Sobolewski: Dopiero poznamy skalę zaburzeń gospodarczych w wyniku kryzysu energetycznego (ANALIZA)

28 grudnia 2022, 07:30 Energetyka

– Kryzys energetyczny już w 2022 roku wygenerował zaburzenia w gospodarce, których prawdziwą skalę dopiero poznamy – pisze Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.

Źródło: Freepik
Źródło: Freepik

Kryzys energetyczny dominował wśród gospodarczych zaburzeń w 2022 roku. Wojna wywołała nie tylko szok dla odstępności i cen dostaw surowców, który skupił uwagę, ale ma charakter gasnący: stopniowo uda się znaleźć nowe źródła i drogi dostaw. Wojna spowodowała też znacznie mniej spektakularne, trwałe efekty, które będą nam dokuczać przez lata.

Po pierwsze, z perspektywy konkurencyjnej, koszty dostaw surowców energetycznych do Polski były istotnym źródłem globalnej przewagi konkurencyjnej naszego kraju, jak również Niemiec, których sytuacja gospodarcza w dużym stopniu determinuje koniunkturę w naszym kraju. Teraz będzie odwrotnie: gaz z Kataru czy USA czy węgiel z Kolumbii czy Australii będą u nas i w Niemczech równie drogie, jak w innych krajach globu, a z uwzględnieniem koniecznych inwestycji w infrastrukturę transportową czy przesyłową, istotnie droższe.

Po drugie, z perspektywy zagregowanej podaży, surowce łatwe w transporcie, ze względu na dużą wartość na jednostkę objętości czy masy, znajdą swoją drogę z Rosji na rynki światowe, choćby zaspokajając popyt krajów z basenu Pacyfiku, dla których wojna na Ukrainie jest równie istotna jak wojna w Jemenie. Surowce energetyczne z Rosji, jeśli nie znajdą „ujścia” przez zachodnią granicę tego państwa, zostaną w istotnym stopniu „utracone” w globalnym systemie dostaw, bo nie istnieje infrastruktura, za pomocą której dałoby się większość tych dostaw przekierować np.: do Chin czy wschodnich portów. Nie słychać nawet o budowie takiej infrastruktury w istotnej skali. Zagregowana globalna podaż surowców energetycznych spadnie, co w warunkach ograniczonych zapasów (vide np.: uwolnione w połowie strategiczne zapasy ropy w USA) tworzy ryzyko szoków podażowych. Ryzyko to może wynikać ze względów czysto technicznych, związanych z np. ze starzeniem się infrastruktury wydobywczej, transportowej czy przesyłowej, ale obecnie ryzyko wzmacnia narastająca bieda w krajach trzeciego świata, pandemia i napięcia geopolityczne.

Kryzys energetyczny o charakterze szoku jest na 2023 rok tylko czynnikiem ryzyka. Dla naszej części Europy zjawiskiem pewnym na 2023 rok jest spadek konkurencyjności na skutek odcięcia rosyjskich, a także w pewnym zakresie ukraińskich czy białoruskich dostaw. Kryzys energetyczny już w 2022 roku wygenerował zaburzenia w gospodarce, których prawdziwą skalę dopiero poznamy. Jeśli zmaterializuje się negatywny scenariusz powrotnych, negatywnych szoków podażowych, te efekty „utoną” w szybkich efektach kolejnego szoku, ale jeśli szoki podażowe ustąpią, to w 2023 roku będziemy mogli śledzić opóźnione efekty zaburzenia z roku 2022. Najogólniej, kryzys ograniczonej dostępności i wysokich cen surowców energetycznych przeniesie się na zmniejszoną produkcję innych towarów oraz usług, zwiększając ryzyko szoków podażowych poza branżą energetyczną.

Jaka jest mechanika zjawiska ograniczania produkcji? Trzy ilustracje. Po pierwsze, wzrost cen energii dla wielu firm jest opóźniony względem cen rynkowych. Dla przykładu, znajoma firma zawarła kontrakt na dostawę energii elektrycznej w maju 2021 roku z ceną gwarantowaną na 2 lata. W ostatnich kwartałach oznaczało to dla niej poprawę sytuacji konkurencyjnej i możliwość częściowego wyparcia z rynku konkurentów borykających się z bardziej rosnącymi kosztami. Jednak sytuacja ulegnie zmianie w maju 2023 roku, prowadząc nie tylko do spadku produkcji w tej jednej firmie, ale być może wręcz do deficytu dostaw od całej branży. Ogólniej, firmy mają motywację, by ostatnią chwilę dostępności taniej energii, np.: prądu czy gazu, wykorzystać do wzmocnienia swojej pozycji na rynku oraz do zgromadzenia zapasów, które umożliwią podtrzymanie sprzedaży mimo ograniczenia produkcji po uderzeniu falą rosnących cen nośników energii. Zagregowana produkcja branży spadnie dopiero po uderzeniu kryzysu w jej ostatnich przedstawicieli. Bardzo trudno jest oszacować skalę tego zjawiska w gospodarce i wpływ na produkcję w dłuższym okresie.

Po drugie, rosnące ceny to dla firm większe zapotrzebowanie na gotówkę przy danej skali fizycznych zapasów. Zyski z pierwszej połowy 2022 roku nie wystarczają na zaspokojenie tego zwiększonego zapotrzebowania, więc firmy z czasem ograniczą fizyczną skalę zapasów, choć na papierze wartość zapasów urośnie, ich fizyczna ilość spadnie. Mniejszy kapitał obrotowy oznacza spadek możliwości produkcyjnych. Firmy zrealizują zamówienia przyjęte kwartał czy rok temu, ale ostrożnie podchodzą do zobowiązań na przyszłość.

Po trzecie, szok energetyczny, drenaż gotówki na kapitał obrotowy, wcześniej pandemia, a w trybie ciągłym nowa legislacja, np.: polski ład, sankcje, programy wsparcia, podatki sektorowe, renacjonalizacje i pomysły regulacji marż, zniechęciły biznes do inwestycji. Stopa inwestycji obija się o historyczne minima. Niskie inwestycje dzisiaj to gwarancja obniżonego potencjału wytwórczego w przyszłości. Inflacja uniemożliwia wyciągnięcie twardych wniosków, na ile dzisiejsze inwestycje są w stanie pokryć zachodzącą amortyzację majątku.

Sobolewski: Niedobór surowców energetycznych spowolni gospodarkę (ROZMOWA)