Premier Japonii Fumio Kishida powiedział, że chce, by koncerny energetyczne uruchomiły dziewięć reaktorów jądrowych, by walczyć z kryzysem energetycznym. W reakcji na te słowa wzrosły notowania japońskich koncernów energetycznych na giełdzie.
Japonia przeprasza się z atomem
Uruchomienie dziewięciu reaktorów jądrowych, o których mówił premier Kishida, miałoby odpowiadać 10 procentom zapotrzebowania kraju na energię elektryczną. Do tej pory Japonia obawiała się, że zimą może dojść do przerw w dostawach. Już teraz rząd zwrócił się do mieszkańców Tokio z apelem o oszczędzanie energii; tylko w tym roku w stolicy dwukrotnie doszło do blackoutu.
Dziesięć z 33 działających japońskich reaktorów jądrowych zostało ponownie uruchomionych zgodnie z zasadami bezpieczeństwa po katastrofie w Fukushimie, chociaż niektóre są obecnie wyłączone z powodu konserwacji. Kolejne siedem jednostek dostało pozwolenie na wznowienie działalności, ale nie zostały jeszcze uruchomione z powodu wymaganych modernizacji.
Japonia chce, aby energia jądrowa stanowiła od 20 do 22 procent jej miksu energetycznego w 2030 roku. Rząd bada również wysokowydajną energetykę słoneczną oraz wykorzystanie paliw alternatywnych, takich jak wodór i amoniak.
Bloomberg/Michał Perzyński