Kolarska-Bobińska: Musimy uelastycznić politykę klimatyczną UE

12 lipca 2013, 09:30 OZE

PE zgodził się na jednorazową interwencję na rynku ETS. Czy powinniśmy się obawiać, że powstanie taki zwyczaj?

Prof. Lena Kolarska-Bobińska, poseł do Parlamentu Europejskiego z Europejskiej Partii Ludowej: Zawsze gdy się czyni wyjątek, tak jak w tym wypadku na jednorazową administracyjną interwencją na rynku, powstaje obawa, czy rzeczywiście będzie to interwencja jednorazowa. Tym bardziej, że niedługo odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego i powstanie nowa Komisja Europejska. Taki precedens jak obecnie z backloadingiem budzi niepewność, co do dalszych działań nowej Komisji. Obecnie spotka się Rada UE, która przedstawi swoje stanowisko dotyczące backloadingu. Moim zdaniem zgodzi się na backloading podkreślając, że jest to jednorazowa interwencja. Ale decyzja ta zostanie podjęta po wyborach w Niemczech. Wszyscy czekają tutaj na wyniki wyborów niemieckich, ponieważ wiele rozmów zostało zahamowanych. Decyzje Rady będzie podjęta więc w październiku, a potem rozpoczną się rozmowy w trójkącie Parlament – prezydencja litewska – Komisja. Nie znamy jeszcze stanowiska Litwy w sprawie backloadingu, ale będziemy o tym rozmawiać w przyszłym tygodniu, ponieważ delegacja Komisji ITRE wyjeżdża do Wilna. W grudniu mamy jednak szczyt energetyczny i prezydencja litewska może chcieć przed tym wydarzeniem pokazać, że udało jej się zakończyć negocjacje.

Jak wygląda koalicja przeciwko backloadingowi?

Polska będzie budować koalicję krajów niechętnych backloadingowi, ale nie będzie ona duża. Duża część rządów opowiedziała się bowiem jasno za backloadingiem. Nie możemy liczyć na lojalność regionalną. Węgrzy i Czesi od początku opowiadali się za backloadingiem. Stanowisko Orbana w tej kwestii jest bardzo wyraźne, choć część kolegów z Węgier poparła nas. Jednak robili to, by nie stracić naszego poparcia. Wszak w tym czasie był dyskutowany i głosowany raport bardzo niechętny sytuacji na Węgrzech. W kwestiach energetycznych kraje naszego regionu są bardzo podzielone. Łatwiej nam mówić wspólnym głosem w kwestii Partnerstwa Wschodniego i zewnętrznej polityki energetycznej.

Na jakie kraje możemy liczyć?

Możemy liczyć na Grecję, które obejmie prezydencję po Litwie. W ostatnim czasie nawet Hiszpania zmieniła stanowisko w sprawie backloadingu na przychylne temu pomysłowi. Trzeba więc już zacząć szybko myśleć, co dalej po 2020 roku. Jaki system ma zastąpić backloading, jakie cele klimatyczne ma realizować Europa. Do końca tej kadencji sprawa celów klimatycznych zawartych w Green Paper KE będzie finalizowana i tutaj będziemy musieli użyć wszystkich możliwości w celu przeforsowania rozwiązań korzystnych dla Polski.

Czy jest szansa na wycofanie celów?

Na razie rozmawiamy o różnych możliwościach. Jeden to zastąpienie trzech celów, jakie istnieją obecnie (20-20-20), tylko jednym – ograniczeniem emisji CO2. Polska zabiega o to, aby te trzy cele przeobrazić w system naczyń połączonych w taki sposób, aby kraje członkowskie mogły ustalać, że w jednym celu realizują więcej, w innym mniej. Dla nas byłoby to korzystne, bo jesteśmy liderem w poprawie efektywności energetycznej. Polska chce w tych negocjacjach uelastycznić całą politykę klimatyczną. Powinna ona uwzględniać specyfikę krajową i trendy światowe. Zapewnić nam konkurencyjność i powiązać z polityką klimatyczną innych mocarstw.

Pojawiają się pomysły na nowe cele – udział przemysłu w PKB, i tym podobne. To ma sens?

Premier Piechociński miał pomysły na kolejne cele. Moim zdaniem im mniej ograniczających nas celów, tym lepiej, bo każdy kolejny wiąże nam ręce. Powinniśmy stawiać na elastyczność, dywersyfikację, na wykorzystanie źródeł rodzimych.