieftem, który także planuje podboje gazowe w Azji. Zatem kontrakt Gazpromu to pyrrusowe zwycięstwo Władimira Putina. To także zapowiedź rosnącego znaczenia Chin w polityce energetycznej Rosji, a zatem rosnącego wpływu Pekinu na Kremlu.

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

W kontekście ostatecznego podpisania dziś umowy gazowej Gazprom-CNPC znależy napisać kilka słów podsumowania.

Państwo Środka „wyczekało” Rosjan w imperialnym stylu. Do samego końca wizyty prezydenta Władimira Putina nie był znany finał rozmów. Ostatecznie jednak Pekin udzielił ciosu miłosierdzia Rosjanom i zgodził się na asygnację umowy. Jednakże jej zapisy są niekorzystne dla Rosjan.

Strony spierały się głównie o cenę:

Chińczycy: maksimum $250/1000 m3 (tyle płacą Turkmenistanowi)

Rosjanie: minimum $350/1000 m3 (poziom na granicy opłacalności).

Spór nie dotyczy jednak zawieszonej w pustce liczby. Dlaczego?

Różnica między ofertą Turkmenistanu a Rosji polega na tym, że rosyjska cena opiera się na indeksie ceny ropy naftowej, co winduje ostateczną cenę gazu w obliczu drożenia ropy (w Libii wciąż niespokojnie, dolar tani). Chińczycy domagali się bazowania ceny na indeksie Henry Hub czyli giełdy gazowej w USA, na której ceny surowca są niskie dzięki rewolucji łupkowej.

W obliczu konieczności kosztownej budowy gazociągu Siła Syberii (80-90 mld dolarów – to więcej niż koszty Nord Streamu i South Streamu razem) w celu uruchomienia dostaw (najwcześniej w 2018, realnie nawet 2020) tak niska cena byłaby nieopłacalna dla Rosjan. Gazprom zainwestuje w rozwój wydobycia i rurę 55 mld dol. (jakieś dwa razy South Stream) a Chiny 20 mld dol ale jedynie w swoją część Siły Syberii. Wynegocjowana przez Gazprom oferta pozostaje nieznana jednak należy ją szacować na bliższą poziomu $350/1000m3 bo Rosja nie będzie chciała zrezygnować z indeksu ceny ropy naftowej. Dlaczego?

To właśnie indeksacja i inne klauzule umów gazowych z Rosją pozwalają na manipulacje polityczne ceną surowca. Różnego rodzaju rabaty (np. za stacjonowanie Floty Czarnomorskiej), nakazy (bierz lub płać) i zakazy (reeksportu) pozwalały Moskwie na trzymanie w szachu swoich klientów, a tym samym rządów państw sprowadzających surowiec. Chociaż pojedynczym firmom (RWE wspierane przez rząd w Berlinie) udało się odejść od indeksacji i innych klauzul, to generalnie utrzymują się one w mocy w większości kontraktów. Ich szczegółowe zapisy są tajne, co daje pole do manipulacji rosyjskim politykom. Dlatego Chińczycy targnęli się na świętość rosyjskiej polityki energetycznej. Mieli w ręku argumenty dla realizacji swoich oczekiwań: mają zdywersyfikowany portfel dostaw a umowa z Rosją to tylko dodatek (wolumeny z Turkmenistanu i Birmy, w perspektywie dostawy LNG z Azji i Pacyfiku oraz Ameryki Północnej), pieniądze (na infrastrukturę – dołożą do rur po stronie rosyjskiej tylko w formie pożyczek) i pozycję polityczną (w obliczu kryzysu ukraińskiego Władimir Putin potrzebował efektownego sukcesu dywersyfikacji klientów, którym pogroziłby w trakcie trwających negocjacji KE-Ukraina-Rosja i rozmów na temat zwolnienia gazociągów używanych przez Gazprom spod reżimu prawa antymonopolowego). Dlatego Państwo Środka z pełną bezwzględnością wykorzystało trudną sytuację Rosjan i oddało pola tylko na skalę niezbędnego minimum. $350/1000 m3 to mniej od średniej europejskiej ($385/1000m3) czyli na granicy opłacalności. Jeśli dodać do tego nawet kolosalne, nawet częściowo poniesione przez Gazprom koszty budowy infrastruktury, należy ocenić, że ostatecznie Rosjanie dopłacą do interesu.

Siła Syberii powstanie o ile Chińczycy się nie rozmyślą: cofną dofinansowanie lub przestaną budować odcinek chiński rury. Gaz od Gazpromu dla CNPC popłynie w końcu nad Żółtą Rzekę, bo zapotrzebowanie na surowiec w Państwie Środka ma stale rosnąć. Nie będzie to jednak „monumentalny sukces” o którym informują rosyjskie media, chociaż będą zapewne produkować newsy w takim tonie nadal – na potrzeby propagandowe. Umowa z CNPC nie daje Gazpromowi dywersyfikacji klientów  bo do Chin popłynie w jej ramach gaz ze Wschodniej a nie Zachodniej Syberii. Rozmowy na temat utworzenia korytarza gazowego z Zachodniej Syberii (złoża eksploatowane na potrzeby rynku europejskiego) dopiero ruszają i mogą potrwać kolejne dziesięć lat analogicznie do obecnie zakończonych rozmów. Większym sukcesem jest natomiast porozumienie Novatek-CNPC na temat dostaw LNG z terminalu na Półwyspie Jamalskim w ramach projektu Jamał LNG, w którym mają już udziały Chińczycy. Stamtąd popłynie gaz oferowany obecnie Europie i jest to szansa na dywersyfikację klientów dla Rosji. Jednak nie dla Gazpromu, dawnego lidera rosyjskiego sektora gazowego a Novateku, rosnącego konkurenta do przewodniej roli w polityce energetycznej Kremla ramię w ramie z Rosnieftem, który także planuje podboje gazowe w Azji. Zatem kontrakt Gazpromu to pyrrusowe zwycięstwo Władimira Putina. To także zapowiedź rosnącego znaczenia Chin w polityce energetycznej Rosji, a zatem rosnącego wpływu Pekinu na Kremlu.

Najnowsze artykuły