KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Za czasów ministra skarbu państwa Mikołaja Budzanowskiego padł pomysł, aby spółki energetyczne pod kontrolą państwa zgromadziły środki na poszukiwania gazu łupkowego w Polsce. Czasy Włodzimierza Karpińskiego przyniosły pomysł zaangażowania ich w Polski Program Energetyki Jądrowej. Andrzej Czerwiński proponuje zaś, by energetyka zrzuciła się na ratowanie kopalni Kompanii Węglowej. Spółki energetyczne stać prawdopodobnie na finansowanie tylko jednego z projektów.
Teoria zrzutki wypływa z głębokiego przekonania, które żywią zarówno politycy Platformy Obywatelskiej, jak i Prawa i Sprawiedliwości, że pozostawienie sektora wydobywczego wolnemu rynkowi doprowadzi nieuchronnie do jego likwidacji, na korzyść importu energii oraz surowców z zagranicy. Sektor stoi wobec szeregu wyzwań: konkurencji w postaci dostaw taniej energii elektrycznej z krajów Unii Europejskiej, z którymi łączymy się w duchu polityki Unii Energetycznej, polityki klimatycznej, która podważa rentowność przemysłu energochłonnego i górnictwa oraz warunków rynkowych, które zmniejszają opłacalność wydobycia węglowodorów na korzyść zakupów za granicą. W celu zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego rozumianego jako posiadanie własnej, stabilnej bazy surowcowej dla sektora energetycznego, a po ludzku, jako niezależność od importu energii i surowców, konsolidacja wydaje się niezbędna.
Rząd chce wyłączyć konglomerat ośrodków wydobycia i wytwórstwa energii z rynku. Kopalnie mają sprzedawać surowiec w oparciu o kontrakty długoterminowe z ceną, która ma się im opłacać, a elektrownie produkować energię zabezpieczoną kontraktami różnicowymi, czyli z ceną gwarantowaną. Taka forma protekcjonizmu ma być odpowiedzią na trudne warunki niezależne od Polski. Andrzej Czerwiński dokonuje wyboru i zamiast w gaz łupkowy czy atom, zamierza inwestować w energetykę węglową. Podobnie postąpiłby zapewne Piotr Naimski typowany przez wielu na następce Czerwińskiego i głowę przyszłego ministerstwa energetyki. Każdy z nich powinien w konsekwencji przyznać, że pieniędzy nie wystarczy już na program łupkowy i atomowy.
Teoria zrzutki sprawdzi się jednak tylko pod jednym warunkiem, którego nie chcą dziś uczciwie postawić na stole strony sporu o ratowanie górnictwa. Należy pamiętać, że tworzenie mechanizmów wsparcia bez reformy w sektorze to prosta recepta na stworzenie obciążeń dla budżetu, które będą rosły w sposób nieskończony. W ten sposób na podobieństwo rosyjskiego petro state, Polska stanie się coal state, czyli państwem uzależnionym – zamiast od ropy – od węgla, które musi wiecznie dopłacać do sektora, aby jego upadek nie zdestabilizował gospodarki. Subsydia, przyjąwszy ich zasadność, muszą być środkiem a nie celem działania władzy. Dlatego też ich osłona powinna być narzędziem do przeprowadzenia trudnych reform: ograniczenia zatrudnienia, zwiększenia efektywności, zmniejszenia kosztów. O tym jednak nikt przed wyborami rozmawiać nie chce. Natomiast po wyborach, ktokolwiek je wygra, natychmiast będzie musiał zacząć.