icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Baca-Pogorzelska: Koronakopalnie były do uniknięcia (FELIETON)

To nie wina Śląska, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Na przygotowanie zakładów wydobywczych na koronawirusa był przynajmniej miesiąc – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl. – Brak ministra odpowiedzialnego za górnictwo w tak kryzysowym momencie to błąd – dodaje.

Rośnie liczba górników z koronawirusem oraz tych odsyłanych na kwarantannę. To Górny Śląsk jest teraz miejscem, w którym przybywa najwięcej zakażonych i to głównie w kopalniach. Chyba pierwszy raz można zaobserwować taki chaos kryzysowy w tej branży, gdzie paradoksalnie procedury przy okazji katastrof i awarii są dobrze znane i opanowane, tymczasem pandemia koronawirusa, choć w Polsce mierzymy się z nią od dwóch miesięcy, poraziła Śląsk jak grom z jasnego nieba. Przy czym żadna w tym wina Śląska a tych, którzy powinni dużo wcześniej zamrażając praktycznie całą gospodarkę pomyśleć o górnictwie. A nie pomyśleli. 

Kiedy 24 marca pisałam na łamach Biznesalert.pl, że koronakopalnie będą zagrożeniem, wielu powątpiewało, a pisałam to ja apelująca o niesianie koronapaniki. Tylko że w kwestii górnictwa to nie była panika, a sucha kalkulacja. Jeśli mówimy o zakładzie, w którym jednym szybem wdechowym powietrze wpada, a drugim wydechowym wypada (fachowców przepraszam za kolokwializm), to jakim cudem ma tu nie dojść do zakażenia? Tymczasem dziennikarz Tomasz Szymborski napisał na Twitterze, że władza miała dysponować dokumentem Głównego Instytutu Górnictwa, z którego wynikało, że kopalniom koronawirus nie grozi. O tym, że takich argumentów używał odwołany z końcem marca wiceminister aktywów państwowych Adam Gawęda napisała „Gazeta Wyborcza”. Na Śląsku sytuacja z dnia na dzień jest coraz gorsza. Gawęda nie doczekał się następcy, a wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin pochłonięty bałaganem z niedoszłymi wyborami prezydenckimi pod patronatem Poczty Polskiej zawarł porozumienie w Polskiej Grupie Górniczej o obniżeniu płac na miesiąc o 20 procent „a potem zobaczymy”.

11 maja rano zamknięta została Okręgowa Stacja Ratownictwa Górniczego w Zabrzu zabezpieczająca m.in. rudzkie kopalnie. Nowa zmiana ratowników z kopalni Bobrek została odesłana do domu. – Czekamy na wyniki ich badań – powiedział mi prezes Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego Piotr Buchwald. Kopalnia Bobrek należąca do Węglokoksu w niedzielę została zatrzymana właśnie z powodu nowych zakażeń koronawirusem i konieczności przebadania załogi (zdjęcia z niedzielnych testów, którymi dysponujemy pokazują, że tłum górników czekał nawet kilka godzin na badania, podobnie zresztą było w należącej do PGG Sośnicy). 

Przy czym to niejedyny kłopot OSRG. Pięciu z 13 ratowników w poprzedniego dyżuru (zastępy z kopalni Murcki-Staszic) ma koronawirusa. To oznacza, że konieczna jest całkowita dezynfekcja OSRG w Zabrzu oraz dezynfekcja wozu bojowego, którym jechali na badania (przez dwa tygodnie byli skoszarowani, a na dyżur przyjechali przed wykryciem oficjalnym w ich kopalni pierwszych zakażeń). – Czasowo obowiązki OSRG w Zabrzu przejmuje zawodowe pogotowie CSRG wspierane w razie potrzeby przez ratowników dyżurujących w OSRG Jaworzno – tłumaczy Buchwald. OSRG Zabrze ma wrócić do pracy w ciągu kilku najbliższych dni.

A co z kopalniami? Oprócz Kopalni Bobrek w niedzielę zatrzymany został także Pniówek (Jastrzębska Spółka Węglowa). PGG zaś poinformowała, że już do 17 maja przedłuża postój swoich zatrzymanych wcześniej kopalń Sośnica i Murcki-Staszic oraz ruchu Jankowice kopalni zespolonej ROW. W sumie koronawirusa stwierdzono już u kilkuset górników, a co chwilę spływają wyniki masowo wykonywanych od kilku dni testów, na kwarantannę odsyłani są kolejni pracownicy. 

To nie wina Śląska, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Na przygotowanie zakładów wydobywczych na koronawirusa był przynajmniej miesiąc. W sytuacji zalegających na zwałach 7,6 mln ton węgla (stan wg danych ARP na koniec marca) bez szkody dla nikogo można było minimalizować wydobycie, a więc i obecność ludzi w kopalniach. Brak ministra odpowiedzialnego za górnictwo w tak kryzysowym momencie to błąd. I jak ktoś zacznie się doszukiwać drugiego dna w wykorzystywaniu pandemii do zwijania branży, to już nawet szczególnie nie będę się dziwić.

To nie wina Śląska, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Na przygotowanie zakładów wydobywczych na koronawirusa był przynajmniej miesiąc – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl. – Brak ministra odpowiedzialnego za górnictwo w tak kryzysowym momencie to błąd – dodaje.

Rośnie liczba górników z koronawirusem oraz tych odsyłanych na kwarantannę. To Górny Śląsk jest teraz miejscem, w którym przybywa najwięcej zakażonych i to głównie w kopalniach. Chyba pierwszy raz można zaobserwować taki chaos kryzysowy w tej branży, gdzie paradoksalnie procedury przy okazji katastrof i awarii są dobrze znane i opanowane, tymczasem pandemia koronawirusa, choć w Polsce mierzymy się z nią od dwóch miesięcy, poraziła Śląsk jak grom z jasnego nieba. Przy czym żadna w tym wina Śląska a tych, którzy powinni dużo wcześniej zamrażając praktycznie całą gospodarkę pomyśleć o górnictwie. A nie pomyśleli. 

Kiedy 24 marca pisałam na łamach Biznesalert.pl, że koronakopalnie będą zagrożeniem, wielu powątpiewało, a pisałam to ja apelująca o niesianie koronapaniki. Tylko że w kwestii górnictwa to nie była panika, a sucha kalkulacja. Jeśli mówimy o zakładzie, w którym jednym szybem wdechowym powietrze wpada, a drugim wydechowym wypada (fachowców przepraszam za kolokwializm), to jakim cudem ma tu nie dojść do zakażenia? Tymczasem dziennikarz Tomasz Szymborski napisał na Twitterze, że władza miała dysponować dokumentem Głównego Instytutu Górnictwa, z którego wynikało, że kopalniom koronawirus nie grozi. O tym, że takich argumentów używał odwołany z końcem marca wiceminister aktywów państwowych Adam Gawęda napisała „Gazeta Wyborcza”. Na Śląsku sytuacja z dnia na dzień jest coraz gorsza. Gawęda nie doczekał się następcy, a wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin pochłonięty bałaganem z niedoszłymi wyborami prezydenckimi pod patronatem Poczty Polskiej zawarł porozumienie w Polskiej Grupie Górniczej o obniżeniu płac na miesiąc o 20 procent „a potem zobaczymy”.

11 maja rano zamknięta została Okręgowa Stacja Ratownictwa Górniczego w Zabrzu zabezpieczająca m.in. rudzkie kopalnie. Nowa zmiana ratowników z kopalni Bobrek została odesłana do domu. – Czekamy na wyniki ich badań – powiedział mi prezes Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego Piotr Buchwald. Kopalnia Bobrek należąca do Węglokoksu w niedzielę została zatrzymana właśnie z powodu nowych zakażeń koronawirusem i konieczności przebadania załogi (zdjęcia z niedzielnych testów, którymi dysponujemy pokazują, że tłum górników czekał nawet kilka godzin na badania, podobnie zresztą było w należącej do PGG Sośnicy). 

Przy czym to niejedyny kłopot OSRG. Pięciu z 13 ratowników w poprzedniego dyżuru (zastępy z kopalni Murcki-Staszic) ma koronawirusa. To oznacza, że konieczna jest całkowita dezynfekcja OSRG w Zabrzu oraz dezynfekcja wozu bojowego, którym jechali na badania (przez dwa tygodnie byli skoszarowani, a na dyżur przyjechali przed wykryciem oficjalnym w ich kopalni pierwszych zakażeń). – Czasowo obowiązki OSRG w Zabrzu przejmuje zawodowe pogotowie CSRG wspierane w razie potrzeby przez ratowników dyżurujących w OSRG Jaworzno – tłumaczy Buchwald. OSRG Zabrze ma wrócić do pracy w ciągu kilku najbliższych dni.

A co z kopalniami? Oprócz Kopalni Bobrek w niedzielę zatrzymany został także Pniówek (Jastrzębska Spółka Węglowa). PGG zaś poinformowała, że już do 17 maja przedłuża postój swoich zatrzymanych wcześniej kopalń Sośnica i Murcki-Staszic oraz ruchu Jankowice kopalni zespolonej ROW. W sumie koronawirusa stwierdzono już u kilkuset górników, a co chwilę spływają wyniki masowo wykonywanych od kilku dni testów, na kwarantannę odsyłani są kolejni pracownicy. 

To nie wina Śląska, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Na przygotowanie zakładów wydobywczych na koronawirusa był przynajmniej miesiąc. W sytuacji zalegających na zwałach 7,6 mln ton węgla (stan wg danych ARP na koniec marca) bez szkody dla nikogo można było minimalizować wydobycie, a więc i obecność ludzi w kopalniach. Brak ministra odpowiedzialnego za górnictwo w tak kryzysowym momencie to błąd. I jak ktoś zacznie się doszukiwać drugiego dna w wykorzystywaniu pandemii do zwijania branży, to już nawet szczególnie nie będę się dziwić.

Najnowsze artykuły