Sawicki: Węgiel czeka jesień średniowiecza. To kwestia czasu (ANALIZA)

7 sierpnia 2019, 07:30 Energetyka

Dekarbonizacja, jako kurs obrany przez poszczególne kraje, ma odmienne odcienie i różne znaczenie, w zależności od regionów świata. Jej ocena zależy również od tego, jakie dane bierzemy pod uwagę i jak je zestawiamy. Inwestycje w nowe elektrownie węglowe spadły o blisko 75 procent od 2015 roku. Tak gwałtowny spadek nie został odnotowany prawdopodobnie od czasów rewolucji przemysłowej w Anglii w XIX wieku. Z drugiej jednak strony emisje CO2 w 2018 roku wzrosły o 1,7 procent w porównaniu do roku poprzedniego, a podobne tempo wzrostu nie było widziane od 2013 roku. Czy świat czeka zatem węglowe odrodzenie? Nie. Przemysł węglowy powoli odchodzi do przeszłości, w niektórych obszarach szybciej, w innych wolniej – pisze Bartłomiej Sawicki, redaktor portalu BiznesAlert.pl.

fot. COP24

Węglowe odrodzenie czy fatamorgana?

Benjamin Disraeli, premier Wielkiej Brytanii w latach 60. i 70. XIX wieku zasłynął powiedzeniem: Istnieją trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, okropne kłamstwa, statystyki. Ciekawą zbieżnością w czasie jest fakt, że słowa te zostały wypowiedziane, gdy węgiel zaczął napędzać jedną z największych gospodarek świata w owym czasie. To powiedzenie idealne pasuje do dyskusji o węglu i emisjach CO2.

Chociaż rośnie emisja CO2 na świecie, eksperci uspokajają

Obecnie węgiel odpowiedzialny jest za nieco mniej niż 40 procent produkcji energii elektrycznej na całym świecie. Międzynarodowa Agencja Energii podała w marcu tego roku, że emisje CO2 wzrosły o 1,7 procent – do 33,1 miliarda ton w porównaniu z rokiem poprzednim, co stanowi najwyższe tempo wzrostu od 2013 roku. Według szacunków wspomnianej agencji, sektor energetyczny odpowiada za prawie dwie trzecie tego wzrostu. Dwa miesiące później ta sama prestiżowa agencja opublikowała raport dotyczący inwestycji w energetyce. Z dostępnych danych wynika, że inwestycje w elektrownie węglowe spadły od 2015 roku aż o 75 procent. We wspominanym okresie zamknięto więcej elektrowni tego typu, aniżeli przyznano zgód na budowę nowych obiektów. Dzieje się tak po raz pierwszy w historii, od czasów rewolucji przemysłowej z XIX wieku.

Z jednej strony można by więc sądzić, że węgiel wraca do łask, bo rosną emisje. Z drugiej strony inwestycje w ten sektor spadły do poziomu dotychczas nienotowanego. Jak więc przedstawia się sytuacja? Poziom emisji CO2 na świecie i kwestia, czy świat stoi u progu węglowego odrodzenia czy zmierzchu nie wynika wprost z  pojawienia się nowych mocy węglowych, a z koniunktury gospodarczej. Świat na początku tego 10-lecia wychodził z kryzysu gospodarczego końca poprzedniej dekady. Zapotrzebowanie na energię rośnie, toteż, skoro świat potrzebuje więcej energii, wykorzystuje zasoby, którymi wciąż dysponuje, a więc i te węglowe. Jednak ich udział, biorąc pod uwagę nowe moce węglowe, zaczyna być relatywnie mniejszy.

Finalne decyzje inwestycyjne podjęte przez inwestorów na całym świecie odzwierciedlają 75 procentowy spadek zaangażowania w nowe inwestycje węglowe w ciągu ostatnich trzech lat. Inwestycje kapitałowe skierowane zostały w inne zasoby energetyczne, takie jak gaz ziemny i odnawialne źródła energii. Międzynarodowa Agencja Energii podaje, że inwestorzy w 2015 roku zatwierdzili budowę nowych elektrowni węglowych o łącznej mocy zainstalowanej 88 gigawatów. Jednak już w ubiegłym roku liczba ta spadła do zaledwie 22 gigawatów.

Co więcej, wolumen mocy elektrowni opalanych węglem, które zostały wycofane z eksploatacji w ubiegłym roku, był większy niż nowe moce węglowe oddane do użytku. Przełożyło się to na spadek netto łącznych mocy węglowych o 30 gigawatów. To przełom, albowiem od czasu rewolucji przemysłowej nowe moce węglowe w systemie rosły z roku na rok.

W nadchodzących dziesięcioleciach nadal będą istnieć elektrownie węglowe, wydaje się jednak, że przemysł wkracza w fazę schyłkową i nowe moce węglowe przestaną się pojawiać. Rosnące ceny węgla, koszty środowiskowe, konkurencyjne technologie przełożą się na wątpliwości natury ekonomicznej wcześniej lub później. W Europie wcześniej, w Azji później. Od tego trendu nie ma odwrotu. Energetyka węglowa wkracza w jesień średniowiecza i być może nie odrodzi się już ponownie.

Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?

Mimo początku zmierzchu węgla, emisje CO2 w USA wzrosły o 3,1 procent w 2018 roku, co było odwróceniem trendu spadkowego. Emisje w Chinach wzrosły o 2,5 procent, a w Indiach o 4,5 procent. Dla porównania emisje CO2 w Europie spadły o 1,3 procent, podobnie w Japonii.

Rośnie emisja gazów cieplarnianych na świecie, głównie przez Chiny

Spadek przyrostu nowych mocy węglowych to zasługa krajów rozwiniętych, w których zapotrzebowanie na energię jest na mniej więcej stałym poziomie, jednak nawet w najlepszym wypadku chodzi raptem o kilka procent.

Coraz większe potrzeby krajów rozwijających się, głównie w Azji, przełożyły się na wzrost popytu na węgiel, który rośnie ponownie od 2017 roku. Z ostatnich dostępnych danych Międzynarodowej Agencji Energii wynika, że w 2018 roku popyt na ten surowiec wzrósł do 7,5 mld ton, co oznacza wzrost o 1 procent w porównaniu do roku poprzedniego, a produkcja energii elektrycznej z węgla wzrosła o 3 procent. To przede wszystkim zasługa rozwijających się Chin i Indii.

Globalny popyt na węgiel wzrósł w 2017 roku po dwóch latach spadku. Zdaniem Międzynarodowej Agencji Energii popyt na węgiel będzie na stabilnym poziomie do 2023 roku. Trend ten będzie umacniać przede wszystkim Azja, ale Chiny już coraz mniej. To główny gracz na światowym rynku węgla, który przyczyni się do stopniowego spadku popytu. Udział węgla w bilansie energetycznym spadnie w omawianym okresie z 27 procent do 25 procent, głównie z powodu wzrostu udziału OZE i gazu ziemnego.

To pierwszy, ale nie jedyny sygnał zmian, które dochodzą już także z Zachodu do Azji. Wyższy popyt na węgiel doprowadził w naturalny sposób do wyższych cen, ale nie przełożyły się one na nowe inwestycje, ale co najwyżej doprowadziły do przejmowania obiektów już działających. Inwestycje w nowe kopalnie zostały wstrzymane w związku z polityką klimatyczną. Chiny nie mają instrumentu podobnego do europejskiego systemu handlu emisjami, ale efekty podobne do niego może już wkrótce przynieść projekt „niebieskiego nieba”, a więc plan poprawy jakości powietrza poprzez zmniejszenie emisji CO2. Biorąc pod uwagę te elementy, MAE uważa, że popyt na węgiel w Chinach zaczął powoli, ale strukturalnie spadać, średnio o mniej niż 1 procent rocznie.

Perzyński: Zielony Pekin – fakt czy mit? (REPORTAŻ)

Rolę najsilniejszego motoru wzrostu popytu na węgiel przejmą Indie. Indyjska gospodarka będzie rosła o ponad 8 procent rocznie do 2023 roku, a proces elektryfikacji przełoży się na wzrost zapotrzebowania na energię o ponad 5 procent rocznie w tym okresie. Jednak i tu tempo będzie zwalniać. Wzrost zapotrzebowania na węgiel będzie rósł o mniej niż 4 procent rocznie do 2023 roku w porównaniu do średnio ponad 6 procent rocznie w ostatniej dekadzie.

Osobnym przypadkiem są Stany Zjednoczone. Dane sektora węglowego w tym kraju z Energy Information Administration (EIA) pokazują, że w 2018 roku widać kontynuację tendencji spadkowej udziału węgla w sektorze energetycznym. Zgodnie z prognozami na 2019 rok, udział węgla w sektorze wytwarzania energii spadnie poniżej 25 procent, to jest do najniższego poziomu od 1949 roku. Udział węgla w produkcji energii elektrycznej spadnie poniżej 600 mln ton, czyli do poziomu nienotowanego od lat. Co się więc stało w USA, że mimo czystszego sektora wytwarzania energii elektrycznej, emisje CO2 wzrosły? Na początku tego roku odpowiedzi na to pytanie szukał dziennik New York Times. Zdaniem tej gazety, w czasach gwałtownego wzrostu produkcji w Stanach Zjednoczonych emisje z krajowych sektorów przemysłowych – w tym stali, cementu, chemikaliów i rafinerii – wzrosły o 5,7 procent, podobnie jak emisje z fabryk, samolotów i ciężarówek. Przykład USA pokazuje więc złożoność procesu zmniejszania emisji CO2, kojarzonych dotychczas głównie z produkcją energii elektrycznej, a występującą także w innych sektorach, jak komunikacja, transport i przemysł.

Rapacka: Wojna pozorowana Trumpa z OZE