EnergetykaWęgiel. energetyka węglowa

Salamądry: Tumiwisizm w czasach zarazy nie powinien dotknąć kopalni (FELIETON)

Praktyki w kopalniach Tauron Wydobycie fot. BiznesAlert.pl

Praktyki w kopalniach Tauron Wydobycie fot. BiznesAlert.pl

Zatrzymanie pracy kopalni w Polsce przez koronawirusa może być niebezpieczne. – Najpoważniejsze zagrożenie ma charakter geologiczny i wymusza utrzymanie przynajmniej minimalnego wydobycia – pisze Dawid Salamądry, współpracownik BiznesAlert.pl. – Pozostaje mieć nadzieję, że wszelkie tego typu działania w naszych kopalniach będą reakcją na potencjalne zagrożenie, a nie tylko konsekwencją społecznego oburzenia.

W ubiegłym tygodniu w malowniczym dystrykcie East Kootenay w zachodniej Kanadzie rozgorzała debata na temat tego, czy w związku z epidemią koronawirusa powinno się zamknąć lokalne kopalnie. Widząc zamknięte sklepy i szkoły, lekarze nawołują do natychmiastowego zawieszenia wszystkich operacji i wysłania górników do domów. W związku z dalszym zaostrzaniem się przepisów dotyczących walki z zagrożeniem w Polsce, podobna dyskusja zapewne zagości wkrótce również nad Wisłą.

Oglądając widokówki z East Kooteney zapewne nie przyszłoby nam do głowy, że w tej okolicy działają aż cztery kopalnie węgla kamiennego. Ich właściciel – Teck Resources – zatrudniając ponad trzy tys. osób jest największym pracodawcą w regionie. Lekarze już od połowy marca wskazują, że to właśnie w tych kopalniach może dojść do wybuchu dużego ogniska epidemii, z którym pobliski szpital na pewno sobie nie poradzi. Mniej jednomyślni są w tej sprawie sami górnicy: z jednej strony zwyczajnie obawiają się wstrzymania wypłat, z drugiej do mediów docierały pojedyncze komunikaty od sygnalistów o nieprawidłowościach i lekceważeniu zaleceń epidemiologów w zakładach. Na Elk Valley, gdzie mieszczą się kopalnie zaczęła z niepokojem spoglądać cała Kanada, bo właśnie w Kolumbii Brytyjskiej obserwujemy największy przyrost nowych zachorowań spośród wszystkich prowincji.

Odpowiedź na pytanie o to, czy bezwzględnie zamykać kopalnie w takich sytuacjach nie należy do prostych. Dobrym przykładem braku jasnych reguł postępowania w takich przypadkach niech będzie południowy sąsiad Kanady, gdzie stan Pensylwania właśnie zmusił wszystkie kopalnie węgla koksującego i energetycznego do wstrzymania wszelkich operacji, aż do odwołania. Tuż obok jednak, praca w kopalniach w Wirginii trwa w najlepsze. W niektórych zakładach zmniejszono wprawdzie wielkość załóg na poszczególnych zmianach, ale w Kordylierach, gdzie od dekady przybywa osób cierpiących na pylicę płuc (a więc potencjalnie w grupie podwyższonego ryzyka śmiertelności) może wydawać się, że to trochę za mało.

W Polsce mamy póki co trzykrotnie mniej stwierdzonych zachorowań niż w Kanadzie, nie oznacza to jednak, że problem nie istnieje. Technicznie rzecz biorąc, powinniśmy obawiać się nawet bardziej niż mieszkańcy Kolumbii Brytyjskiej. W naszych kopalniach zatrudnionych jest łącznie znacznie więcej pracowników niż w kopalniach Teck Resources, co więcej, ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa na małych przestrzeniach kopalni głębinowej na pewno jest dużo wyższe, niż miałoby to miejsce w kanadyjskich kopalniach odkrywkowych z Elk Valley. Ewentualny wybuch ogniska wśród pracowników jednej z górnośląskich kopalń (odpukać w niemalowane!) miałby też dużo szerszy zasięg, z uwagi na gęstość zaludnienia aglomeracji śląskiej w porównaniu z górzystymi terenami 60 tysięcznego East Kooteney.

Jeśli chodzi o potencjalne zagrożenia związane z czasowym wstrzymaniem pracy kopalń, to pomijając oczywisty spadek przychodów od lat balansującego na finansowej krawędzi górnictwa (czym chyba powinniśmy przejmować się najmniej w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia setek, jeśli nie tysięcy Polaków oraz kiedy nad wieloma małymi i średnimi firmami krąży dzisiaj widmo rychłego bankructwa) zastanowić się należy nad bezpieczeństwem energetycznym Państwa. Przedłużający się zastój faktycznie mógłby lekko niepokoić elektrownie, ale póki co zgromadzone zapasy i mnogość alternatywnych źródeł importu oddalają widmo blackoutu spowodowanego niedoborem paliwa. Najpoważniejsze zagrożenie ma charakter geologiczny i wymusza utrzymanie przynajmniej minimalnego wydobycia.

Już teraz władze Polskiej Grupy Górniczej i Jastrzębskiej Spółki Węglowej informują o nadzwyczajnych procedurach wprowadzonych na czas epidemii, obejmujących m.in. pomiar temperatury pracowników, dezynfekcję najbardziej wrażliwych pomieszczeń jak np. łaźnie, a także skrócenie czasu pracy tak, aby kolejne zmiany miały ze sobą mniejszą styczność. Z drugiej strony, w mediach społecznościowych pojawiło się już trochę insiderskich wpisów o tym, że podejmowane działania w praktyce mają sporo niedociągnięć. W przeciwieństwie do Teck Resources, które od początku starało się ostro wyciszać wszystkie wycieki do prasy i internetu, polscy górniczy giganci chyba aż tak zajadle nie zwalczają tego zjawiska, pozostaje mieć więc nadzieję, że doniesienia o nieprawidłowościach opisują marginalne przypadki a nie powszechne praktyki.

Przez ostatni tydzień zdążyliśmy zaobserwować sporo absurdów w podejściu do wyjątkowej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy. Z jednej strony, zamknięte są małe hurtownie ze specjalistycznymi narzędziami czy sprzętem BHP, do których przychodzi stosunkowo niewiele osób i raczej z wąskiego grona specjalistów, a z drugiej mamy otwarte duże markety budowlane, odwiedzane przez najróżniejsze grupy klientów, wyjątkowo jak na czas epidemii w dużych ilościach. Podczas gdy zamknięte są baseny, na których każdy przed i po wyjściu z wody dokładnie się myje, decyzją stołecznego ratusza wprowadzony jest weekendowy rozkład jazdy komunikacji miejskiej również w tygodniu, co doprowadza do niebezpiecznego ścisku w autobusach i tramwajach. Niektórzy zamykają się w domach w ramach social distancingu, inni tymczasem uznają, że stan epidemiologiczny to idealny czas na wyjście do parku czy lasu w większej grupie znajomych.

Koniec końców wychodzi więc na to, że różnego rodzaju odgórne zalecenia czy nawet rządowe nakazy i zakazy mogą nie odnieść pożądanego skutku, jeżeli idąc na dole drabiny będą spotykać się z lekceważeniem i bezmyślnością. Najlepsze nawet procedury nie zdadzą zaś egzaminu, jeżeli natrafią na nieodpowiedzialnych adresatów. W chwili, gdy kończę pisać ten tekst dowiadujemy się, że po kolejnych doniesieniach whistleblower’ów i towarzyszącemu im naciskowi opinii publicznej Teck Resources postanowiło ograniczyć liczbę pracowników na każdej zmianie o połowę. Pozostaje mieć nadzieję, że wszelkie tego typu działania w naszych kopalniach będą reakcją na potencjalne zagrożenie, a nie tylko konsekwencją społecznego oburzenia na przypadki skrajnego tumiwisizmu w odniesieniu do wyjątkowych procedur na te wyjątkowe czasy.

Baca-Pogorzelska: Czy należy zamknąć kopalnie przez koronawirusa? (FELIETON)


Powiązane artykuły

PiS chce podtrzymania tarczy energetycznej niezależnie od wiatraków

Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak poinformował, że posłowie PiS złożyli w poniedziałek w Sejmie projekt ustawy o tarczy energetycznej, który...

PSE planują przetargi na 4,5 mld zł do drugiej połowy 2026 roku

Polskie Sieci Elektroenergetyczne ujawniły prognozy dotyczące postępowań przetargowych na roboty budowlane dotyczące sieci elektroenergetycznych. Informacji udzielono, by potencjalni wykonawcy mogli...
Wiedeń z lotu ptaka. Źródło: pxhere

Kolejny blackout w Europie. Tym razem Wiedeń

Ponad 8300 gospodarstw domowych w Wiedniu zaczęło nowy tydzień bez prądu. Z powodu awarii zasilania w poniedziałek rano nie jeździło...

Udostępnij:

Facebook X X X