Polska musi stworzyć organizm energetyki jądrowej, a elektrownia będzie tylko wierzchołkiem góry lodowej. Niezależnie od wyboru kraju do współpracy, będzie musiała zmierzyć się nie tylko z wyzwaniem zapewnienia infrastruktury towarzyszącej i finansowania, ale przede wszystkim wiedzy, niezbędnej do obsługi i funkcjonowania dużego atomu. Korea Południowa może pokazać Polakom jak to zrobić – pisze Jędrzej Stachura, redaktor BiznesAlert.pl.
Budowa elektrowni jądrowej to temat, który od wielu lat występuje na polskiej scenie politycznej. Pierwszoplanowa rola, którą atom ma odgrywać w krajowym miksie energetycznym, już kilkadziesiąt lat czeka na narodziny pierwszego aktora. W tym roku minęło czterdzieści wiosen od rozpoczęcia budowy elektrowni jądrowej w Żarnowcu, a dopiero teraz Polska wydaje się być bliżej sukcesu. Polski atom jest tuż za rogiem, ale potrzebuje pomocnej dłoni.
Energetyka w Polsce dawno nie stała przed tak ważną decyzją. Wybór partnera budowy atomu odciśnie swoje piętno na przyszłości krajowej polityki klimatycznej i stosunkach międzynarodowych. Pomoc może nadejść z jednego z trzech kierunków, bowiem przy stole siedzą Amerykanie, Francuzi i Koreańczycy, czyli doświadczeni gracze energetyki jądrowej. Decyzja musi jednak zapaść jak najszybciej, gdyż wsparcie technologiczne, finansowe i naukowe na tym etapie pozwoli zbudować solidne fundamenty, nie tylko pod elektrownię jądrową. Podczas wizyty roboczej w Korei Południowej mieliśmy okazję zobaczyć z czym się wiąże budowa dużego atomu w ponad 50-milionowym kraju.
W polskich mediach słyszymy słowa rządzących, ekspertów i dziennikarzy, którzy mówią o elektrowni, jej lokalizacji, czasem pojawi się wzmianka o typie reaktora. To jednak nie wszystko. Zapominamy o zapleczu, fundamencie każdej instytucji, na czele której stoi prezes przecinający wstęgę.
Polska staje przed trudnym zadaniem. Musi bowiem stworzyć cały organizm energetyki jądrowej, a elektrownia będzie tylko wierzchołkiem góry lodowej. Niezależnie od wyboru kraju do współpracy, będzie musiała zmierzyć się nie tylko z wyzwaniem zapewnienia infrastruktury towarzyszącej i finansowania, ale przede wszystkim wiedzy, niezbędnej do obsługi i funkcjonowania dużego atomu. Produkcja paliwa jądrowego, składowanie odpadów promieniotwórczych czy budowa turbin to kwestie, które wymagają pieniędzy i dobrej organizacji. Trzeba na to znaleźć odpowiednie miejsce, środki i kompetentnych ludzi do zarządzania. W tej drodze Polska będzie potrzebowała przewodnika, który zapewni wsparcie w postaci dostaw podzespołów czy kadr z doświadczeniem w pracy przy atomie.
Motywy ewentualnej współpracy z USA czy Francją są oczywiste. Amerykanie to naturalni sojusznicy, a Francuzi mogą pomóc w Radzie Europejskiej. Wydaje się, że technologia i koszt będą ostatnimi kwestiami, które Polska weźmie pod uwagę przeglądając oferty tych krajów. Decydować będą m.in. kwestie polityczne. Co natomiast może zaproponować Korea Południowa, która jest przecież tak daleko?
Backstage atomu. Jak to robi Korea Południowa?
Koreańczycy zapewniają, że nawet jeśli Polska nie wybierze ich na partnerów przy budowie atomu, będą chcieli zapewnić jej wsparcie w postaci dostępu do technologii. Oznacza to między innymi możliwość dostarczania turbin czy paliwa jądrowego. – Jeżeli wyścig o budowę elektrowni jądrowych w Polsce wygrałby Westinghouse z reaktorami AP1000, to nie wykluczamy możliwości, że to Doosan produkowałby elementy do nich – mówił Jiseok Lee, senior manager w Doosan Enerbility, podczas spotkania z polskimi dziennikarzami. Koreańczycy mogą zapewnić również zbiorniki ciśnieniowe reaktora, głowice zbiorników, wytwornice pary i pompy głównego obiegu.
Korea Południowa „siedzi” w tym biznesie od 1957 roku, kiedy to przystąpiła do Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) i zaczęła planować budowę elektrowni w całym kraju. Koreańczycy musieli rozpocząć od badań, dlatego pierwszy reaktor doświadczalny wystartował w 1962 roku. Pierwszym blokiem jądrowym produkującym prąd na skalę komercyjną był Kori-1 typu PWR o mocy 600 MWe. Został on podłączony do sieci energetycznej w 1978 roku. Kolejne to Kori 2 (PWR, 675 MWe) i Wolsong 1 (PWR, 622 MWe).
W 2006 roku rozpoczęła się rozbudowa największej elektrowni jądrowej w Korei (jej dzisiejsza nazwa to Shin-Kori). Znajduje się ona w prowincji Busan nad południowo-wschodnim wybrzeżem kraju. W ramach modernizacji powstaje łącznie sześć reaktorów Shin-Kori, z których pierwsza para to konstrukcje OPR-1000, a dwie kolejne APR-1400. Reaktory 1 i 2 zaczęły pracę odpowiednio w 2011 i 2012 roku. 3 i 4 wystartowały w 2016 i 2019 roku. Dwie kolejne jednostki, znane jako Shin-Kori 5 i Shin-Kori 6, zaczęły powstawać w kwietniu 2017 i wrześniu 2018 roku.
1985 rok to jeden z ważniejszych momentów w energetyce jądrowej Korei. To właśnie wtedy rząd koreański zdecydował o reformie, uporządkowaniu struktury sektora i podziale kompetencji między organizacje krajowe. Po tych zmianach, przedsiębiorstwo KHNP (Korea Hydro & Nuclear Power) jest do dziś odpowiedzialne za nadzór nad projektami jądrowymi, KEPCO (Korea Electric Power Company) odpowiada za rozwój rodzimych technologii projektowania i konstrukcji reaktorów, natomiast Doosan zajmuje się produkcją głównych podzespołów. Kontrolę nad badaniami w dziedzinie energii jądrowej objęło KAERI (Korea Atomic Energy Reasearch Institute), a nad przemysłem paliwowym KNF (KEPCO Nuclear Fuel).
Koreański know-how
Polscy dziennikarze mogli zobaczyć na własne oczy, jak w pożyteczny sposób można zagospodarować najbliższe otoczenie elektrowni jądrowej. Zaledwie kilkaset metrów od Shin-Kori znajduje się Uniwersytet KINGS (KEPCO International Nuclear Graduate School), który kształci nowe pokolenie studentów energetyki jądrowej. To oni będą decydować o przyszłości atomu Korei Południowej i innych krajów.
Lokalizacja kampusu pozwala uczniom czerpać zarówno wiedzę teoretyczną, jak i praktyczną, ponieważ zajęcia odbywają się również w elektrowni. Na terenie uczelni można spotkać czterech studentów z Polski, którzy być może będą kiedyś pracować przy polskim atomie. Wizyta w takim miejscu uświadamia zwiedzającemu, że wykształcona kadra to kluczowy element tej układanki.
Jednym z najważniejszych punktów, które przyświecają idei wdrażania energetyki jądrowej jest jej niskoemisyjność i niewielki wpływ na środowisko. Dlatego istotnym elementem koreańskiej produkcji energii elektrycznej z atomu jest ostatni krok całego procesu, czyli składowanie odpadów radioaktywnych.
Zajmuje się tym KORAD (Koreańska Agencja Odpadów Promieniotwórczych). Korea Południowa składuje tam odpady nisko i średnioaktywne ze swoich elektrowni jądrowych. Nowoczesny zakład pozwoli mocniej dbać o środowisko przez następne 60 lat.
Mała Korea i rozległa Polska, czyli problem położenia
W koreańskiej strategii jądrowej można dostrzec pewne atuty jeśli chodzi o lokalizację elektrowni jądrowych i infrastruktury towarzyszącej. Powierzchnia Korei Południowej to około 100 tys. kilometrów kwadratowych (około trzy razy mniej niż Polska). Na tym stosunkowo niewielkim obszarze (odległość między Seulem a Busan to zaledwie 325 km) Koreańczycy zmieścili już pięć elektrowni (24 reaktory). Pracują cztery z nich: wyżej wymienione Shin-Kori i Wolsong, a także Hanul oraz Hanbit. Najnowsza o nazwie Cheonji ma ruszyć w 2026 roku.
Wystarczy spojrzeć na mapę (powyżej), aby zauważyć, że Korea ma dobre warunki do budowy tego typu jednostek. Położenie geograficzne i dostęp do morza pozwalają jej stawiać elektrownie wzdłuż wybrzeża i swobodnie przemieszczać się statkami dookoła całego terytorium. Dzięki mniejszej powierzchni, organizacja logistyki, komunikacji czy transportu paliwa jądrowego (które ze względów bezpieczeństwa jest transportowane drogą morską) staje się łatwiejsza. Polska wybrała już lokalizację elektrowni i pozostaje mieć nadzieję, że władze wzięły pod uwagę wszystkie aspekty, w tym np. utrudnienia związane z transportem paliwa.
Oczywiście zawsze można mieć wątpliwości odnośnie do bezpieczeństwa. Woda nie zawsze jest sprzymierzeńcem, o czym przekonali się Japończycy w przypadku Fukushimy. Koreańczycy zapewniają jednak, że to wydarzenie było nauczką dla wszystkich i obecnie elektrownie jądrowe zostały przystosowane do odparcia każdego tsunami. Utrzymują, że pokrywy reaktorów mogą przetrwać zderzenie z samolotem i najsilniejsze trzęsienie ziemi.
Zdrowy organizm
W ten sposób Koreańczycy stworzyli organizm, który dziś skutecznie dba o rozwój krajowej energetyki jądrowej. Czy Polska wybierze ich technologię? Odpowiedź na to pytanie ma przyjść pod koniec 2022 roku. Korea wysoko podnosi rękę, aby podejść do tej tablicy, ale wydaje się, że Polacy siedzą już w ławce z Amerykanami.
Azjaci wyrażają chęć współpracy przy budowie polskiego atomu z jednymi i drugimi, więc w grudniu może się okazać, że nie duet, lecz trio (Polska-USA-Korea) będzie właściwym rozwiązaniem. Pozostaje tylko pytanie, czy wówczas nie byłby to organizm koreański w stroju Westinghouse’a?
Koreański dostawca paliwa jądrowego jest w stanie zbudować fabrykę w Polsce