(Delfi/Wojciech Jakóbik)
Jak podaje portal Delfi, nieumiejętność stworzenia przez Litwę wspólnej polityki energetycznej z Łotwą i Estonią to największa przeszkoda na drodze do zmniejszenia zależności regionu od Rosji.
Uruchomienie interkonektorów LitPol Link i Nord Balt, łączących Litwę z Polską oraz Szwecją, sprowokowało komentarze o tym, że Wilno jest liderem walki o bezpieczeństwo energetyczne w regionie i stabilny partner. Problem polega jednak na tym, że konsekwencją łączenia sieci elektroenertycznych powinna być synchronizacja systemów do standardu europejskiego. Tymczasem brakuje zgody w tym zakresie. Delfi przypomina, że kraje bałtyckie są nadal zsynchronizowane z systemem BRELL działającym w standardzie IPS/UPS, co łączy je z Białorusią i Rosją. W razie konfliktu ta zależność mogłaby zostać wykorzystana przeciwko Bałtom.
Niepewność wobec przyszłości litewskiego projektu elektrowni jądrowej sprawia, że Polska waha się, czy wesprzeć synchronizację poprzez LitPol Link, oraz budowę jego drugiej nitki w ramach LitPol Link 2. Prezes polskiego operatora sieci elektroenergetycznych PSE, Henryk Majchrzak, zadeklarował w Wilnie, że nie podejmie decyzji w tym zakresie, dopóki niejasny pozostanie los elektrowni w Visaginas. W te sprawie nie ma zgody w regionie. Udział Polski także jest wątpliwy ze względu na jej własny programu budowy siłowni jądrowej.
Minister energetyki Litwy Rokas Masiulis przypomniał, że bez drugiej linii interkonektora, synchronizacja będzie trudna. Istnieje także możliwość synchronizacji z pomocą krajów skandynawskich. Estonia ma przeprowadzić studium pozwalające porównać tę opcję, z możliwością łączenia systemów przez Polskę.
To według rozmówców Delfi kolejny symptom braku wspólnej polityki energetycznej w krajach bałtyckich. Wcześniejszym przykładem mogła być unilateralna decyzja Litwy o sprowadzeniu pływającego obiektu do regazyfikacji LNG do Kłajpedy. Estonia i Finlandia mają w tym zakresie własną propozycję.