KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Na Zachodzie panuje klimat dla powrotu do normalnych relacji z Rosją nawet kosztem bolesnego dla Ukrainy kompromisu w sprawie Donbasu. Dlaczego zatem kolejne rozmowy w formacie normandzkim nie przyniosły rozwiązania? Rosjanie nie chcą drugiego Afganistanu na Ukrainie. Kraj Tarasa Szewczenki ma jednak płonąć do momentu w którym w Kijowie władzę przejmą siły zatrzymujące go w zasięgu rosyjskich wpływów.
Rozmowy z udziałem Ukrainy, Rosji, Francji i Niemiec nie przyniosły porozumienia. Miało ono dotyczyć ostatecznej realizacji postanowień z Mińska, gdzie ustalono warunki zawieszenia broni w Donbasie. Spotkanie rozpoczęło się 12 stycznia około ósmej czasu polskiego i trwało do późnego wieczora. Tłem negocjacji było wznowienie ofensywy rosyjskich najemników. 13 stycznia runęła wieża na lotnisku pod Donieckiem, która była symbolem oporu Ukraińców na czele z cyborgami broniącymi od miesięcy obiektu przed siłami najemników i regularnym wojskiem rosyjskim. Parlamentarna komisja do spraw bezpieczeństwa narodowego i obrony Ukrainy podaje, że siły Rosjan w regionie po raz pierwszy od początku konfliktu przekroczyły 20 tysięcy żołnierzy, z czego 7500 to wojsko i są większe od sił Ukraińców. Ukraińskie media donoszą o nowym uzbrojeniu bojowników, coraz większą ilość Czeczenów i Kozaków w ich szeregach. Trwają spekulacje na temat przygotowania dalszej agresji na terytorium ukraińskie poprzez blokowanie części szlaków transportowych i modernizowanie wybranych z nich pod ofensywę. Rosyjskie trolle straszą informacjami o rozmieszczeniu artylerii na granicach samozwańczych republik donieckich.
Rosjanie mieli dać załodze lotniska w Doniecku ultimatum do 13 stycznia o 17 czasu ukraińskiego na wycofanie się z pozycji. Zajęcie ich przez siły rosyjskie byłoby sukcesem propagandowym i strategicznym, ponieważ na terenach kontrolowanych przez bojowników brakuje dużego lotniska. Według danych ukraińskiej armii od 12 do 13 grudnia doszło do 84 bombardowań artyleryjskich. Ukraińcy chcą w 2015 roku powołać do wojska 200 tysięcy żołnierzy.
Proponowane przez Rosjan spotkanie w formacie normandzkim w Astanie nie odbędzie się zgodnie z planem 15 stycznia. Liczyli na nie Ukraińcy, którzy obawiają się, że nie zostało im dużo czasu. Niestety w nadchodzących dniach strony będą rozmawiać o rozmowach na poziomie dyrektorów ministerstw. Tymczasem Ukraińcy idą na coraz dalsze ustępstwa. Prezydent Petro Poroszenko zgodził się na stworzenie specjalnej strefy ekonomiczno-politycznej w Donbasie pod warunkiem, że uda się tam dokończyć wybory zgodnie z ukraińskim prawem. Dodał, że jego kraj płaci około 10 mln dolarów dziennie za walkę w Donbasie. Ostrzegł, że przy takich kosztach nie ma mowy o wzroście gospodarczym. Bank Światowy obniżył prognozę spadku PKB nad Dnieprem w zeszłym roku z 8 do 8,2 procent. Perspektywa wzrostu w 2015 roku została zmniejszona z 2,3 do 1 procent.
Jeżeli Kijów zdoła w tych warunkach uniknąć bankructwa, Rosjanie sięgną po kolejne narzędzia osłabiania ukraińskiej gospodarki. Mogą nastąpić nieplanowane przerwy dostaw gazu, za które winę można zrzucić na seperatystów. Także eksport węgla i energii elektrycznej z Rosji może zostać przerwany z niewyjaśnionych przyczyn, co działo się już w przeszłości. Komisja Europejska przygotowuje już negocjacje letniego pakietu czyli tymczasowego porozumienia dotyczącego dostaw gazu od Gazpromu mającego zastąpić obecnie obowiązujący pakiet zimowy. Jednak jest to porozumienie nieuwzględniające zmian w umowie gazowej, więc Rosja będzie mogła je zerwać w zależności od potrzeb.
Także w sektorze naftowym Rosjanie mają możliwość oddziaływania na Ukrainę. Transnieft ponawia spekulacje na temat kradzieży ropy z gazociągu Samara-Zachód. Wskazuje, że na terytorium ukraińskim znajduje się obecnie 100 tysięcy ton paliwa warte 100 mln dolarów. Ukraińcy znacjonalizowali odcinek rury na swoim terytorium za zgodą swoich sądów z 2011 roku. Transnieft domaga się swoich praw przed Sądem Najwyższym Ukrainy.
W ten sposób Kijów wykrwawia swoje siły. Prezydent Rosji Władimir Putin nie musi nawet kontynuować ofensywy, by destabilizować Ukrainę. Zamrożony konflikt w Donbasie stopi poparcie społeczne dla obozu zmian na Ukrainie, gdy okaże się, że zmiany nie nadchodzą. Z drugiej strony wymuszona przez Zachód koncyliacyjna postawa Poroszenki wobec Putina gromadzi przeciwko niemu wrogów w samym obozie. Być może dlatego Rosja przeciąga rozmowy pokojowe i każe czekać na ruch seperatystów, na których działania rzekomo nie ma wpływu. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow zaapelował o jak najszybsze wyegzekwowanie zawieszenia broni. Platformą będzie jak wcześniej trójstronna grupa kontaktowa Rosja-OBWE-Ukraina. Ławrow ocenił, że do rozmów na temat przyszłości Ukrainy powinny zostać zaproszone wszystkie strony sporu, mając na myśli swoich najemników udających powstańców walczących o niepodległość. Ci błyskawicznie zareagowali potwierdzeniem woli udziału w rozmowach. Skrytykowali Kijów za „niekonstruktywną postawę”. Kanclerz Angela Merkel musiała odparować, że zdjęcie sankcji wobec Rosji będzie możliwe dopiero po zakończeniu walk w Donbasie. Spotkanie w Astanie zostało przełożone na bliżej nieokreślony termin. Ukraina apeluje o szybkie rozmowy grupy kontaktowej. Czy jest gotowa do kolejnych ustępstw?
Impas trwa. Rosjanie grają swą sztukę dalej. Proszą Francję o formalne wyjaśnienie dlaczego nie wywiązała się z kontraktu na dostawy śmigłowcowca Mistral i grożą sądem. Jeden z okrętów jest już gotowy i stoi we francuskim porcie. Rosja zgodzi się na stabilizację dopiero po realizacji jej postulatów czyli federalizacji Ukrainy i autonomii dla zajętych przez jej najemników obszarów. Może się to stać dopiero po zmianie władzy w Kijowie. Wtedy Rosjanie będą mogli z wrócić do business as usual w relacjach z Europą.