Jakóbik: Rury, kable i mniejszość polska na Litwie

20 kwietnia 2015, 15:35 Energetyka

KOMENTARZ

GIPL. Fot. Amber Grid

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Pogarszająca się sytuacja w regionie Europy Środkowo-Wschodniej spowodowana wojną na Ukrainie powoduje integracje państw zagrożonych rosyjską agresją. Ten proces jest widoczny także w energetyce. Polska może wykorzystać do do realizacji swych celów politycznych.

W piątek 17 kwietnia trzy kraje bałtyckie wezwały Polskę i Unię Europejską do przyspieszenia pracy nad budową gazociągu łączącego je z rynkiem europejskim. W liście do premier Ewy Kopacz i przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana-Claude Junckera bałtyccy premierzy stwierdzają, że ze względu na „obecną sytuację geopolityczną skoordynowanie naszych prac jest kluczowe”.

Litwa, Łotwa i Estonia wezwały do przyspieszenia budowy zaplanowanej na 2016 rok. Gazociąg Polska-Litwa o długości ponad 500 km i przepustowości rocznej w wysokości 2,3 mld m3 rocznie czeka na umowę o dofinansowaniu z Komisją Europejską. Nieoficjalne źródła AFP w Wilnie podały, że Polska może opóźniać projekt ze względu na chęć pozyskania większych środków dla swoich inwestycji. Kraje bałtyckie to wyspa energetyczna. Są odcięte od systemu gazowego i elektroenergetycznego Unii Europejskiej. Nowe połączenia mają zostać poprowadzone przez Polskę.

Bałtowie próbowali zmniejszyć zależność od rosyjskiego gazu i energii elektrycznej samodzielnie. Projekt bałtyckiej elektrowni atomowej w Visaginas nie został dotąd reaktywowany. Co istotne, upadł między innymi ze względu na ambiwalentną postawę Polskiej Grupy Energetycznej wobec udziału w projekcie.

Pomimo zawieszenia budowy elektrowni Visaginas na Litwie, Łotwa i Estonia zasygnalizowały, że są gotowe przyłączyć się do projektu, jeśli będzie on opłacalny ekonomicznie. Premierzy tych krajów odwiedzili Wilno. Premier Litwy Algirdas Butkevicius przedstawił wstępne założenia projektu, który został zawieszony ze względu na referendum, w którym Litwini opowiedzieli się przeciwko budowie elektrowni. – Ustaliliśmy, że potrzebna jest ocena opłacalności ekonomicznej przedsięwzięcia. Wezwaliśmy kolegów do takiej analizy i opisaliśmy jakie działania Litwa już podjęła – powiedział podczas wspólnego wystąpienia z Taavim Roivasem i Laimdotą Straujumą, premierem Estonii i premier Łotwy. A zatem dopóki inwestycja nie będzie się ekonomicznie składać, nie powstanie. Trudno ocenić czy budżety państw bałtyckich stać na wprowadzenie mechanizmów wsparcia dla jądrówki jak kontrakty różnicowe dla Hinkley Point w Wielkiej Brytanii.

Jeżeli nawet zostanie ustalony mechanizm finansowania, należy pamiętać, że budowa elektrowni jądrowej to przedsięwzięcie długoterminowe. Nawet jeżeli wziąć pod uwagę polski projekt, który w założeniach nie do zweryfikowania na dziś miałby ruszyć w 2025 roku, to po budowie mostu elektroenergetycznego Bałtowie mogliby odbierać pierwsze dostawy energii elektrycznej z niego pochodzącej przed końcem drugiej dekady obecnego wieku. To odległa perspektywa. Jednak już w grudniu 2015 roku ma zacząć pracę pierwsze połączenie elektroenergetyczne LitPol Link o mocy 500 MW. Wilno lobbuje już za drugim, bo liczy na energię elektryczną z rynku europejskiego, np. z nadwyżek niemieckich.

Obawy Bałtów zwiększa mała rentowność pływającego obiektu do odbioru gazu skroplonego w litewskiej Kłajpedzie. Spółka Litgas, czyli gazowe ramię litewskiego holdingu energetycznym Lietuvos Energija, podpisała w zeszłym roku pięcioletni kontrakt na dostawy 540 mln m3 gazu LNG od norweskiej spółki Statoil. Litwini dopuszczają możliwość reeksportu surowca norweskiego odbieranego przez FSRU ze względu na jego wysoką cenę w stosunku do taniejącego razem z ropą naftową rosyjskiego gazu.

Minister energetyki Litwy Rokas Masiulis powiedział we wtorek 14 kwietnia, że jest otwarty na rozmowę o sposobach finansowania litewskiego terminala LNG. – Rodzaj utrzymania obiektu może być przedyskutowany. Obecny działa ale może ktoś ma lepszy pomysł. Jesteśmy otwarci na dyskusję – powiedział litewski minister. Ta wypowiedź mówi sama za siebie.

Litwini finansują FSRU poprzez obowiązek zakupu części gazu z obiektu przez państwowych producentów energii cieplnej i elektryczności. Wzrasta przez to cena ogrzewania ale dzięki FSRU Wilno otrzymało lepszą ofertę od Gazpromu, który obniżył ceny dostaw do tego kraju o około 20 procent – wskazywał Masiulis. Po okresie 10 lat dzierżawy Litwini mogą odkupić lub oddać FSRU. Jeżeli inwestycja nie będzie rentowna, a w Wilnie powstanie sprzyjający Rosji klimat, obiekt kupiony od Hoegh LNG może popłynąć do nowego portu.

Wspólny apel krajów bałtyckich, z którego nie wypisało się Wilno świadczy o tym, że nie traktuje ono FSRU w Kłajpedzie jako długoterminowe narzędzie zmniejszania zależności od gazu z Rosji. Decyduje o tym przede wszystkim skala inwestycji.

Z polskiego punktu widzenia inwestycja w Gazociąg Polska-Litwa (GIPL) jest kluczowa dla zapewnienia nowego rynku zbytu dla 2,3 mld m3 gazu ziemnego obecnego na polskim rynku. Biorąc pod uwagę perspektywy rozwoju rynku gazu w krajach bałtyckich, które skutecznie reformują go pod dyktando europejskiego prawa antymonopolowego, ten potencjał może rosnąć, a z nim przepustowość połączenia litewskiego. To istotne z punktu widzenia perspektywy grupowych zakupów gazu przez firmy polskie, litewskie, łotewskie i estońskie, a być może i ukraińskie. Dzięki nowej infrastrukturze będzie łatwiej rozprowadzać po regionie gaz zamawiany wspólnie, jeśli Komisja Europejska dopuści taką możliwość.

Zarówno kraje bałtyckie, jak i Polska są obiektem rosyjskiej wojny informacyjnej. W sektorze energetycznym, szczególnie gazowym, jest to widoczne na przykładzie kluczowych inwestycji jak gazoporty w Świnoujściu i Kłajpedzie. Polacy są w lepszej sytuacji ze względu na liczne połączenia gazowe z sąsiadami i większą skalę oraz potencjalną rentowność projektu LNG. Jednakże podobnie jak w sektorze bezpieczeństwa, Warszawa musi grać w sektorze gazowym drużynowo. Szybkie udostępnienie połączenia gazowego Bałtom pomoże im uwolnić się od groźby szantażu gazowego ze strony Rosji a polskim firmom da dostęp do kolejnego rynku zbytu. Dlatego z punktu widzenia interesów długofalowych należy udzielić Gazociągowi Polska-Litwa poparcia analogicznego dla udzielonego przez premier Ewę Kopacz połączeniu z Ukrainą.

Jeżeli chodzi o polityczne targi związane ze wsparciem Warszawy dla inicjatywy bałtyckiej, nasi politycy mogliby wykorzystać sytuację do bardziej stanowczego postawienia sprawy mniejszości polskiej na Litwie. Spory obu krajów w tym zakresie trwają bez względu na pogarszający się stan bezpieczeństwa w regionie. Być może apel Bałtów o pomoc Polski w obronie przed rosyjskim szantażem gazowym to kolejna okazja do zakończenia tych waśni.